Peter: *Budzi się w szpitalu*
Peter: Mamo? Co się stało... Jestem w Avengers Tower?
Nat: Niestety, skarbie. Avengers Tower spłonęło.
Peter: Co?!
Nat: Nie martw się tym teraz. Co ostatnie pamiętasz?
Peter: Byłem z Peni na spacerze. Dostałem gumę. Wracamy, a pan Hulk mówi, że z Lokim jest coś nie w porządku. I tam biegniemy. A potem... Nie wiem... Potem byłem... Nie, nie pamiętam...
Nat: Kochanie, zanim wyszedłeś, Wade rozpalił ogień w salonie. Nikt go nie pilnował. Niedługo potem ogień rozprzestrzenił się na całą wieżę.
Peter: Przecież mam przyspieszony metabolizm. Wyliżę się. A inni?
Nat:*Chwyta jego dłoń* Steve... Już był na zewnątrz, ale wrócił się po Peni. Loki... Poronił. Załamał się. Pietro uratował Petera wynosząc go w ramionach. Kurt starał się wyciągnąć jak najwięcej osób, ale bardzo go to wyczerpało. Stracił przytomność zanim wyciągnęliśmy wszystkich. Przykro mi kochanie. Morgan, Steve, Tony, T'challa oni... Nie... Nie wyszli. Nebula i Mantis mogą jeszcze być gdzieś pod gruzem. Shuri.. popełniła samobójstwo. Loki uciekł. Nie wiem co z resztą. Wanda, Gwen, Miles i Peni są w porządku. Strange się nimi zajmuje. Banner zzieleniał i jeszcze go nie namierzyliśmy...
Peter: *Szeptem* Poprosiłem o gumę..
Nat: Co?
Peter: Miałem wszystko czego mógłbym chcieć. Rodzinę, żonę i przyjaciół. A teraz... Teraz nie ma nic. A poprosiłem o gumę!
Nat: Kochanie, uspokój się!
Peter: Nie! Nie mam już nic!
Nat: Strange! Cho! Potrzebuje środek na uspokojenie! Chodźcie, szybko!
*Dwa tygodnie później*
Peter: *Podchodzi ze zwieszoną głową do fontanny*
Peter: Chciałbym żeby to nigdy się nie wydarzyło...
Peter: *Wrzuca monetę*
CZYTASZ
Marvel Talks
HumorNie są to krótkie Talksy, cała książka jest jednym długim. Historia napisana z pomocą that_bitche1. Warto wiedzieć, że tutaj Każdy żyje mimo, że Endgame się wydarzyło. Loki jest biologicznym ojcem Spider-Mana. Aby odróżnić Peter'ów, na Parkera mówię...