#𝟙𝟠

10 2 0
                                    

📼📼📼

     Całe święta nie wystawia nosa poza mój pokój. Nie licząc kilku momentów, w których czuję, że ma mi złe to jak skończyliśmy, między nami jest raczej normalnie. Normalnie na tyle, na ile mogłoby być w przypadku sytuacji, które zaistniały. Uśmiecha się zwyczajnie i sam szuka kontaktu fizycznego. Zwykle nie wykracza on poza przypadkowe muśnięcie czy spontaniczne przytulenie. Staram się jak mogę nie zarzucać go swoimi sprzecznymi uczuciami, czując, że przeżywa jakiś kryzys, o którym nie mam pojęcia. Chcę mu dać jak najwięcej wsparcia, którego nigdy ode mnie nie otrzymywał. Chcę być lepszym sobą. To chyba najdłuższy czas w naszej wspólnej historii, który spędzamy tak dobrze. Chyba nasz najlepszy czas. Mam wrażenie, że coś, co dotąd nie pozwalało zachowywać mi się przy nim swobodnie, po prostu znika. Stajemy się prawdziwymi przyjaciółmi. Może od tego powinniśmy zacząć? Brakuje mi tylko jego bliskości, której nigdy wcześniej mi nie szczędził. Widząc jednak jego obrażenia, nie mam odwagi zainicjować żadnego kontaktu, wykraczającego poza naturalny przebieg relacji. Jest dobrze. Naprawdę dobrze. Normalnie. Pierwszy raz czuję, że czyjaś obecność sprawia mi przyjemność. Zaczynam dostrzegać jak bardzo za nim tęskniłem. Jest cierpliwy i czuły, mimo dotychczasowych nieporozumień między nami. Dzięki temu, co dzieje się podczas tego magicznego czasu świąt, wierzę, że jeszcze mogłoby nam się udać. Staram się bardziej niż zwykle, więc czemu miałoby nie wyjść? Gdybym tylko mógł pozbyć się z podświadomości nieznajomego niepokoju. Czuję, jakby coś próbowało dać mi do zrozumienia, że to zaledwie cisza przed ogromną burzą.
     Pierwsze, większe wątpliwości w moim umyśle sieje Tesha. Jest zmartwiona tym, że Seyin od prawie tygodnia przesiaduje w naszym mieszkaniu i nikogo nie interesuje co się z nim dzieje. Przez nią zaczynam wariować. Chcę mu ufać, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że ukrywa się u nas przed życiem, które niedawno rozpoczął. To okres świąteczny. Czy jego ojciec nie chciałby spędzić z nim trochę czasu? Niepokoi mnie ten brak reakcji. Żadnych telefonów, ani wiadomości. Już wolałbym chyba zobaczyć policję stojącą u progu mojego domu. To pozwoliłoby mi chociaż na chwilę odetchnąć i uspokoiło by moje obawy. Martwię się o niego. Nie ma apetytu i nie mówi zbyt wiele. Z drugiej strony boję się, że możliwe pytania znowu wprowadzą między nas konflikt, a przecież już jest tak dobrze. A nawet więcej. Znów mogę go dotykać. Znów czuję, że się otwiera. Znów mam wrażenie, że mógłby być tylko mój. Kocham go i egoistycznie nie chcę tego psuć. Wobec swoich pobudek zbywam siostrę, dając jej do zrozumienia, żeby pilnowała własnych spraw. Mam wielkie wyrzuty sumienia z powodu tego co się stało. Nie tylko samego wypadku, ale również tego co było i możliwie wciąż jest między nami. Jestem sfrustrowany. Chciałbym mu naprawdę wiele powiedzieć, ale kiedy czuję, że jestem już gotowy, nachodzą mnie wątpliwości. Nie potrafię. Brakuje mi odwagi. Boję się jego reakcji. Boję się, że wyjdzie i znów zostawi mnie samego. Nie zniosę znów tej irracjonalnej tęsknoty. Mimo tego, że nic nie rozumiem, nie chcę by odchodził. Zrobię wszystko. Nadal go kocham, nawet jeżeli on nie kocha już mnie. Nawet jeżeli jestem tylko jego ucieczką w przeszłość. To on jest pierwszą, tak ważną dla mnie emocjonalnie osobą. Wydaje mi się, że chociaż boli, nie powinienem być zdziwiony. Jest dla mnie ważny.
- Porozmawiaj z nim - prosi mnie po raz tysięczny Tesha, gdy schodzę na dół by zrobić nam obu coś do jedzenia. Postanawiam tego nie komentować, wyciągając z kuchennej szafki dwa talerze. - Skoro i tak tu przesiaduję, to chcę chociaż wiedzieć czy jego ojciec nie ma z tym problemów. Nie dziwi cię, że po miesiącach nieobecności w twoim życiu tak po prostu u ciebie mieszka i udaje, że wszystko gra?! - rzuca rozjuszona, uderzając otwartą dłonią w blat szafki tuż obok mnie. Mimo dotąd spokojnego tonu, szybko zaczyna się denerwować. Wzdycham, nie mówiąc absolutnie niczego. Rozumiem jej zniecierpliwienie i sam chciałbym się czegoś dowiedzieć, ale mam wrażenie, że to nadal zbyt świeża sytuacja. Spoglądam przez ramię na schody, sprawdzając czy przypadkiem Seyin nie jest w stanie nas usłyszeć. Martwię się. Wiem, że Tesha ma rację, ale jej morały nie