13. Przeprosiny

880 57 21
                                    

Liam pov:
Zdenerwowałem się, Lydia zwróciła uwagę Scottowi.
- Dlaczego tak sobie wyszliście! Łowcy wciąż cię szukają, rozumiesz, że jesteś moją betą i gdy ci się coś stanie, będę za to odpowiedzialny?- Spytał Scott. Trochę mnie zabolały jego słowa, ale nie dałem tego po sobie poznać.
- Nie możesz zaakceptować tego z kim jestem!?- Krzyknąłem w jego stronę.
- Nie! Chodzisz z zabójcą!- Odkrzyknął Scott.
- Jak my wszyscy! Wszyscy jesteśmy zabójcami Scott. Zrozum.- Powiedziałem.
Theo mnie przytulił, Derek zaciągnął Scotta, by porozmawiać, a Lyds i inni stali trochę zszokowani.
- Scott daj mu żyć! Z kim chce! Rozumiem że się o niego martwisz, ale Liam ma prawo do bycia z osobą, którą lubi. Nawet jeśli ta osoba w przeszłości zrobiła wiele złych rzeczy. Daj im szansę.- Powiedziała spokojnie Lydia. Uśmiechnęła się w naszą stronę. Scott po rozmowie z Derekiem, wrócił z innym nastawieniem. Po prostu wyszedł z mojego domu.
Cała wataha zrobiła to samo, Lydia mnie przytuliła na pożegnanie, tak samo jak Mason.
Zostaliśmy sami z Theo.

Po kilku dniach

Te dni były spokojne, żadnych łowców nas nie zaczepiało. Przez dwa dni po tej kłótni ze Scottem byłem smutny, taki wyciszony.
Theo próbował mi poprawiać humor jak mógł. Często robił nam wieczory filmowe, chodziliśmy na spacery. Co było trochę niebezpiecznie, ale mieliśmy to gdzieś.

Teraz leżeliśmy razem na kanapie.
Theo usypiał na moim ramieniu.
Zawibrował mi telefon. Spojrzałem, a tam była wiadomość od Scotta.
- Przyjdź do loftu Dereka. Chcę porozmawiać.- Na początku się zdziwiłem, ale stwierdziłem, że musi to kiedyś nadejść. W końcu jest moim alfą.
Napisałem na kartce krótki liścik dla Theo, gdy się obudzi. Wstałem,
pocałowałem go w czoło i wyszedłem.

Doszedłem do loftu. Wszedłem do środka, czekał tam na mnie Scott. Rzuciłem mu cześć i usiadłem na kanapie na przeciwko niego.
- Liam, przepraszam za moje zachowanie, po prostu bałem się o ciebie. Myślałem, że Theo nie jest odpowiednią dla ciebie osobą. Jesteś moją betą i się o ciebie martwię. Ale teraz rozumiem, że gdyby Theo był taki sam jak wcześniej to byś się z nim nie związał.
Ufasz mu więc ja ufam tobie. Mam nadzieję, że dobrze wybrałeś.- Powiedział do mnie Scott. Odtwarzałem sobie te słowa w głowie. Nic nie odpowiedziałem, wtem alfa mnie przytulił. Oddałem uścisk i powiedziałem.
- Cieszę się, że nas zaakceptowałeś.- Uśmiechnąłem się i ruszyłem do drzwi.
- Jutro zebranie. Przyjdźcie. Obaj.- Rzekł i uśmiechnięty odprowadził mnie do wyjścia.

Wracałem zadowolony do mojego domu.
Usłyszałem kroki. Odwróciłem się, a tam czterech łowców celujących w moją głowę.
- Czego chcecie?- Spytałem lekko zadrżanym głosem. Co ja gadam byłem przestraszony. Łatwo bym ich pokonał, ale  celują mi w głowę, a oni strzelają by zabić. Więc się nie zawahają, gdy zrobię niespodziewany ruch.
- Twojej śmierci Dunbar.- Odpowiedział jeden z łowców.
Zaśmiałem się nerwowo. Co nie było dobrym ruchem. Łowca zdenerwował się jeszcze bardziej. Słyszałem jego szybkie tętno. Już miał pociągnąć za spust, gdy nagle został znokautowany. Postać wyłoniła się z cienia i był to mój ukochany. Theo.
Wysunąłem pazury. Popchnąłem jednego na ścianę, drugiego kopnąłem. Wszyscy zostali powaleni. Theo dostał kulkę od jednego, w ramię.
- Theo, gdyby nie ty...- Powiedziałem.
- Tak wiem, wiem. Ah co byś ty zrobił bez tego gościa, ratującego twój tyłek w kulminacyjnym momencie.- Odpowiedział Theo z chytrym uśmiechem. Pocałował mnie w policzek i ruszyliśmy do domu.
- Co powiedział Scott?- Spytał Raeken, gdy szliśmy. Uśmiechnąłem się.
- Akceptuje nas. Powiedział, że mi ufa i te inne bzdury.- Powiedziałem, a Theo się zaśmiał. Zaśmiałem się tuż po nim.

Doszliśmy do domu. W środku, zrobiłem nam kolację. Zjedliśmy i stwierdziliśmy, że pooglądamy film.
W połowie filmu Theo się do mnie przytulił. Pocałowałem go w usta. Theo zaczął całować mnie po szyi, robiąc malinki. Kiedy byliśmy bliscy ściągnięcia koszulek, wpadli do domu Mason z Corey'em. Po zauważeniu w czym nam przerwali, obaj się zaczerwienili.
Oddaliliśmy się od siebie z Theo. Po kilku sekundach niezręcznej ciszy odezwał się Corey.
- Przynieśliśmy pizze i gry! I nie ma nie chce wam się! E-e nie przyjmuje odmów.- Powiedział, po czym wszyscy się zaśmialiśmy. Usiedli na kanapie, otworzyli pizze i zaczęliśmy jeść.
Teraz grał Mason z Theo. Usiadłem między nogami chimery, chłopak usadowił ręce wokół mojej talii i grał dalej.
Corey usiadł na fotelu obok Masona.
Po kilku minutach gry Mason krzyknął, że wygrał, Theo odetchnął rezygnując i się we mnie wtulił. Mason zareagował na to jakby miał jakiegoś fangirla, na co Corey wybuchł śmiechem. Pudełka po pizzach leżały na podłodze, a my teraz robiliśmy drugą rundkę gry. Grałem z Corey'em. Było zacięcie. Chyba Mas go podszkolił.
W końcu jednym ruchem powaliłem Corey'a i się wyszczerzyłem. Corey westchnął, a Hewitt go przytulił. Reszta wieczoru minęła nam na oglądaniu filmów i graniu. Była już północ. Mason i Corey się z nami pożegnali i pojechali do domu.
Sprzątaliśmy teraz jedzenie i układaliśmy pudełka do gry. Raeken spojrzał na moją szyję.
Były tam dwie malinki. Uśmiechnął się, zadowolony z siebie.
- Teraz jesteś naznaczony przeze mnie. Nikt mi Cię już nie zabierze.- Zaśmiał się, wpiłem się w  jego usta i po oderwaniu się od siebie, wróciłem do sprzątania. Później
stwierdziliśmy, że się położymy.
Po prysznicu, poszliśmy do mojego pokoju. Spaliśmy w jednym łóżku. Leżeliśmy już pod kołdrą.
Theo powoli zasypiał. Patrzyłem się na jego twarz. Przydługa grzywka spadała mu na czoło. Wygląda tak przystojnie.
Odgarnąłem mu włosy z czoła i go pocałowałem.
Theo oddał pocałunek i pstryknął mnie w nos. Chwilę potem wtulił się w mój tors i poszedł spać. Spojrzałem jeszcze na telefon i oddałem się w krainę snu.

//////////////////////////

Hejka! Jak wam się podoba ten rozdział?
Dajcie znać w komentarzu! A teraz się już z wami żegnam, dziękuję bardzo za tyle gwiazdek i Tyle wyświetleń!
I WESOŁYCH ŚWIĄT!!!
Buziaki, Nela!<3
*890 słów*

Zagubieni // ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz