Rozdział 9

309 19 10
                                    

[Liścik]


O poranku następnego dnia Charlie wstała nieco wcześniej niż inni, można powiedzieć, że wstała już w nocy. Słońca nie było wcale, a mrok ograniczał widok do kilku kroków przed sobą. Chodziła po dolnym piętrze w tą i z powrotem, trzymając w ręku zgniecioną karteczkę. Dziewczyna od czasu do czasu spoglądała na zawartość kartki i ponownie zgniatała ją, tym samym ponownie się rozmyślając. Powtarzała tą czynność bez zmiany kilka razy z rzędu. Charlie usiadła na fotelu, znajdującym się w lobby zakrywając twarz małą dłonią próbując się skupić. Przemyślenia przerwał jej dobiegający z góry cichy odgłos dudnienia i skrzypienia starych desek. Ten dźwięk oznaczał tu tylko jedno, ktoś schodzi ze schodów. Charlie szybkim ruchem odłożyła karteczkę do kieszeni w swojej marynarce. Dudnienie ze schodów było coraz wyraźniejsze i głośniejsze. Zza łuku dekorującego schody wyłonił się cień, o jasno czerwonych przymrużonych oczach. 

- Coś cię trapi moja droga?

Z ciemności dobiegł znajomy głos . Blondynka spojrzała się w stronę źródła głosu. Z cienia wyłonił się lekko zaspany Alastor, otulony puszystym, czarnym szlafrokiem. Dziewczyna spuściła wzrok. 

- Nie, czemu pytasz?

Zapytała niepewnie, upewniając się, cze skrawek papieru nie wystaje jej z poza kieszeni marynarki.

- Ponieważ jest trzecia w nocy, a ty od ponad piętnastu minut, bez przerwy chodzisz po parterze.  

Dziewczyna zrozumiała, że mimo jej starań, jej kroki, były jednak słyszalne. Siedziała chwilę w ciszy, zastanawiając się, czy powiedzieć prawdę, czy udawać, że nic się nie stało.

- Al...

Zaczęła Charlie wyciągając pogniecioną karteczkę z kieszeni.

- ...Znalazłam to wetknięte w drzwi wejściowe.

Powiedziała, wręczając jednocześnie wręczając mężczyźnie skrawek papieru. 

- Jest od Vaggie. Prosi, abym odpuściła sobie pomysł z hotelem... dla niej.

Mina dziewczyny zamarła, jakby czytała to pierwszy raz. Mężczyzna przyjrzał się kartce, odczytując jej zawartość. Złożył ją na cztery równe części i wyciągnął ją z powrotem do dziewczyny, spoglądając się na nią poważnie. 

- Średnio kusząca oferta, nie sądzisz?

Zapytał się Charlie, która nie odpowiedziała demonowi na pytanie. Dziewczyna oparła głowę o swoją opartą na stoliku głowę zakrywając przy tym swoje oczy. Mina Alastora momentalnie zrzedła.

- Charlie, nie mów, że myślałaś o porzuceniu tego projektu!

Blondynka spojrzała się w stronę mężczyzny zdezorientowana.

-Zastanawiałem się nad tym.

-Charlie! Naprawdę chcesz poświęcić to wszystko dla kogoś takiego jak...

- Ona jest inna niż wy wszyscy!

Przerwała lekko zdenerwowana wypowiedzią demona, Charlie.

- Vaggie jest inna. Miła. Uprzejma. Nie jest tak straszna i mordercza jak inni. Ona...

- Jest w piekle...

Przerwał spokojnym głosem Alastor kładąc złożoną kartkę na stole.

- Może cię to trochę zdziwić, ale to jest piekło, tu nie trafia się za dobre, godne i niewinne życie, a za nasze błędy i grzechy. Ona jest taka sama jak inni, umie to po prostu ukrywać. 

Dziewczyna wstała z siedzenia i zaczęła szybkim i pewnym krokiem iść w stronę Alastora, który zachowawczo zaczął się cofać. Blondynka była na tyle poddenerwowana wypowiedzią mężczyzny, że przybrała pełną formę demona.

- Jak śmiesz mówić tak o niej! Nie znasz jej tak dobrze jak ja! Ona jest inna, różni się od zwykłych grzeszników!

Mówiła zdenerwowana Charlie, nie przestając zmuszać demona do odwrotu. Cała sytuacja trwała do momentu, gdy Alastor przestał się ostrożnie cofać i stanął pewnie w miejscu. Szybkim ruchem złapał dziewczynę za ramiona i pochylił się do niej. Na jego twarzy współczucie zastąpiła złość i uczucie niesprawiedliwości, które Alastor próbował ukryć.

- Czy osoba inna niż my, szantażowałaby ciebie w taki sposób!

Powiedział stłumionym głosem mężczyzna. W pokoju nastała cisza. Złość Charlie momentalnie zniknęła, razem z jej pełną formą demona, a dziewczyna stała chwilę zdezorientowana. Najwidoczniej dotarła do niej argumentacja Radio Demona. Charlie wróciła na swoje miejsce  i opierając się o fotel. Alastor poprawił sobie tylko rękawy od szlafroku i westchnął ciężko.

- Wybór należy do ciebie, moja droga.

Szepnął i spokojnym krokiem udał się z powrotem do pokoju. W środku odczuwał bezradność i złość na siebie i na swój los. Wchodząc do pokoju, natychmiastowo zakluczył drzwi. Ze swojego pokoju, tak jak zwykle dobiegała radosna muzyka z lat 30', którą mężczyzna włączał za każdym razem, gdy tylko się budził. Mężczyzna nie mógł znieść tego odgłosu. Gwałtownym ruchem podniósł włożoną do gramofonu płytę, a następnie cisnął nią o ścianę, z taką siłą, że ta popękała, niczym delikatne i cienkie szkło. W pokoju zapanowała pożądana przez mężczyznę cisza i spokój. Alastor udając się w stronę swojego łózka przecierał tylko oczy. 

- I po co mi to było...?

Zastanawiał się głośno, siadając jednocześnie na łóżku. Demon spojrzał się na wiszący na ścianie zegar wskazujący wczesną godzinę poranną. 

- To nie był dobry pomysł . To miejsce ma na mnie zły wpływ i ja mam zły wpływ na to miejsce...

Mówił sam do siebie. Alastor stwierdziwszy, że nie zaśnie, wstał z łóżka i zaczął się kierować w stronę szafy. 

- Tak będzie najlepiej.

Przytakiwał sam sobie, ponownie przemyślając wszystkie swoje dotychczasowe osiągnięcia i czyny. 

- Ale w takim razie, co z Huskiem i Niffty? 

Alastor westchnął ciężko i spojrzał do swojej wypchanej, jakimś miękkim materiałem kieszeni. Uśmiechnął się delikatnie i ponownie zaczął się ubierać

- Najwidoczniej przyszedł na nich czas...

Stwierdził demon nieprzerwanie uśmiechając się szczerze. Spojrzał jeszcze tylko ostatni raz w znajdujące się w pokoju lustro i wyszedł z pokoju, zostawiając klucz w zamku.

- Najwidoczniej przyszedł czas na mnie...

Mruknął demon wychodząc na korytarz. 


Small RedemptionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz