Zszedł do salonu swojego domu, tylko po to by zastać w nim widok, który zastawał za każdym razem od paru dni. Mama siedziała na kanapie, po uszy okryta kocem z rumianymi od łez policzkami i paczką czekolady. Zastanawiał się czy jego ojciec w jakiś sposób odczuł to rozstanie, ale nie wydawało mu się by tak było. Przecież gdyby ich kochał, nie zostawił by ich. Doskonale zdawał sobie sprawę, że wychodził na hipokrytę. W końcu od paru lat chciał tylko tego by się wyprowadził, a teraz kiedy to zrobił, nienawidził go jeszcze bardziej.
Chłopak nie wszedł do salonu od razu skręcając do kuchni. Odgrzał pizzę w mikrofali i położywszy ją na talerz, udał się z powrotem do swojego pokoju. Sprawdził swój telefon z nadzieją, że ujrzy jakiegoś smsa czy połączenie od pewnej blondynki, która od jakiegoś czasu cały czas zaprzątała jego myśli.
Westchnął głęboko widząc, że nic takiego nie ma, położył się na łóżku i włączył telewizor. Zaczął jeść swój posiłek, a kiedy usłyszał dźwięk swojego dzwonka, prawie zabił się o leżącą na podłodze bluzkę, przeklął donośnie i w końcu dostał się do biurka gdzie właśnie leżał jego telefon.
- Co? - Burknął, widząc na wyświetlaczu, imię Cat.
- Cześć. - Powiedziała z westchnieniem.
-Co jest? - Zapytał kładąc się na łóżku. Był niemal pewny, że dzwoni z pretensjami, dlatego zdziwił się, kiedy usłyszał, że jej głos wcale nie brzmi oskarżycielsko.
- Jest taka sprawa...- Mruknęła, w tle usłyszał jak coś z donośnym hukiem rozbija się. - Cholera, Mel, siedź spokojnie.
- Melanie jest z tobą? - Zapytał nerwowo.
- Tak właściwie to o nią chodzi. - Westchnęła, zmarszczył brwi. - Jakbyś mógł po nią przyjechać, nie jest w najlepszym stanie.
Oznajmiła dziewczyna, Luke myślał, że się przesłyszał. Przecież mogli zadzwonić po Michaela, nie wydawało mu się by dziewczyna chciała go widzieć. Co prawda, trochę zmiękła po jego ostatnich odwiedzinach, ale dobrze wiedział, że to wcale nie znaczyło wybaczenia. Nie zastanawiał się jednak nad tym długo i powiedział:
- Gdzie jesteście?
Wysiadł z dużego czarnego samochodu, który dostał od swojego ojca na swoje 18 urodziny parę miesięcy temu. Na początku nie miał zamiaru przyjmować tego prezentu, ale Michael powiedział, że pilnie potrzebują mieć czym jeździć na przyszłe koncerty i jeśli nie przyjmie auta, zostanie wyrzucony z zespołu. Doskonale wiedział, że by tego nie zrobili, za bardzo potrzebowali jego skromnie mówiąc wielkiego talentu (lub wielkiego ego, jedno z dwóch).
Wszedł do opustoszałego baru, w pomieszczeniu był tylko podstarzały barman i dwie dziewczyny, Cat i Melanie. Ta druga żywiołowo opowiadała coś koleżance wymachując dłońmi i kręciła się na obrotowym krzesełku. Dallas kiedy go zobaczyła, odetchnęła z ulgą i wstała. Podszedł bliżej.
- Co on tu robi? - Zapytała blondyna z wyrzutem lekko bełkocząc, spojrzała karcąco na swoją towarzyszkę.
- Odwiezie cię do domu, muszę coś załatwić. - Odparła dziewczyna całując szybko ją w policzek i opuściła lokal.
Możecie myśleć, że przyjaciele uknuli to wszystko, byle z powrotem zeswatać ukochane blondynki i cóż... Macie rację.
- Będziesz tak stał? - Spytała przechylając szklankę by do jej gardła wleciał ten gorzki napój. Westchnął i zajął miejsce zaraz obok niej. Miał ochotę odgryźć się, ale wiedział, że to nie doprowadziłoby do niczego dobrego.
- Jedźmy już.- Poprosił po kilku minutach milczenia, prychnęła cicho niczym kotka i odwróciła się na krzesełku by być twarzą do niego.
Przez to, że ubrana była jedynie w dżinsowe krótkie spodenki i czarną bokserkę, miał idealny widok na jej ciało. Włosy spięła w luźnego koka, ukazując długą szyję, wyglądała kompletnie zwyczajnie, bez grama makijażu na twarzy i bez pomalowanych paznokci. Jednak coś w jej wyglądzie sprawiło, że się uśmiechnął i było to to.
CZYTASZ
Mentality l.h ✔
FanfictionOn był trochę jak lód, ona była trochę jak ogień. To oczywiste, nie lubili się. Może chodziło o sposób w jaki on rozmawiał z dziewczynami? Może chodziło o to, że był wiecznie niezadowolony, żyjąc w pięknym świecie? Może chodziło o jego buntowniczy...