14

7.5K 615 49
                                    

Melanie Clifford nie należała do osób, które użalają się nad sobą. Swoje problemy rozwiązywała szybko, tak samo postanowiła zrobić z problemem, który nazywał się Luke Hemmings. Po całej bezsennej nocy, doszła do wniosku, że to co robili było okropnym błędem, a ona była głupia i naiwna, myśląc, że Luke nie jest taki za jakiego go miała. Był w zupełności taki za jakiego go miała.

Udawała, że wszystko jest okej, że nie przejmuje się zeszło nocną sytuacją, ale każdy wiedział, że to nie prawda, i że przejmowała się bardzo. Nie chciała psuć przyjaźni Michaela i Luke'a, dlatego następnego ranka, pomalowana i w zwiewnej różowej sukience zeszła do kuchni by zjeść śniadanie. Na jej twarzy nie było nawet cienia uśmiechu, mimo podkładu i korektora widać było podkrążone oczy. W jadalni zastała Cat w koszulce Mike'a, mogła się spodziewać, że zostanie na noc. W końcu to ona dobre trzy godziny wysłuchiwała narzekań na całą płeć przeciwną. Uśmiechnęła się lekko, jednak ten uśmiech nie dosięgnął oczu i otworzywszy swój jogurt usiadła naprzeciw dziewczyny.

- Jak się czujesz? - Zapytała zmartwiona Cathrine, wzruszyła ramionami i podkuliła nogi w kolanach.

- Jest okej. - Odchrząknęła by pozbyć się nieprzyjemnej chrypki spowodowanej prawie całonocnym płaczem.

Wiedziała, że nie powinna tak reagować, bo nawet nie byli parą. Nie mogła znieść tego braku szacunku do jej osoby, bo przecież nie jest jakąś panią lekkich obyczajów by pozwalać na takie rzeczy.

- Chcesz gdzieś iść? Na zakupy?

- Chcę iść na moją kanapę. - Mruknęła zabierając jogurt i zrobiła to co powiedziała. Usłyszała za sobą westchnienie Cat, wiedziała, że Mel takie chwilę woli przemilczeć w samotności, dlatego nie szła za nią tylko udała się do pokoju swojego chłopaka.

Przez pół nocy do blondynki przychodziły sms od Lucasa, które od razu usuwała bez czytania. Dzwonił też, ale dokładnie po trzydziestu dwóch odrzuconych połączeniach, zaprzestał jakiegokolwiek kontaktu. Zabolało ją to, myślała, że będzie o nią walczył, a on się po prostu poddał.

Westchnęła głęboko i zabrała koc z wezgłowia, po czym rozsiadła się wygodnie przykrywając puchatym kocem. Znikąd na jej kolana wszedł kot. Ładny, biały, puchaty kotek. Widać było, że jest jeszcze mały, bo mieścił się w dwóch jej dłoniach. Zmarszczyła brwi, przecież oni nie mieli kota, więc jakim cudem teraz jakiś siedzi na jej kolanach i domaga się pieszczot? Rozejrzała się, a jej wzrok przykuły otwarte drzwi balkonowe, musiał przez nie wejść. Uśmiechnęła się do małego zwierzaczka, a on zamiauczał uroczo. I właśnie wtedy coś popsuło tą chwilę. Mówiąc coś, mam na myśli Lucasa Hemmingsa. Stał oparty o wcześniej wspomniane drzwi i uśmiechał się smutno.

- Podoba ci się? - Zapytał zachrypniętym głosem. Miał na sobie jakieś spodenki koszykarskie i koszulkę, był nieogolony i podobnie jak oczy dziewczyny, jego też były puste i pozbawione jakiegokolwiek blasku.

- To twój kot? - Zapytała udając obojętność, nie chciała by wiedział jak bardzo ją zranił.

- Nie, twój. - Odparł, zachęcony jej postawą zrobił parę kroków i teraz stał może 5 metrów od niej.

Kiedy to usłyszała, zrobiła coś, czego nikt by się nie spodziewał. Zaczęła się śmiać, nie było w tym nic ironicznego. Ona naprawdę się śmiała z dziecinności Hemmingsa.

- Ty myślisz, że jak dasz mi kotka, to zapomnę o tym co zrobiłeś? - Zapytała poważniejąc, chłopak przygryzł wargę i podrapał się po karku. Odetchnął głęboko.

- Posłuchaj ja... Znaczy... Byłem pijany ja nie myślałem, że...

- Wiesz co mnie najbardziej boli? - Zapytała wstając gwałtownie, przez ten ruch zrzuciła z siebie kota, który szybko wtulił się w koc i patrzył na kłócących się nastolatków jak na dobry film.- Że kilka minut wcześniej całowałeś mnie, nie jestem jakąś dziwką!

Mentality l.h ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz