M. byl najbardziej toksyczna z moich polowek. Zabral ze soba moja godnosc, moje ja, moje wlasne zdanie. Wszystko to zabieral nie krok po kroku, a garsciami. Po dwoch miesiacach zamieszkalismy razem. Po pieciu kupilismy wspolny samochod. Po czterech znalam juz cala jego rodzine, a on poznal moja. Po siedmiu powiedzial mi, ze nie wie czy JA to to, czego on teraz potrzebuje. Po osmiu wyznal, ze potrzebuje czasu, zeby zastanowic sie nad tym, czy jeszcze mnie kocha.