𝔼𝕡𝕚𝕝𝕠𝕘

8 1 0
                                    

     Nikt nie jest wystarczająco dobry. Cały świat się rozpada w momencie, gdy zaczynamy wątpić w samych siebie. Utrata kogoś najbliższego, to chyba najgorsze co może przydarzyć się złamanemu człowiekowi. Wspominając nasze wspólne chwile, ciągle mam w głowie myśl, że już nie wrócą. Nie umiemy cofać się w czasie, a nowych już nie stworzymy. Zostaną filmem, który z czasem zatrze się w mojej podświadomości. Zawsze byłem przekonany, że robię wszystko, by doprowadzić samego siebie do szczęścia. Nie byłem sentymentalny. Dawałem z siebie sto procent. Po tym jak moja rodzina się rozpadła podświadomie szukałem miłości, tworząc wizerunek, którego sam zacząłem się bać. Jeżeli stara fotografia jest wspomnieniem, to co znaczy taka, którą przedarto na pół? 

     Rozpadłem się jak kruche szkło. Nigdy nie wierzyłem, że czyjakolwiek śmierć wpłynie na mnie aż do takiego stopnia. Byłem głupcem, sądząc, że ten chłopak nie jest mi już potrzebny. Nie umiem bez niego żyć. Wcześniej zrzucałem winę na obce uczucie, a tym razem, kto stanie się moją ofiarą? Czas obwinić samego siebie. Kochałem go. Podziwiałem... Czy był odważny? Raczej głupi. Chciałem go uszczęśliwić i powinienem być na niego zły. Ale... Jestem zdruzgotany. Nadal nie dociera do mnie, że jego już nie ma. Wyrwał mi spory kawał serca. Otworzył oczy. Zamienił w kukłę. Przez niego straciłem wiarę w swoją nadludzką moc. Znów stałem się słabym człowiekiem. Nadal boli. 
     Za mną naprawdę kilka, ciężkich dni, w których nie umiem podnieść się z łóżka. Szef wydzwaniał do mnie codziennie, dopóki telefon się nie rozładował. Nie mogę go naładować. Nie mam na to siły. Drzwi do pokoju nadal pozostają zamknięte, a ja tkwię na swoim łóżku, pusto wpatrując się w kilka pozostałych po nim zdjęć przyklejonych do sufitu. Codziennie słyszę prośby Teshy, żebym wyszedł, ale... Nie mogę. Wiem, że zostawia pod drzwiami jedzenie. Przepraszam, nie mogę nic przełknąć od kilku dni. Wielka gula w gardle sprawia, że szczypią mnie oczy. Brakuje mi oddechu. Nadal wszędzie czuję jego zapach. Ten pokój jest przesiąknięty jego osobą. Jest wszędzie. Potrzebuję go. Wolę... Chyba potrzebuję czasu. To właśnie martwi ją najbardziej. Izoluję się. Nie mogę spać, bo w snach widzę jego twarz. Te oczy, uśmiech, głos... To wszystko mnie prześladuje. Jest jak najgorszy, powracający koszmar. Nienawidzę go. Obiecał, że nigdy mnie nie opuści. Obiecał, że zawsze będzie stał po mojej stronie. Ale on... Nie przejdzie mi przez myśl, co takiego zrobił. Nienawidzę go jeszcze bardziej. Nie mogę w to uwierzyć. Nie pozwalałem mu odejść, ale czy musiał uciekać w ten sposób?! Zawsze był szalony i odważny, ale nie sądziłem, że aż tak bardzo potrzebuje wolności. Największy kretyn świata! Kochałem go... 
     Dostałem wezwanie na przesłuchanie. Badają okoliczności jego śmierci. Boję się. Nie mam siły mierzyć się z rzeczywistością. Leżąc na łóżku, czuję się pusto, ale przynajmniej dalej mogę wierzyć, że to paskudny koszmar, z którego zaraz się wybudzę. Mam wrażenie, że moje serce przestało bić z chwilą, w której zdecydował się zniknąć. Wyciągam dłoń w górę, próbując schwycić jeden z jego uśmiechów. Spoglądam przez palce na jego twarz. To jak porażenie prądem. To tylko zdjęcia, które nic już nie znaczą. Nie mogę na niego patrzeć. Zwymiotuję, jeżeli jeszcze raz otworzę oczy, a on będzie mamił mnie swoim niewinnym wyglądem. Potwór. Fikcja. Zniszczył mnie. Podrywam się z miejsca, sięgając dłońmi do wszystkich fotografii, które po nim pozostały. Rozpaczliwie zrywam każdą z nich paznokciami, czasem z kawałkami farby sufitu. Otacza mnie deszcz jego piękna, gdy zdeterminowana siostra wchodzi do mojego pokoju przy pomocy zapasowego klucza. Kiedy staje w progu, widzę zmartwiony wyraz jej twarzy. Zaciskam dłoń na mojej ulubionej, starej fotografii, mnąc ją między palcami. Tesha przestępuje krok w moją stronę. Moja bańka pryska. Nie mogę wiecznie w niej tkwić. Muszę ruszyć dalej. Wiem, że już nie wróci. Parskam ironicznym śmiechem, czując jak coś mokrego i zimnego spływa po moich policzkach. Płaczę? Jak żałośnie. Czy nie mówiłem mu zawsze, że jesteśmy tylko ludźmi? Kłamałem. Nie znoszę w sobie tej części.

Stara fotografiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz