No i jesteśmy w 37 rozdziale.
***
Jin GuangYao ponuro wpatrywał się w ekran komputera. Wciąż męczyło go, że XiChen wychodził na miasto z jakimś obcym gościem, a nie z nim do kina.
Powoli jego dzień pracy dobiegał końca. Musiał przyznać, że wyjątkowo nic się nie działo. Dopił swoją kawę i szykował się do wyjścia. Przy wejściu zobaczył podejrzanego gościa.
Facet przerastał go o głowę i był napakowany jakby całymi dniami przesiadywał w siłowni. W dodatku posiadał bardzo nieprzyjemny wyraz twarzy. Wyraźnie na kogoś czekał. Yao zastanawiał się czy może nie powinien wezwać ochrony. Nie zdziwiłby się, gdyby przyszedł tu tylko po to by kogoś pobić.
Dla bezpieczeństwa obszedł go szerokim łukiem. W końcu lepiej się nie narażać. Przed wyjściem naszła go myśl czy na pewno zabrał wszystkie papiery, więc postawił torbę na ławce i sprawdził jej zawartość.
Wtedy usłyszał znajomy głos.
- Cześć Mingjue!
Zdziwiony odwrócił głowę. XiChen szedł prosto na tego niebezpiecznego człowieka i uśmiechał się szeroko. Tamten natomiast, ku jeszcze większemu niedowierzaniu Yao, zaśmiał się i przyjacielsko objął jego współlokatora.
- To idziemy? Głodny jestem. - oznajmił kolega XiChena.
- Jasne.
I wyszli.
- Czyli to jest Mingjue... - mruknął Yao.
Mężczyzna nie sprawiał dobrego wrażenia, ale kiedy się uśmiechał, nie wyglądał już tak strasznie. Yao również udał się do wyjścia. XiChen i złodziej przyjaciół szli ramię w ramię, dyskutując wesoło. Yao zmierzył ich niezadowolonym spojrzeniem i poszedł w przeciwną stronę. Planował przebrać się w domu i pójść samemu do kina.
Kiedy tylko ubrał wygodniejsze rzeczy i zostawił dokumenty z pracy, ruszył na miasto. Do seansu miał jeszcze dużo czasu. Ten czas miał zamiar spędzić na obiedzie.
W pewnym momencie zobaczył znajomą sylwetkę.
- Cześć Xuanyu. - przywitał się.
Drugi chłopak potknął się o własne nogi i omal nie przewrócił.
- J-jin GuangYao eeeee yyyyyy cz-cześć. - Mo Xuanyu był wyraźnie zaskoczony.
Yao uśmiechnął się do niego przyjacielsko.
- Co porabiasz? - zapytał.
- Eeeee ja t-tak chodzę yyyy chodzę tak sobie po mieście, bo ł-ładnie jest, ładna pogoda i ładne miasto i... Eeee Ł-ładnie tak się chodzi po ładnym mieście w ładną pogodę. - odpowiedział chłopak, cały czerwony na twarzy.
Jin GuangYao zachichotał.
- Przepraszam, chyba cię zestresowałem.
Mo Xuanyu wyglądał bardzo nerwowo. Aż się go żal robiło. Nagle w głowie Yao pojawiła się myśl.
- Chcesz iść ze mną do kina? Mam dodatkowy bilet. - zapytał.
- J-ja? A-ale czemu ja miałbym z tobą tam do kina na ten ten film iść? - jąkał się chłopak.
- A czemu nie? Po prostu chodźmy.
Mo Xuanyu wyglądał jakby nie rozumiał co się dzieje. Ten widok rozbawił Yao.
- Jadłeś obiad?
- Nie...
- To świetnie. Przed kinem chodźmy coś zjeść. Na co masz ochotę?
CZYTASZ
Samotna uczta przy księżycu (Mo Dao Zu Shi)
Hayran Kurgu- Wei WuXian nie żyje! Wei WuXian nie żyje! Dookoła rozległy się krzyki. Jednak tym razem nie było to radosne skandowanie, a wołanie pełne zgrozy. *** Fanfiction Mo Dao Zu Shi Teoretycznie zakończone, ale planuję co jakiś czas dodawać rozdziały spec...