sprawią, że zmienię zdanie. Nie będę naciskał, dopóki pozwala mi być blisko siebie. Wiem jak bardzo to egoistyczne. Ale taki właśnie jestem. Samolubny. - Haru, zrób coś. Martwię się. Nie wiemy co się z nim dzieje, a zachowuje się... dziwnie - znów próbuje przemówić mi do rozsądku. Przygryzam dolną wargę. Nie wiem jak miałbym ją uspokoić, samemu będąc nie do końca przekonanym. Jestem mocno zdezorientowany, ale... To nie tak, że się myli. Po prostu wolałbym myśleć, że właśnie tak jest. Łatwiej mi jest ignorować jego zachowanie, niż męczyć się po raz kolejny z niepotrzebnym odrzuceniem. Skoro nie chce mi powiedzieć, to nie mam zamiaru naciskać. Nawet jeżeli ewidentnie coś nie gra. Boli mnie tylko, że mi nie ufa. Naturalnie, zasłużyłem. Po tylu krzywdach, które mu wyrządziłem zasługuję na wszystko co spotyka mnie z jego strony. Ale nawet to nie jest w stanie mnie zniechęcić. Wciąż wierzę, że należy tylko do mnie. Gdyby tak nie było, nigdy więcej by tu nie przyjechał.
- Ojca nie ma. Praca nie wybiera, więc ja miałem jechać do matki na święta. Zrezygnowałem, bo jestem trochę do tyłu z nauką. Wolał, żebym nie zostawał sam, ale ostatecznie wyraził zgodę. Wróci przed Nowym Rokiem. Nie dzwońcie. Raczej nie będzie zachwycony, że złamałem zakaz włóczenia się i wyjechałem poza miasto. Zwłaszcza do Haru. Nie znosi go - wzrusza niedbale ramionami, ot tak wyjaśniając tajemnicę, która od tygodnia wierci nam dziurę w brzuchach. Mówi w taki sposób, jakby zupełnie mnie tutaj nie było. Staje na ostatnim stopniu, podpierając się ręką o ścianę. Tak jak sądziłem, wszystko słyszał. Czuję jak końce moich uszu zaczynają lekko szczypać z powodu wstydu. Utyka, przesuwając się powoli w naszą stronę. Tesha machinalnie podsuwa mu krzesło w odpowiedzi otrzymując jego szczery uśmiech. W porównaniu do mnie, jej wcale nie jest głupio. - Jeżeli wam przeszkadzam, to nie problem żeby...
- Nie przeszkadzasz. Tesha przesadza - zaprzeczam pośpiesznie, wracając do gotowania. Oboje wzdychają, nie mówiąc nic więcej. W kuchni panuje dosyć napięta atmosfera. Seyin spogląda melancholijnie w głąb mieszkania, uśmiechając się dziwnie. Wiem, że moja siostra nadal ma wątpliwości, bo należy do tych osób, które muszą dziesięć razy sprawdzić wszystkie opcje, zanim wybiorą jedną, tą najbardziej wiarygodną. Wielokrotnie przejechałem się na jej podejrzliwości, która nie pozwoliła mi na ukrywanie mniejszych bądź większych przewinień. I chociaż oboje nadal nie czujemy się wystarczająco spokojni, z naszych ust nie pada więcej żadne pytanie. On nie mówi za wiele, a ja delektuję się naszą wspólną ciszą. Tak jest wygodnie.  
     Upływają kolejne, świąteczne dni, a on wciąż daje mi wyraźnie odczuć, że nie będzie między nami więcej, niż to, co jest obecnie. Trochę boli. Nocami czuję się rozdrażniony samą myślą, że śpi obok i nie mogę go ruszyć w żaden sposób. A on bezbronnie wtula się we mnie, obdarzając moją samokontrolę pełnym zaufaniem. Nawet nie wie jak wielką trudność sprawia mi trzymanie się od niego z daleka. To co zwykle było dla mnie czymś naturalnym, teraz wydaje mi się najbardziej zakazane. Nie wiem jak długo ma zamiar testować moja silną wolę, ale z dnia na dzień obawiam się coraz mocniej, że pewnego dnia pęknę i zrobię coś, czego obaj będziemy żałować. Kiedy bezpośrednio po Nowym Roku decyduje, że wraca do domu, nie zatrzymuję go. Chciałbym, ale nie robię tego. Daję mu wolną rękę. Ten czas, w którym tu przebywał, okropnie mnie wyczerpał. Głównie emocjonalnie. Potrzebuję przestrzeni, żeby jakoś radzić sobie z domniemaną przyjaźnią. A jednak wydaje się być wściekły, że nie zamierzam go prosić, by został. Bez wylewnych pożegnań pakuje swoje rzeczy i wychodzi, odmawiając mojej propozycji odwiezienia go do domu. Zaraz po zamknięciu się za nim drzwi się, czuję żal, ale również ogromną ulgę. Nawet jeżeli to ostatnie nasze spotkanie, a na następne będę musiał długo czekać, to zaczynałem mieć powoli dość tej dziwnej sytuacji. Potrzebuję spokoju. Muszę to zrozumieć. Skoro on nie wierzy mi, że się zmieniłem, to czy jest sens to dalej ciągnąć? Chyba przestaję już wierzyć, że to co mieliśmy jest nam pisane. Może najwyższy czas odpuścić? Jeżeli nawet ja to rozumiem, to powinien być zadowolony. Wreszcie wygrał. Zostawię go, tak jak tego chciał. Mam dość.  

Stara fotografiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz