W szkole WuXiana o godzinie 11 rozpoczynało się pożegnanie ostatnich klas. Uroczystość miała mieć miejsce na sali gimnastycznej, gdzie przed podestem ustawiono dwie kolumny krzesełek. Miejsca dla kończących szkołę znajdowały się na samym przedzie.
Przed wyznaczoną godziną na salę zaczęli schodzić się absolwenci, pracownicy szkoły, młodsi uczniowie, a także rodziny i przyjaciele absolwentów.
WuXian przybył na salę w towarzystwie Lan Zhana i dziadka. Chłopak poszedł usiąść w pierwszym rzędzie, a tamci zajęli wolne miejsca.
- Ile jeszcze trzeba czekać, aż to wszystko się zacznie? - zapytał dziadek, siadając obok WangJiego.
- Siedemnaście minut. - odpowiedział Lan Zhan.
- I po co tak wcześnie wychodziliśmy? Spokojnie mogłem dokończyć czytać gazetę.
Wśród kończących szkołę panował gwar, gdyż część z nich ustalała jeszcze ostatnie szczegóły związane z uroczystością, część czegoś szukała, ktoś czegoś zapomniał i trzeba było znaleźć prowizoryczne rozwiązania. Normalna sytuacja. Na dziesięć minut przed rozpoczęciem do sali przybył Jiang Cheng w towarzystwie Lili, a także YanLi. Rodzeństwo obiecało, że przybędzie, a Lili uznała, że to dobra okazja na poznanie przyjaciela swojego chłopaka. Usiedli bliżej końca, nie chcąc zajmować miejsca ważniejszym gościom.
- Gdzie siedzi WuXian? - zagadnęła Lili.
Rodzeństwo zaczęło się rozglądać.
- Tam jest! - zawołała YanLi i wskazała poszukiwanego chłopaka.
WuXian siedział na brzegu, więc mieli na niego dobry widok, zwłaszcza, że zajmowali przeciwną kolumnę.
Wkrótce na sali zrobił się tłok. Do YanLi, Jiang Chenga i Lili dosiedli się Wen Qing i Wen Ning. Ze znajomych WuXiana na sali znajdował się także Xiao XingChen, a także Song Lan, który pełnił rolę przewodniczącego.
- Uf... W końcu koniec. - szepnął Huaisang, siedzący obok WuXiana.
- Właściwie zgodzę się z tobą. W ostatnich tygodniach atmosfera nie była zbyt ciekawa. - uśmiechnął się WuXian.
- Pf... Może i nie było mnie za często w szkole, ale zdążyłem zauważyć, że ludzie chodzili wokół ciebie na palcach. Masakra. Ja już wolałbym ignorowanie. W sensie na co dzień nikt nie zwraca na mnie uwagi, więc byłbym w raju.
Miejsca za absolwentami zajmowali nauczyciele i dyrekcja.
Część oficjalna zaczęła się. Na środek wyszedł dyrektor. Mina mężczyzny wyrażała znudzenie, a także niechęć. Jednakże na potrzeby uroczystości przybrał łagodny uśmiech.
- Dziś nastał dzień kiedy pożegnamy tych wspaniałych, młodych ludzi, siedzących przede mną. Spójrzcie na nich. Czyż nie są młodzi. Piękni. Młodzi. Pełni energii. Młodzi. Inteligentni - mówił dyrektor, lecz uczniowie doskonale zdawali sobie sprawę jak mężczyzna musiał udawać.
- Z wyjątkami! - nagle rozległ się donośny okrzyk, lecz nie dało się zlokalizować jego pochodzenia.
Wśród uczniów przemknął szmer śmiechu. Dyrektor zamknął oczy, westchnął wyraźnie rozdrażniony, lecz po chwili ponownie uśmiechnął się niczym uduchowiony i dalej przemawiał, udając, że nic się nie wydarzyło.
Po nim wystąpiły wszystkie ważne osobistości, przewodniczący szkoły, a po nim trójka uczniów z najlepszymi wynikami w nauce.
- Zaraz. Czemu WuXian idzie na środek? - zapytał Jiang Cheng.
CZYTASZ
Samotna uczta przy księżycu (Mo Dao Zu Shi)
Fanfiction- Wei WuXian nie żyje! Wei WuXian nie żyje! Dookoła rozległy się krzyki. Jednak tym razem nie było to radosne skandowanie, a wołanie pełne zgrozy. *** Fanfiction Mo Dao Zu Shi Teoretycznie zakończone, ale planuję co jakiś czas dodawać rozdziały spec...