6

9.8K 679 74
                                    

- Okej, Mikey. - Melanie zatarła dłonie podekscytowana, że w końcu zgodził się, żeby wzięła jego włosy w swoje ręce. Siedzieli w jadalni przy stole na którym leżały wszystkie potrzebne składniki do przefarbowania włosów chłopaka na kolor czerwony. Sama zaproponowała ten kolor z myślą o Cat, która zacznie świrować kiedy tylko zobaczy, że są dopasowani. Tak właśnie, Mel w końcu głębiej zastanowiła się nad sytuacją i zorientowała się, że Cathrine rzeczywiście ma coś do jej brata i postanowiła coś z tym zrobić. Nawet jeśli on nie zauważał za bardzo Cat, to od tego ma się Melanie.

Było chwilę po 12 rano, oboje siedzieli w dresach, znaczy on siedział, a ona stała za nim i nakładała na jego mokre włosy farbę.

- Jeśli spieprzysz moje włosy to przysięgam że...

- Och daj spokój, Mikey. I tak wypadną za jakiś rok albo dwa. - Mruknęła zajęta, chłopak prychnął tylko, bo przecież każdy mu to mówił, no ale dzisiaj miał bardzo poważny występ i musiał być do niego prawidłowo przygotowany.

- Ta. Chcesz zostać z nami po występie?

- Nie sądzę, że to dobry pomysł. - Westchnęła zrezygnowana, Michael odwrócił głowę i popatrzył na nią dziwnie za co został zbesztany. - Po prostu Luke i Calum nie za bardzo za mną przepadają, zresztą ze wzajemnością.

- Jak tam wolisz, tylko potem nie narzekaj na swoje życie towarzyskie.

- Moje życie towarzyskie ma się całkiem dobrze! - Zaoponowała gwałtownie co było kompletnym kłamstwem, bo jej życie towarzyskie wcale nie miało się dobrze, ani trochę.

- Och Mikey, potrzebuje chłopaka. Och Mikey tak bardzo mi się nudzi, Och Mikey moje życie nie ma sensu. - Naśladował jej głos wykonując dziwne ruchy rękami na co przewróciła tylko oczami rozbawiona.

- Zamknij się już.

- A ty znowu. - Usłyszeli głos ojca, nawiązujący do zmiany odcieniu włosów. Akurat siadał po drugiej stronie stołu z talerzem kanapek.

- Dzisiaj najważniejszy dzień mojej kariery, muszę wyglądać jak człowiek!

- No tak, załatw mi miejsca w pierwszym rzędzie jak już będziesz grał na Madison Square Garden.

Michael prychnął tylko cicho na uwagę ojca i wrócił do swojej komórki.

W głębi duszy mimo, że tego nie pokazywał, było mu cholernie przykro, że nikt (oprócz Mel) nie wspiera go w jego marzeniach. Rodzice chcieli, żeby w przyszłości przejął firmę komputerową, a on ku ich niezadowoleniu bawi się w gwiazdkę rocka.

- Gotowe, tylko nie dotykaj się ścian bo mama cię zabije. - Oznajmiła ściągając foliowe rękawiczki i zaczęła sprzątać ze stołu. Grzecznie jej podziękował i poszedł do swojego pokoju podobnie jak ona.

Stał za sceną wraz z resztą zespołu czekając, aż wywołają ich na niewielki podest. To, że był zdenerwowany, byłoby niedopowiedzeniem. Nerwowo wyłamywał kości w swoich rękach, Michael podśpiewywał cicho jedną z 7 piosenek, które mieli przedstawić, Calum jak to Calum pokazywał tyle emocji co ściana, ale każdy wiedział, że również się denerwuje. Ashton natomiast stał oparty o ogromny głośnik i wystukiwał bliżej nie znany dla nikogo z nich rytm. Wtedy podeszły do nich cztery dziewczyny. Każda z nich wyglądała pięknie, ale On zwracał uwagę tylko na Nią.

Szła na samym końcu z tą brunetką, której imienia za bardzo nie pamiętał i o czymś rozmawiały. Ubrana była w czarną obcisłą sukienkę i tego samego koloru szpilki. Na jej szyi wisiał złoty naszyjnik i to był jedyny dodatek jaki miała. Włosy miała spięte w idealnego koła. Wyglądała prześlicznie.

Mentality l.h ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz