#𝟛

15 1 0
                                    

📼📼📼

     Jest dziwnie. Wkracza do pokoju powoli, rozglądając się czujnie wokół. Wydaje się oceniać wnętrze, ale z jego strony nie pada żaden komentarz. Chyba nawet nie przeszkadza mu bałagan, jaki tutaj panuje. Wręcz przeciwnie. Wygląda na zainteresowanego moją przestrzenią osobistą, której wcześniej nie miał okazji zwiedzić. Uśmiecham się nikle, niemal wpychając go do środka. Zamykam za nami drzwi, stawiając ostrożnie reklamówkę z alkoholem na zakurzonym biurku, po czym rzucam się bezpośrednio na łóżko. Stoi w miejscu, nie bardzo wiedząc co powinien ze sobą zrobić. 
     Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przyjemnie dopełnia to wnętrze. Przez głowę przemyka mi nieprzyzwoita myśl, że złoty kolor jego włosów doskonale komponowałby się na granacie mojej pościeli, a jasne oczy rozświetliły moje noce, jak gwiazdy z którymi pomyliłem je jeszcze nie tak dawno. Wzdrygam się, przerażony tokiem własnego myślenia. To chore, że pod wpływem znudzenia, jestem w stanie patrzeć na niego w taki sposób. To przez uczucia, które zawsze gromadzą się we mnie, gdy jest w pobliżu.
- Możesz siadać gdzie chcesz - zachęcam go, zauważając, że nadal tkwi w miejscu, chłonąc wzrokiem każdą rzecz znajdującą się w pokoju. Uśmiecha się cierpko, zapadając w skórzanym fotelu stojącym pod oknem. - Palisz? - zagaduję do niego, unosząc na chwilę biodra, by z tylnej kieszeni wyjąć opakowanie po starych papierosach, w których trzymam te skręcane od Fenry. Zaprzecza gwałtownie, wbijając we mnie nieco niepokojące spojrzenie. Prycham, wzruszając ramionami. - No tak, jesteś dzieciakiem - stwierdzam obojętnie, wkładając jeden koniec papierosa do ust. Odpalam go zapalniczką leżącą na szafce przy łóżku. Odkładam obie rzeczy na podłogę. Rozciągam się, wbijając wzrok w sufit. Patrzy na mnie, gdy zaciągam się po raz pierwszy. Uniszę się do siadu, wspierając dłonią za plecami. Gdy na niego patrzę, wygląda na skrępowanego, a może wręcz zawstydzonego. Zaciska usta, udając, że nie przeszkadza mu wznoszący się w pokoju dym. Unoszę cynicznie jeden kącik ust, podrywając z zajmowanego miejsca. Przysuwam się bliżej niego, po czym pochylam tuż nad jego twarzą, by otworzyć okno. Milczy. Gdy się odsuwam, widzę jak zaciska powieki, wstrzymując oddech. Moja skóra brzucha prawie dotyka jego nosa. Widząc jego postawę, postanawiam się z nim trochę podroczyć. - Chcesz spróbować? - pytam, owiewając swoim oddechem jego twarz. Wzdryga się, otwierając gwałtownie oczy. Czerwienieje, widząc odległość jaka nas dzieli. Przysuwam skręta w stronę jego ust. Jak zahipnotyzowany uchyla wargi, po czym wciąga ostry dym w płuca. Zabieram papierosa. Krztusi się, a w jego jasnych oczach stają łzy. Parskam cichym śmiechem. - Widzisz? Masz nauczkę. Nigdy nie waż się palić bez mojej zgody, jasne? Jesteś jeszcze za smarkaty i potrzebujesz, by ktoś się tobą zajął - przestrzegam go, układając dłoń na czubku jego głowy. Chrząka głośno, próbując doprowadzić się do porządku. Roztrzepuję miękkie włosy, czując ciepło bijące od jego skóry głowy. Dopiero stygnie, po nie tak dawnym jeszcze maratonie.
- Jesteś podły - charczy, wzdrygając się. Wzruszam ramionami, ocierając łzę rozbawienia z kącika swojego lewego oka. Niechętnie wycofuję się w stronę biurka. Sięgam po torbę pełną alko, podając mu piwo. Sobie również wyciągam jedno. Wprawnie otwiera szklaną butelkę, pociągając z niej spory łyk. Oniemiały przyglądam mu się dłuższą chwilę. Mimo braku umiejętności palenia, wygląda na w miarę zapoznanego z alkoholem. Podciąga kolana pod brodę, szukając jakiegoś punktu zaczepienia, na którym mógłby zawiesić wzrok. Nadal wygląda na skrępowanego, jednak próbuje nie dawać tego po sobie poznać. Wzdycham, stając naprzeciw lustra. Napinam mięśnie brzucha. Przyglądam się swojemu odbiciu, skupiając głównie na hipnotyzujących oczach. Jego zgarbiona sylwetka majaczy tuż przy moim prawym boku. Ma na sobie dużo rzeczy, ale nawet przez to jestem w stanie dostrzec jak bardzo jest szczupły. - Zawsze jesteś taki próżny? - wypala bezceremonialnie, obojętnie wyłapując moje spojrzenie w lustrze. Uśmiecham się, pozbywając kapsla ze swojej butelki. Przygryzam skręta, by móc swobodnie mu odpowiedzieć. 
- Robię to tylko dla kogoś, kto mnie kręci - rzucam bezwstydnie, badając jego reakcję. To wytrąca go z równowagi. Jego szczęka drga lekko pod wpływem nagłego stresu. 
- Fajne plakaty - zmienia temat, przenosząc wzrok na ścianę nad moim łóżkiem. Dłuższą chwilę przygląda się lasce na ścigaczu, udając, że nie rusza go moja wcześniejsza wypowiedź. Kiwam zrezygnowany głową, nie mają nastroju do dalszego droczenia.
- Stare śmieci - odpowiadam lekceważąco. Jego oczy błyszczą, gdy zauważa plakaty starych kapeli. Dostrzegam także nieodgadniony uśmiech na jego twarzy. Rozczulam się, dopijając swoje piwo. Sięgam po kolejną butelkę, patrząc jak nieprzytomnie przykłada swoją do ust. - Chcesz go? Weź sobie - wzruszam ramionami, chcąc zrobić mu przyjemność. Podrywa się gwałtownie z fotela, spoglądając na mnie po raz pierwszy od dłuższej chwili. 
- Serio, mogę? - pyta podekscytowany. Jego jasne, promieniste spojrzenie mnie przytłacza. Nie mogę znieść tego nagłego blasku, który niezaprzeczalnie wydaje się być bardziej intrygujący niż mój. Jest taki czysty i niewinny. Mimowolnie czuję, jak moje policzki zaczynają piec. To chyba pierwszy raz od dawna jak czuję, że coś mnie zawstydza. Prycham pod nosem, odwracając głowę. 
- Ta, rób co chcesz, nie jestem przywiązany do żadnego z nich - oznajmiam szybko, wrzucając resztki skręta do popielniczki stojącej przy szafie. Patrzę jak ostrożnie odkleja plakat, stając na palcach. - Możesz stanąć na łóżku, mnie to nie przeszkadza - informuję go, widząc jak dba by nie naruszyć mojej przestrzeni. Zaintrygowany zauważam jak prężnie wskakuje na materac, sięgając po plakat. Stąpa na palcach, wprawiając mnie w zakłopotanie.
     Gdy wreszcie ma plakat w dłoniach, delikatnie zwija go w rulon, uważając, by nie naruszyć jego faktury. Nie mogę powstrzymać uśmiechu, dostrzegając jego dbałość o szczegóły. Sięgam po jedną z płyt, chcąc odpalić jakąś muzykę, która zagłuszy tą czasami wręcz krępującą ciszę. Gdy obracam się przez ramię, siłuje się z kołdrą, próbując odplątać swoją stopę. Zauważam, że chwieje się niebezpiecznie na krawędzi. Reaguję natychmiast, dopadając jego ciała i chroniąc przed upadkiem grożącym rozbiciem głowy. - Co ty robisz, pieprzona niezdaro?! - wykrzykuję, układając przedramię pod jego pachą, a drugą ręką oplatając w pasie. Sztywnieje. Trzymam go w górze, oddychając ciężko wprost w czubek jego głowy.  - Chcesz się zabić?! - krzyczę na niego, powoli odstawiając na podłogę. Wierzga, próbując wydostać się z mojego uścisku. 
- Nie mogę oddychać, Haru - informuje mnie cicho, uderzając dłonią w mój bark. Wzdycham, a potem puszczam jego drobne ciało. 
- Kretyn! - obrażam go, próbując odreagować sytuację, w jakiej mnie postawił. Wzrusza ramionami, odkładając ostrożnie plakat na biurko, tuż obok reklamówki z alkoholem. - Nie pij, jeżeli nie umiesz utrzymać równowagi - wyrzucam mu, opadając na łóżko. Dłuższą chwilę próbuję pozbyć się irracjonalnego zmartwienia, które wywołal tak nagle, psując mi nastrój. Wyciąga kolejne piwo, po czym siada obok mnie. Między nami znów zapada cisza, przerywana tylko cichym dźwiękiem ubywającego z butelki alkoholu.
- Tylko na mnie krzyczysz, czemu nie powiesz, że się martwisz? - wyrzuca z siebie po dłuższej chwili. Spinam się, obrzucając go karcącym spojrzeniem. 
- A to nie oczywiste? Jesteś pod moją opieką i nie jesteś pełnoletni. Wiesz jakie miałbym problemy, gdybyś... - nie kończę, układa dłonie na moich policzkach, przyciągając do subtelnego pocałunku. Zamieram, czując jego wargi na swoich. Ani drgnę, nie mając odwagi go odepchnąć. To trwa zaledwie chwilę. Jego usta są miękkie i ciepłe. Nie posuwa się dalej, niż ja ostatnim razem, który udało mi się już wyprzeć z pamięci. Moje serce uderza mocniej po raz kolejny całe trzy razy. Odsuwa się gwałtownie, czerwieniejąc na całej twarzy. 
- Jezu Haru, ja przepraszam, to ten alkohol i... - tłumaczy się, gdy zaciskam szczękę, cały czas nie spuszczając z niego wzroku. Nic nie rozumiem. Moje serce wali naprawdę szybko. Chciałbym się wściekać, ale... - To nie tak! Chciałem tylko coś sprawdzić, ja naprawdę... - kiedy on próbuje mi wyjaśnić, ja robię coś, czego się po sobie nie spodziewałem. Chwytam dłonią za kark blondyna, przyciągając jego wargi do swoich własnych. Próbuje zaprotestować, dlatego wykorzystuję sytuację, wpraszając się językiem do wnętrza jego ust. Przymykam powieki, delektując się smakiem i nowym zapachem, którego dotąd jeszcze nie odkryłem. Walczy, uderzając pięścią w moje ramię. Ani drgnę, mocno przyciągając go do siebie. To coś nowego. Nie mogę przestać. Jest hipnotyzujący. Czuję, że mam nad nim władzę i nie może nic z tym zrobić. To podbudowuje moje ego. Nie chodzi już tylko o doznawaną przez nas przyjemność. Potrzebuję go. Popycham go plecami na materac, lokując się biodrami między jego nogami. Moja dłoń opada na jego biodro. Zimne palce zastygają na moim ramieniu. Opada z sił. Wciska paznokcie w moją skórę, poddając się mojej bliskości. Wyłączam myślenie, działając instynktownie. Jego nogi oplatają mnie w pasie, przyciągając bliżej siebie. Wkradam się dłonią pod materiał jego bluzy, czując przyjemnie ciepłą skórę. Jest bardzo delikatny. Bardziej niż ktokolwiek, kogo wcześniej dotykałem. Chwytam jego sutek między palec wskazujący a kciuk, wyrywając z jego ust ciche jęknięcie. To otrzeźwia zarówno jego jak i mnie. Odsuwam się, dysząc głośno, wprost na jego pierś. Gdy spoglądam na jego twarz, oczy ma pełne łez, a lewy kącik ust błyszczy od śliny. Oniemiały śledzę rumieniec wkradający się na jego policzki i końce uszu. Nieprzytomnie przecieram kciukiem po jego dolnej, spuchniętej wardze, ścierając resztki własnego smaku. Nie reaguje. Wycofuję się, ponownie siadając na skraju łóżka. Milczy, powoli obciągając w dół zarówno bluzę, jak i koszulkę. Kryję twarz w dłoniach, biorąc głęboki wdech. - Haru? Przepra... - sięga palcami do mojego barku. Odtrącam go brutalnie, sprawiając, że zmuszony jest się odsunąć. Znowu milknie, spoglądając na mnie wielkimi, niebieskimi oczami, pełnymi lęku. - To moja wina, ja wiem, że nie powinienem, ale ty... - jąka się, nie potrafiąc zrozumieć, że nie mam zamiaru dalej tego roztrząsać. Nie umiem się na niego wściekać i próbuję zrzucić to na alkohol, ale... Nadal nie mogę wyprzeć z głowy myśli, że wijący się pode mną w tak nieprzyzwoitej pozycji, zdany na moją łaskę, wyglądał naprawdę pociągająco. - Nie mogłem ci przeszkodzić! Dlaczego to zrobiłeś?! Wytłumacz mi, dlaczego mnie pocałowałeś, jeżeli chociaż trochę nie interesuje cię, co jest między nami?! - krzyczy, chwytając mnie ponownie za ramię. Prycham.
- Nic się nie wydarzyło, jasne?! - daje mu wyraźnie do zrozumienia, że nie mam zamiaru o tym gadać. Siada po turecku obok mnie, wbijając spojrzenie w swoje kolana. 
     W pokoju po raz któryś już z kolei zapada krępujące milczenie. Żaden z nas nie ma zamiaru go przerwać. Sam nie jestem do końca pewien co zrobiłem i czy to rozumiem. Wiem tylko, że nikt nie może się o tym dowiedzieć, jeżeli chcę zachować twarz w oczach innych. Zerkam na Seyina, który cicho pociąga nosem. Beczy? Jeszcze tego mi brakowało! Czuję się paskudnie winny temu, co się wydarzyło. Nie umiem się na niego gniewać. Spoglądam na nasze odbicie w lustrze. Jego dłoń spoczywa blisko mnie. Sięgam po nią palcami, unosząc do ust. Zanim spostrzegę, już muskam wargami każdy z jasnych knykci. Nie kontroluję tego, co robię. Nie mówi niczego. Wydaje się czekać na dalszy rozwój sytuacji. Nawet nie patrzy w moją stronę. Przerywa mi dopiero dzwonek przychodzącego połączenia. Sięgam po telefon, spoglądając na wyświetlacz. Odbieram, cały czas trzymając Seyina za rękę. 
- Co? Spoko, właź. Klucz tam gdzie zawsze. Taaa, luz. Nie, jest tylko Seyin. Gówno cię to, byłeś zajęty. Masz coś ze sobą? Dobra, tak jestem na górze - drzwi do mojego pokoju otwierają się, a w progu staje Yaver, trzymający torbę pełną czegoś mocniejszego. Rozłączam się, odrzucając telefon na poduszki. Za chłopakiem do środka wtacza się Kana, rozmawiający przez telefon. Seyin chrząka głośno, próbując wyplątać palce z mojego uścisku. Odskakuję jak oparzony, zaciskając usta. Zapowiada się naprawdę długa noc. 

Stara fotografiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz