1

86 2 0
                                    

Cześć! Jestem Amber, mam 18 lat i 165 centymetrów wzrostu, wiem, że to mało, ale liczę, że jeszcze trochę urosnę... Na ten moment mieszkam w Polsce, ale jakiś czas temu dowiedziałam się że przeprowadzamy się do LA.

                          *   *   *

Było już popołudniu, kiedy rodzice poszli do sklepu, a także kupić bilety na lot, więc ja postanowiłam obejrzeć coś na Netflixie. W sumie to nawet nie bardzo skupiałam się na filmie, a bardziej myślałam, jak teraz będzie wyglądało moje życie... Z jednej strony się cieszyłam i byłam bardzo podekscytowana, aczkolwiek z drugiej, przecież tutaj miałam szkołę, przyjaciół i całe życie...
Siedziałam tak jeszcze przy włączonym filmie około 2 godziny, gdy nagle usłyszałam jak rodzice wchodzą do domu.
-Córciu, za pięć dni wyjeżdżamy!- usłyszałam od taty
- Tak szybko?!- zapytałam spanikowana
-Niestety tak- potwierdził.
-Przecież ja jeszcze muszę się z wszystkimi pożegnać!- wykrzyknęłam, postanawiając napisać wszystkim przez Messengera.
Nie czekając na odpowiedź, pobiegłem do swojego pokoju, odblokowałam telefon i weszłam na naszą grupkę "Dziwacy"

ᴀᴍʙᴇʀ😊
Muszę wam coś powiedzieć...
ɴɪᴋᴏʟᴀ🐶
Coś się stało?
ᴋᴜʙᴀ❤️
Mów szybko, o co chodzi?
Aɴɪᴀ🥪
GADAJ!
Aᴍʙᴇʀ😊
Wyjeżdżam...
ᴋᴜʙᴀ❤️
CO?!
ɴɪᴋᴏʟᴀ🐶
Dlaczego?
ᴀɴɪᴀ🥪
Jak to? Gdzie?
ᴀᴍʙᴇʀ😊
Do Los Angeles, rodzice dostali lepiej płatną pracę...
ᴀɴɪᴀ🥪
Kiedy wylatujesz?
ᴀᴍʙᴇʀ😊
Już za 5 dni
ɴɪᴋᴏʟᴀ🐶
Ale nie zapomnisz o nas?
ᴀᴍʙᴇʀ😊
NIGDY🥰

Skończyło się tak, że pisaliśmy jeszcze do 20:30. Potem poszłam do łazienki, zmyć makijaż, umyć twarz, nałożyć krem i umyć zęby, żeby potem przebrać się w piżamę. Krócej mówiąc po prostu wykonałam swoją wieczorną rutynę.

                              *   *   *

Obudziłam się, była 10:00, więc wstałam z myślą, że już o 15:10 mamy lot, co oznacza, że za kilka godzin powinniśmy już być na lotnisku. Założyłam na siebie zwykłe czarne jeansy i czarny top, a na to zarzuciłam brązową skórzaną kurtkę.
Szybko zjadłam śniadanie i poszłam na ostateczne i pożegnalne spotkanie z przyjaciółmi. Po godzinie 12 postanowiłam się zbierać.
- Ja będę już lecieć, zaraz mamy być na lotnisku- powiedziałam do wszystkich po czym przytuliłam i pożegnałam się z każdym z osobna.
Będąc już w domu, dopakowałam wszystkie swoje rzeczy, co zajęło mi około godzinę. Usłyszałam wołanie taty, więc z eksytacją wzięłam walizkę i pobiegłem wsiadając do auta.
Droga minęła dość szybko, po chwili byliśmy już na lotnisku. Przeszliśmy przez odprawę, weszliśmy do samolotu, a że mieliśmy lecieć ponad 10 godzin postanowiłam na początku się przespać, obudzona po około 2 godzinach przez mamę, poszłam do tak zwanego podniebnego kibla. Załatwiłem to co powinnam i wróciłam na miejsce. Reszta trasy minęła w sumie dość szybko, praktycznie cały czas przesiedziałam na telefonie, pisząc ze znajomymi bądź przeglądając instagrama. Kiedy właśnie miałam zakładać słuchawki, żeby posłuchać muzyki usłyszałam głos pilota, że zbliżamy się do celu, więc stwierdziłam, że to już nie ma sensu.
           
                            *   *   *

Po opuszczeniu samolotu taksówką podjechaliśmy do domu, w którym miałam mieszkać. Jak tylko to zobaczyłam to mnie zatkało, to znaczy spodziewałam się, że będzie piękny, ale nie, że aż taki duży! Zadzwoniłam to przyjaciół powiadamiając ich o tym, że jestem na miejscu przy okazji opowiadając im jaki mamy dom. Postanowiłam się przejść, więc tylko powiadomiłam o tym rodziców, nie czekając na ich odpowiedź wyszłam z domu. W sumie to nawet nie wiedziałam gdzie iść, zapatrzyłam się i wpadłam w jakąś dziewczynę.
-O jeny, przepraszam! Nic ci nie jest?- zapytałam nieco speszona
- Nie, wszystko okej. Od dawna tu mieszkasz?- odpowiedziała nowopoznana.
-Właśnie przyleciałam- odrzekłam podając jej rękę- Jestem Amber -dodałam.
-Addison- powiedziała z uśmiechem
-Daleko mieszkasz?- zapytałam z ciekawości.
- Nie, w tamtym domu- wskazała na biały dom z dużym ogrodem.
-W takim razie będziemy sąsiadkami- rzuciłam tylko i odeszłam.
Z myślą, że w sumie Addison wydaje się być mega spoko, szłam przed siebie, kątem oka widziałam grupkę chłopaków, ale nie zwróciłam na nich większej uwagi. Nagle poczułam jak wchodzę w jednego z nich. (Dziwnie to brzmi, ale nie to mam na myśli ok?)
-Łołołołoło! Wszystko okej?- zapytałam zawstydzona.
- Tak, a z Tobą?- zapytał mnie chłopak
-Też, ale nie rozumiem jednej rzeczy- odpowiedziałam
- To znaczy?- znów zapytał
- Dlaczego specjalnie na mnie wpadłeś?- zaszłam pytanie z uniesioną krwią
- Ja? Nie!- zaprzeczył wyraźnie zestresowany
-Polemizowałabym- powiedziałam tylko przywracając oczami.
- Zapomniałem się przedstawić! Jestem Josh- wyciągnął do mnie rękę
- Amber- uścisnęłam ją.
- Bardzo ładne imię, może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na kawę?- zaproponował
- To ma być randka?- upewniłam się.
- Jaka randka babsztylu?! Ja Cię proponuję zwykłą kawę, a Ty mi tu z jakąś randką się wjebałaś! Babo, ja Cię znam nie całe 5 minut- wykrzyknął ze śmiechem.
-Okej, haha- na moje twarzy pojawił się uśmiech...
No i w końcu poszliśmy na tą kawę do Starbucksa. Było już po 18, więc postanowiłam wrócić do domu. Trochę zabłądziłam, ale po godzinie byłam już w domu, w którym o dziwo nie zastałam rodziców. Zobaczyłam tylko karteczkę z napisem "Wrócimy dzisiaj później, zrób sobie kolację, ale postaraj się nie spalić domu! Kocham Cię!" Na kolację zjadłam tosty z podejrzanym dżemem i nagle zrobiła się 22:30 więc tylko wykonałam wieczorną rutynę i położyłam się do łóżka. Ogarnęłam co się dzieje w świecie i Social Mediach i poszłam spać.

Ja i Bryce Hall (wersja czytelniejsza)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz