4. Kłótnia

1.4K 88 72
                                    

Udało mi się opublikować ten rozdział!
Następne mogą być trochę opóźnione!
*UWAGA* mogą występować w tym rozdziale wulgaryzmy

////////////////////

Liam pov:
Dzisiaj przez cały dzień w szkole, Hayden się do mnie kleiła. Po ostatniej sytuacji w barze, zrobiła się zazdrosna i chce zaznaczać terytorium. Mason, zabierał mnie gdzieś daleko od niej, tłumacząc , że to męskie sprawy, ale i tak na długo się jej nie pozbyliśmy.
-Jak Theo zobaczy, że ona Cię nie odstępuje na krok...- Powiedział Mason.
Trochę się zdziwiłem, bo co ma do tego Theo? Znaczy czasami mnie podrywa, ale tylko dla zabawy.
-A co ma do tego Theo?- zapytałem, bo chciałem usłyszeć jego wersję.
-Nie udawaj już, przecież widać, że was do siebie ciągnie.-Odpowiedział mój przyjaciel.
-Weź już nie przesadzaj.- Powiedziałem i odszedłem na trening lacrosse'a. Mason krzyknął na odchodne żebym się nie okłamywał, a ja na to tylko prychnąłem.
Po powrocie do domu buzowały w mojej głowie myśli, a co jak Theo czuje do mnie to samo co ja do niego? Albo się zgrywa i traktuję mnie tylko jak przyjaciela. Nie mogłem się odgonić od tych myśli, więc poszedłem spać. Była 17:00 więc mam jeszcze godzinkę przed patrolem.

Usłyszawszy budzik, wstałem i miałem jeszcze dwadzieścia minut przed patrolem. Przebrałem się i coś przekąsiłem, i ruszyłem na patrol do lasu.
Przed lasem, na parkingu czekał już Theo, przywitaliśmy się krótkim cześć i ruszyliśmy w głąb drzew. Po kilku minutach nic nie znaleźliśmy oprócz jakiegoś wilka, złapanego w pułapkę.

Między nami była cisza, ale przyjemna cisza. Mi było jakoś dziwnie, po tym co mówił Mason. Ale po kilku godzinach patrolu, było już dobrze. Czasami rozmawialiśmy na temat lacrosse'a albo łowców. Nagle poczułem zapach Hayden w pobliżu. Zdziwiło mnie to, bo czemu jest sama po środku lasu, nie zważając na łowców grasujących w Beacon Hills.

Nagle z za drzewa wybiegła wspomniana dziewczyna, przybiegła do mnie, przytulając i całując. Zszokowany zachowaniem Hayden, odwzajemniłem pocałunek. Nie było to dobrym pomysłem, na oczach Theo.

Theo pov:
Zobaczyłem Hayden wybiegającą z głębi lasu, spiąłem się, a to co zobaczyłem chwilę później wryło mnie w ziemię.
Hayden pocałowała Liama, a co najlepsze on odwzajemnił pocałunek. Poczułem jak w oczach stają mi łzy. Szybko wyminąłem dwójkę i poszedłem do auta. Gdy wsiadłem do samochodu, łzy samowolnie zaczęły mi płynąć po policzkach. Zacząłem płakać.
Tak, Theo Raeken, bez uczuciowy, chłodny Theo, płakał z powodu jakiegoś chłopaka. Wyjątkowego, który odmroził zamarznięte serce chimery i wplótł w nie nowe uczucie. A teraz te uczucie znikło i została pustka. Myślałem, że jestem z Liamem bliżej, że nam się układa. Myliłem się.

Liam pov:
Theo wybiegł z lasu. Odepchnąłem Hayden i pobiegłem za nim. Teraz do mnie doszło co zrobiłem. Pocałowałem się z moją byłą na oczach osoby, dla której najwidoczniej jestem kimś więcej niż przyjacielem. Próbowałem wyczuć zapach Theo, byłem już blisko. Chimera maskowała swoją woń, nie chciała bym ją znalazł. Wyczułem ból. Wiedziałem, że to on.

Theo pov:
Poczułem zapach Li, więc zacząłem zakrywać swój. Nie chciałem, by mnie znalazł, nie teraz. Lecz mój smutek i ból, był tak wyczuwalny, że wilkołak nagle wybiegł z lasu i biegł do mnie. Starłem łzy i wychyliłem szybę.
-Czego chcesz?- Zapytałem dość chłodno.
-Theo? Coś się stało? Dlaczego uciekłeś?- Zapytał zmartwiony, ale z poczuciem winy.
-Nie uciekłem, tylko skończyłem patrol, ty możesz już iść do swojej dziewczyny. Nie chciałem przeszkadzać.-Powiedziałem, lekko załamując głos.
-Ona nie jest moją dziewczyną! Nie wiem co się stało! Poza tym jaki jest twój problem?- Powiedział Beta.
-Taki, że jesteś kurwa kompletnym idiotą i nie pojmujesz tego, że cie kocham!?- krzyknąłem w jego stronę i z piskiem opon odjechałem, zostawiając go na środku drogi.

Liam pov:
Stałem tak na środku, dopóki nie przyszła do mnie Hayden. Olałem ją j poszedłem do domu. Cieszył mnie fakt, że Theo mnie kocha, ale mi nie wybaczy po sytuacji z moją ex. Postanowiłem go poszukać. Nigdzie nie czułem jego zapachu. Albo tak dobrze się maskował, albo coś mu się stało. Ale raczej to pierwsze. Po trzech godzinach szukania, poszedłem do domu. Przed zaśnięciem ostatni raz zadzwoniłem do Raekena. Nie odebrał.
-Theo...martwię się. Nie chciałem tego pocałunku. Proszę wybacz mi.- Nagrałem się na pocztę i łzy zaczęły mi płynąć po policzkach.

Następnego dnia, wydawało się, że wszystko jest dobrze, lecz nie widziałem Theo od czterdziestu ośmiu godzin i on nie daję, żadnego znaku życia. Opowiedziałem Masonowi i Coreyowi o sytuacji na patrolu. Oczywiście ominąłem tę na parkingu, ale nie wiedziałem co robić. Teraz jestem w kompletnej dziurze. Theo zniknął, łowcy nie odpuszczają, a Mason i Corey już nie dają rady. Cała wataha, która przyjechała do mnie, po pomoc, została wybita przez łowców.
Próbuje ratować Beacon Hills, ale już sam nie daję rady.

/////////////////////////

Hejka! Kolejny rozdział już opublikowany, teraz tylko czekać na wyjaśnienia, co się stało z Theo? Dowiecie się tego w następnym rozdziale!
Buziaki!<3

Zagubieni // ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz