12. Akcja cz.2

883 65 73
                                    

Liam pov:
Łowcy ze zbrojowni, zostali przez nas pokonani.
Jest tylko Monroe. Ukryła się w schowku.

Nagle drzwi się otworzyły i wyszła z nich ta sama kobieta. Miała w ręku pistolet z czterema nabojami z żółtym mordownikiem.
- Scott, Scott. Mordownik cię osłabi i będzie powoli zabijał. Ale ty nie będziesz teraz tym postrzelonym. Chcę zabić twojego betę.
Bo wiesz, ta wasza więź jest bardzo mocna.- Powiedziała do nas Monroe. Skierowała swój wzrok na mnie. Warknąłem.
- Tylko go tknij, a wyrwę Ci gardło.- Syknął zdenerwowany Raeken. Już był na siłach.
- Zgadzam się z Theo. Jeśli tylko wycelujesz w niego bronią. Po tobie.
Cała wataha na jednego?- Spytał rozdrażniony alfa.
- Oj kochaniutki, ja zawsze jest— - Zaczęła mówić Monroe, ale ktoś z tyłu ją uderzył i zemdlała.
- Krok przed nami bla bla bla.- Powiedział sarkastycznie Peter. Wszyscy wpatrywali się w niego zdziwieni.
Skąd on się tu do cholery wziął?
- Wasze zszokowane miny są piękne, ale z przykrością muszę przerwać ten moment, bo ta łowczyni zaraz się obudzi.- Dodał starszy Hale.
Scott wziął Monroe, Lyds szła ze Stilesem za ręce, a ja wziąłem pod ramię Theo.

- Li, teraz to już w ogóle wszyscy się dowiedzieli.- Szepnął do mnie Raeken.
- Pieprzyć to, dzięki temu żyjesz.
Więc teraz możemy swobodnie ze sobą chodzić.- Odpowiedziałem mu.
Theo się zaśmiał i pocałował mnie w czoło.
Teraz się zastanawiam, jak to wytłumaczyć reszcie.

Scott pov:
Niosłem Monroe, jeszcze się nie obudziła.
W mojej głowie buzowały myśli. Ale, że Liam jest z kimś takim jak Raeken. Moja beta i chimera, która próbowała mnie zabić? Eh poprawka-zabiła?
Muszę sobie porozmawiać z Liamem.
Oj to nie będzie miła rozmowa.

Liam pov:
Byliśmy już w samochodzie.
Ja, Theo, Mason, Corey, Alec i Nolan w aucie Masona. Dalej się zastanawiam jak my się tam zmieściliśmy.
Theo głowa leżała na moich kolanach, Alec i Nolan żywo o czymś rozmawiali, a Mason i Corey trzymali się za ręce.
- Wiedziałem! Thiam to prawda!- Krzyknął uradowany Mason.
- Yhmm- Mruknąłem i czesałem włosy Theo.
- A co to ten cały thiam?- Spytał Raeken.
- Połączenie waszych imion, Liam i Theo.- Odpowiedział Corey.
- Od początku coś was do siebie ciągnęło haha.- Dodał.
Theo mruknął okej i się do mnie przytulił. Reszta drogi mijała nam swobodnie. Theo usnął wtulając się w mój tors, a ja próbowałem zostać przytomny, ale poddałem się i zasnąłem.

Byliśmy już na miejscu, otworzyłem oczy i spojrzałem na chłopaka leżącego na moim torsie. Był taki spokojny.
- T, już jesteśmy..- Szepnąłem do niego, on w odpowiedzi coś mruknął i otworzył oczy.
Wszyscy wysiedli z samochodu.
Malia i Stiles rzucili nam wredne spojrzenia. Czyli jeszcze Stiles'owi nie podoba się nasz związek. Super.
Byliśmy w lofcie Dereka. Monroe już się obudziła, teraz leżała w kącie związana, z zaklejoną buzią.
- Okej, um to co teraz robimy Scott?- Odezwał się Stiles.
- Zamkniemy ją tutaj u Dereka, później będzie w areszcie, dopóki nie odwoła łowców polujących na Liama.- Odpowiedział alfa.
Wszyscy przytaknęli.
Scott westchnął i spojrzał na mnie i na Theo. Wszyscy podążyli wzrokiem za Alfą i wszyscy patrzeli się na nas. Zaczerwieniłem się. Pewnie wyglądałem wtedy jak pomidor.
Theo odchrząknął, a Scott podniósł brwi.
- Okej to co do cholery się między wami dzieje?- Zapytał Stiles.
Wiedziałem, że to kiedyś nadejdzie, ale że tak szybko...
Zestresowałem się.
Theo widząc moje zmieszanie się odezwał.
- Jesteśmy razem...- Zaczął. Przerwał mu Scott mówiący, że to widzą. Uh trochę chamsko.
-...Od dwóch miesięcy...- Dokończył, zszokowane miny reszty były bezcenne.
Malia warknęła i uderzyła Theo w twarz.
Ten się zachwiał, złapałem go i odwarknąłem.
- Co do cholery? Malia!?- Krzyknąłem.
- Wiesz kim on jest! Morderca i psychopata! Jak możesz mu ufać?!- Odkrzyknęła w moją stronę i szykowała się do następnego uderzenia. Scott w końcu zareagował.
- Też nie pochwalam ich związku, ale nie bijmy się teraz!- Powiedział alfa.
- Szczęścia chłopaki!- Pisnęła Lydia, a Stiles obrzucił ją wrogim wzrokiem.
- A ja wam tego nie życzę. Li na prawdę myślisz, że się zmienił?!- Spytał mnie Stilinski.
- Wciąż tu jestem.- Dopowiedział sarkastycznie Raeken.
- Zamknij się!- Krzyknęli do niego w tym samym czasie Malia i Stiles.
Nasza mała „paczka" była z nas dumna, a Malia, Stiles i Scott chcieli mnie powiesić. Rozumiem, że mogą być źli, ale to moje życie, mogę kochać kogo chce.
A tą osobą jest właśnie Theo Raeken.
Scott się wkurzył, Malia chciała rozszarpać Theo, tak samo jak Stiles.
Lydia, Mason i Corey nam kibicowali,
a Alec i Nolan mieli to gdzieś.

Scott wziął mnie na stronę, by porozmawiać.
- Zanim cokolwiek powiesz po prostu mnie wysłuchaj Liam.-Powiedział pierwszy Scott. Kiwnąłem głową.
- Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej, ale Theo? Przecież wiesz co on zrobił, jaki jest. Jest mordercą, zabójcą własnej siostry, zmusił Cię do zabicia mnie! A wtedy wysłaliśmy go pod ziemię.. przecież sam wiesz co zrobił!- Moje ciśnienie podnosiło się z każdym słowem Scotta. Nie wytrzymałem.
- Nie było Cię prawie rok! Nie wiesz jaki on jest teraz. Zmienił się, nie rozumiesz tego!
I to jest moja sprawa z kim chodzę, kogo kocham, nie wasza! I nie mów mi, że chcesz dla mnie najlepiej, bo narazie Ci to nie wychodzi!! I zostawcie nas w spokoju!- Powiedziałem, zdenerwowany tą sytuacją, odszedłem od niego, wziąłem Raekena za rękę i spojrzałem się na Masona i Corey'a.
Ruszyli za nami i wyszliśmy z loftu.

Wsiedliśmy do auta, byłem wnerwiony przez Scotta. Moje oczy były już żółte i nie przestawałem warczeć.
Theo położył swoją dłoń na mojej i się uśmiechnął. Uspokoiłem się trochę.
Położył głowę na moim ramieniu i powiedział, że będzie dobrze.
Chciałbym, żeby tak było..

- Ym, to gdzie was odstawić? Do Liama czy do Theo?- Spytał nagle Mason.
- Może lepiej, żebyśmy trzymali się wszyscy razem. Niewiadomo do czego łowcy się posuną, by znaleźć ich lidera.- Powiedział Corey.
- Corey ma rację. Nie rozdzielajmy się.- Dopowiedział Nolan.
- A ja nadal nie wiem co ja tu z wami robię...- Zaśmiał się Alec.
Wszyscy rzuciliśmy mu mordercze spojrzenie i ucichł.
- Czyli jesteście razem od dwóch miesięcy? Jak ja mogłem tego nie zauważyć.- Rzekł Mason.
- Ja szczerze mówiąc od dawna wiedziałem, że coś się między wami dzieje. Myślicie, że nie czułem na spotkaniach, że Liam pachniał jak Theo, albo odwrotnie?- Powiedział Alec.
Zdziwiłem się, bo nic tego nie pokazywało.
- Dobra nie ciągnijcie tematu, narazie dajcie spokój.- Powiedział stanowczo Raeken i wtulił się jeszcze bardziej w moje ramię. Utkwiłem wzrok ślepo za okno, gdy nagle Mason zatrzymał samochód.
- Chłopaki, mamy mały problem.- Powiedział Mason. Spojrzałem, a tam łowcy okrążyli samochód z bronią w ręku.
Theo odrazu wstał i popatrzył na mnie.
- Okej, Alec, Theo, bądźcie gotowi.- Szepnąłem do nich. Corey'a już nie było, czyli zniknął, pewnie próbując wyrwać nas z tej sytuacji.
- Corey, otworzę drzwi, wymkniesz się, a my załatwimy przetarg.- Powiedziałem.
Theo mnie złapał za rękę. Widziałem w jego oczach ból.
- Ja pójdę.- I zanim cokolwiek zdążyłem zrobić Theo był już na zewnątrz.
Corey wyszedł.
- Panowie, po co te nerwy,
na początek, dlaczego chcecie nas rozstrzelać?- Rzucił im swój chytry uśmieszek.
- Gdzie jest Monroe! Gdzie beta Scotta McCalla?! - Krzyknął jeden z łowców naładowując broń.
Nie jest dobrze.
Nagle Ktoś powalił jednego z łowców, to chyba miał być znak od Corey'a. Alec i ja wyszliśmy pomóc Theo. Znokautowaliśmy razem całą paczkę łowców.
Nikomu z nas się nic nie stało.

- T, jak się czujesz?- Spytałem się Raekena.
- Dobrze, dzięki tobie wilczku.- Odpowiedział i pocałował mnie w szczękę.
- HEJ HEJ HEJ nie w moim aucie panowie!- Zaśmiał się Mason, później wszyscy inni.
W końcu dotarliśmy do mojego domu.
Rodziców nie było, idealne miejsce, by się ukryć.
Weszliśmy do domu i spojrzałem na telefon. Kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od Scotta i innych z watahy.

Theo poszedł na górę obmyć się z krwi, a chwilę później poszedłem za nim.
Nolan z Alec'iem usypiali na kanapie, a Mas i Corey się przytulali.
Poszedłem na górę i usłyszałem ciche jęknięcie. Wpadłem do łazienki, a tam Theo cały w krwi, okazało się, że rana wciąż się nie zagoiła.
- Theo!- Krzyknąłem i pomogłem mu założyć bandaż.
- Li, dałbym radę.- Powiedział do mnie Theo. Zaśmiałem się i pstryknąłem go w nos.
- Ty nic byś beze mnie nie zrobił kotku.- Odpowiedziałem drocząc się z nim.
- Ha ha bardziej piesku, koty też są fajne ale w naszym przypadku bardziej psy.- Rzekł i pocałował mnie w usta. Poczułem jak zabieram mu tym sposobem ból.
- Li, nawet jak nas nie akceptują musisz być w stadzie Scotta.- Powiedział.
- Wiem, ale będzie mi trudno jeśli nie zaakceptują osoby którą kocham.- Powiedziałem i Raeken mnie przytulił.
- Też cię kocham wilczku..- Odpowiedział Theo.
Usłyszeliśmy kłótnię na dole.
Poczułem Scotta, całą watahę.
- Są tu. Wyczuli nas.- Powiedział Theo i zaczął zakładać bluzę. 
Zeszliśmy na dół.
- Liam!- Scott warknął na mnie i złapał za ramię.
- Chyba wyraziłem się jasno.- Wycharczałem na niego.

///////////////////////

Heja! Kolejny rozdział! I na zapas życzę wam Wesołych świąt!!!
Scott nie pochwala związku Theo i Liama, jak myślicie co zrobią z tym faktem?
Dziękuję wam za tyle gwiazdek i wspaniałych komentarzy!
Nela <3
*1420 słów*

Zagubieni // ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz