Jedząc śniadanie przy stole w jadalni wraz z rodziną, zastanawiała się nad wczorajszą sytuacją.
Nie miała pojęcia na jakim poziomie jest jej relacja z Hemmingsem, ale była pewną, że nie na takim jak była. Otworzył się przed nią, a ona dzięki temu poczuła się wyjątkowa. Czuła się winna oceniając go na samym początku. Myślała, że to rozwydrzony bachor, który dostaje wszystko pod sam nos, i tego nie docenia, tak bardzo się myliła.
Kiedy się obudziła, jego już nie było, pewnie wyszedł jak tylko zasnęła, pomyślała, że to dobrze, bo mogło być niezręcznie.
- Będziesz to jadła? - Zapytał siedzący obok niej Michael, kończąc przeżywać swoją kanapkę. Bez słowa przesunęła swój talerz w jego stronę a on podziękował ochoczo zabierając się za jedzenie. Westchnęła biorąc łyka soku i oparła się łokciami o blat.
- Cześć! - Wzdrygnęła się na głos.Cat, która wesoło podskakując wbiegła do pokoju, zauważając państwa Clifford, stanęła zmieszana.
- Em dzień dobry.
- Cześć, Cathrine.- Przywitali ją niemal chórem, po czym kobieta popędziła swojego męża i razem wyszli z pokoju.
- Cześć. - Powiedział jej chłopak nadal bardziej interesując się jedzeniem niż nią.
- Hej.
Cat zaczęła opowiadać o swoim wczorajszym dniu, nie zwracając uwagi na to, że nikt jej nie słucha, a przestała dopiero, kiedy drzwi domu Cliffordów znów się otworzyły.
Dziewczyna wypluła napój kiedy zobaczyła, że o framugę jej jadalni opiera się Luke.
- Cześć. - Powiedział ze śmiechem widząc jej reakcję. W dłoniach trzymał kluczyki od swojego samochodu i podrzucał nimi.
- Co ty tu robisz? - Zapytał Michael za co został zdzielony po głowie przez Dallas, za bycie nieuprzejmym.
- Przyjechałem po Mellie. - Oznajmił nonszalancko zabierając kanapkę z talerza swojego przyjaciela i usiadł obok dziewczyny.
- Mellie. - Powtórzyła czerwonowłosa z rosnącym uśmiechem, główna zainteresowana zakryła twarz dłońmi czekając na piekło zwane rozentuzjazmowaną Cathrine Dallas. - o mój Boże Mikey, słyszałeś?! Wymyślił dla niej słodkie przezwisko!- Pisnęła szturchając w ramię swojego chłopaka, przez co wypadła mu z ręki kanapka, odetchnął głęboko i próbował się uspokoić podczas gdy ona ciągle mówiła. - To jest przeurocze! Przyjechał po nią do szkoły Jezu, mogę zrobić zdjęcie? Jak powiem Sarah to nie uwierzy, bo Amanda to teraz...- Nagle zamilkła poważniejąc i spojrzała na zbierającego z talerza resztki pomidora Michaela. - Dlaczego ty nie wymyśliłeś mi słodkiego zdrobnienia?
Melanie zakryła dłonią usta by się głośno nie roześmiać, Luke jedynie spojrzał przepraszająco na swojego przyjaciela, ale on nie mógł tego zauważyć, bo teraz całą jego uwagę skradło możliwie jak najszybsze wymyślenie jakiejś wymówki.
- No wiesz, ty jesteś po prostu Cat. - Posłał jej uśmiech pełen nadziei, ale to sprawiło, że ona obruszyła się jeszcze bardziej.
- Czyli uważasz, że nie zasługuję nawet na urocze zdrobnienie? Aha, wszystko jasne, dziękuję. - Wstała z impetem i wyszła z pokoju, Clifford Jęknął sfrustrowany po czym posłał groźne spojrzenie siostrze i kumplowi, którzy robili dosłownie wszystko by nie wybuchnąć śmiechem. - Dzięki, stary.
Mruknął i wstał od stołu wołając imię swojej dziewczyny. Kiedy tylko jego ciało zniknęło za ścianą, oboje zaczęli się śmiać.
- Dzięki za wczoraj.- Powiedział chłopak kiedy obydwoje przestali się śmiać.
- Nie ma za co, Lukey. - Uśmiechnęła się lekko. Niespodziewanie jęknął niezadowolony, uniosła brwi w zdziwieniu.
- Nie mów do mnie Lukey, to brzmi pedalsko. - Wyjaśnił ze skwaszoną miną, zaśmiała się cicho.
- Nie, to brzmi słodko, jesteś Lukey.
- Nie jestem.
- Tak, jesteś.
- Nie.
Wydęła dolną wargę i spojrzała na niego smutnymi oczami, westchnął i wstał.
- Okej, dla ciebie mogę być, ale jedźmy już do szkoły.
Wiesz, że zrobiłbym wszystko dla twojego uśmiechu? Bo, kochanie, on ratuję mnie każdego dnia.
CZYTASZ
Mentality l.h ✔
FanfictionOn był trochę jak lód, ona była trochę jak ogień. To oczywiste, nie lubili się. Może chodziło o sposób w jaki on rozmawiał z dziewczynami? Może chodziło o to, że był wiecznie niezadowolony, żyjąc w pięknym świecie? Może chodziło o jego buntowniczy...