Rozdział 50

1.1K 101 69
                                    


Rok później.

To miał być taki piękny dzień, w którym WuXian będzie mógł posiedzieć, popatrzeć i najeść się. W końcu był tylko gościem na ślubie YanLi i ZiXuana. Nie miał nic wspólnego z przygotowaniami. Więc jak to się stało, że teraz jedną ręką przyciskał ścierkę do krwawiącego nosa zamroczonego Wen Ninga, drugą ręką dzwonił do Huaisanga, nogą trącał nieprzytomnego Jin Linga, a w międzyczasie na zmianę uspokajał histeryzującego JingYi, wołał Lan Zhana i starał opanować samego siebie, by nie wpaść w panikę.

***

Nie trzeba cofać się wiele wstecz by wyjaśnić jak doszło do całej tej sytuacji. Zaczęło się od tego, że WuXian został poproszony przez parę młodą by sprawdził kilka rzeczy na sali weselnej. Normalnie zająłby się tym ktoś inny, ale chłopak był wolną, a w dodatku zaufaną osobą. Cała najbliższa rodzina przed przyjęciem weselnym brała udział w tradycyjnych obrzędach, podczas których pan młody przyjeżdżał do panny młodej, a potem następowały wszystkie pokłony i inne nudne zdaniem WuXiana elementy. Jako iż WuXian był prawie jak brat YanLi, normalnie też uczestniczyłby w tej pierwszej części, jednakże nie mógł stawić się tam na czas ze względu na pracę w kawiarence. Akurat tego dnia MianMian szła do lekarza, a reszta obsługi była wyjątkowo niedostępna, więc musiał przyjść na chwilę. A skoro i tak byłby spóźniony to postanowiono wykorzystać go do sprawdzenia czy wszystko działa na sali weselnej.

WuXian zgodził się bez wahania i pojechał na salę w dobrym humorze, w towarzystwie Lan Zhana. Na miejscu spotkało go pewnego rodzaju zaskoczenie, gdyż nie byli tam jedynymi przedwczesnymi gośćmi. W końcu dopiero minęła trzynasta, a reszta biesiadników powinna zjechać się dopiero po szesnastej. Na sali zastali Wen Ninga i to w towarzystwie Jin Linga i JingYi.

- Hej, co wy tu robicie? I to sami? - zapytał lekko zdziwiony WuXian.

- Siostra kazała mi tu czekać... Może i jestem gościem, ale nie jestem aż tak blisko z państwem młodym by uczestniczyć w obrzędach. W dodatku robiłbym sztuczny tłum. - wyjaśnił Wen Ning.

- A wy? Zostawili was tu tak bez opieki?

- Rodzice też nas tu zostawili, bo i tak byśmy się nie zmieścili. I dobrze, bo te całe obrzędy są strasznie nudne. - oznajmił Jin Ling.

Szczerze mówiąc WuXian pomyślał sobie, że to nie było zbyt mądre ze strony ich rodzin by zostawiać trójkę chłopaków samym sobie na kilka godzin na sali weselnej. Na szczęście wszystko wydawało się być w jednym kawałku, więc nie zdążyli nic nabroić.

- A co wy tu robicie? - zapytał Jin Ling.

- Mam pilnować byście niczego nie zniszczyli. A Lan Zhan mi w tym towarzyszy.

Jin Ling naburmuszył się na te słowa i wybąknął coś w stylu, że przecież nic nie zniszczą.

Między główną salą, a zapleczem co jakiś czas przemykał ktoś z obsługi. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało dobrze, więc WuXian stwierdził, że nie ma się czym stresować. Dla pewności przeszedł się po całym kompleksie i sprawdził elementy, o sprawdzenie których został poproszony.

ZiXuan dodatkowo poprosił by sprawdził, czy z jego prezentem dla YanLi wszystko było w porządku. Chłopak zamówił u jednego z malarzy obraz YanLi. Przez inne obowiązki pan młody nie był w stanie sprawdzić jak się ma dzieło. Widział efekt końcowy, jednakże osobiście nie przewoził go na salę. Obecnie obraz stał pod materiałem i miał zostać pokazany w odpowiedniej chwili. WuXian ściągnął przykrycie i zagwizdał.

- No no, siostrzyczka wygląda na nim jak jakaś nimfa. Prawda, Lan Zhan?

- Mn.

YanLi miała na sobie zwiewną sukienkę i rozpuszczone włosy. Siedziała w kwiatowym otoczeniu i spoglądała łagodnie w bok, przy okazji wyginając ciało w lekki łuk. Jedną rękę trzymała zgiętą nad głową w zmysłowy sposób, a drugą miała bliżej twarzy.

Samotna uczta przy księżycu (Mo Dao Zu Shi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz