23

140 15 16
                                    

Byłam ciekawa i podekscytowana myślą o niespodziance Dominca. Umówiliśmy się, że to będzie koleżeńskie spotkanie, ale czy na pewno?

Boję się, nie chce się spieszyć. Natomiast nie zamierzam okłamywać samej siebie. Strasznie ciągnie mnie do tego chłopaka. Sprawia, że na samą myśl o nim czuje motylki w brzuchu i na moją twarz wpływa promienny uśmiech.

- Pewnie nie powiesz mi, gdzie jedziemy.... Może więc powiesz mi, co będziemy robić? - ten jednak nic się nie odzywa. - Czyli tak chcesz się bawić? Dobra w takim razie puszczam radio - jak mówię tak robię.

Po sekundzie słyszę wydobywający się dźwięk z głośników. Okazuje się, że leci piosenka Shawna Mendesa, mojego ulubionego autora.

Marzę, żeby pojechać kiedyś na jego koncert. Zaczynam po cichu nucić słowa "WONDER".

Ku mojemu zaskoczeniu chłopak robi to co ja. Śpiewa ją, sprawiając, że przy każdym kolejnym słowie coraz bardziej się rozpływam. Nie mogę oderwać od niego wzroku. Kiedy kończy, już żałuję, że to nie trwało dłużej.

- Tak wiem, nie musisz mi nic mówić, Mendes śpiewa lepiej ode mnie.

-Co! Nawet tak nie opowiadaj, Mendes przy tobie jest bez porównania, a uwierz mi, ubóstwiam tego gościa. Ty to jednak zaśpiewałeś tak bosko, prosto z serducha. Brzmiałeś naprawdę fantastycznie!

- Ja tak nie uważam, ale dziękuję. Już kilka minut i będziemy na miejscu. Na pewno Ci się spodoba! - oznajmia.

Tak więc po jakimś czasie docieramy do miejsca docelowego. Zgadnijcie, co to było! Ja nigdy nie wpadłabym na taki pomysł, ale oczywiście jestem pozytywnie zaskoczona.

- Idziemy do oceanarium?!?!?!?! - skąd on bierze te pomysły. - Zawsze chciałam tu przyjść, ale nigdy nie było okazji. - Z radości przytulam chłopak.

Kiedy orientuje się, co wyczyniam, odrywam się od chłopaka. To ma być zwyczajny wypad i tego się trzymajmy. Dominic nic nie mówi na moje zachowanie.

Wolnym krokiem zmierzamy do wejścia, rozmawiając i wygłupiając się.

Czuje się wspaniałe, móc dostrzec te wszystkie morskie stworzenia. Jest ich tak dużo, a mimo to każde ma jakiś swój znak indywidualny. Najbardziej robi wrażenie całą ścianą i sufitem z wody. Czujesz się, jakbyś był w podwodnym świecie. To jest tak bardzo magiczne. Zachwyca mnie to.

Gdy patrzę, co robi Dominic spostrzegam, że on również patrzy na mnie.

Widzę pytanie w jego oczach. Staje w oblicz trudnej decyzji. Jednak nie dumam nad nią długo. Daje mu pozwolenie lekko kiwając głowa. Chłopak już wie co ma robić. Wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie.

Zbliża się do mnie i obejmuje ciasno ramionami. Swoimi rękami dotykam jego twarzy i czekam. To on robi pierwszy krok. Dotyka mnie delikatnie swoimi wargami, które są tak bardzo miękkie. Oczywiście odwzajemniam pocałunek. Jestem szczęśliwa, że to się wydarzyło.

Po chwili odsuwamy się od siebie. Robimy jeszcze sobie kilka fotek, aby upamiętnić ten magiczny dzień. Kiedy spostrzegamy, która godzina okazję się, że niestety musimy już wracać. Jest już późno, a jutro trzeba iść do szkoły.

Chłopak odwozi mnie do dom. Na pożegnanie całuję go lekko w policzek i kieruję się w stronę domu.

Powolnym ruchem zamykam za sobą drzwi wejściowe i opieram się o nie. Zamykam oczy i przywołuję w myślach to co miało miejsce. Wkrótce jednak słyszę dźwięk dzwonka telefonu.

-Halo - odbieram i mówię uwodzicielskim głosem myśląc, że to oczywiście Dominic.

- Hej, z tej strony Teo, kolega Matta. Jestem w barze, który muszę już zamykać, a Matt nie chce go opuścić. Sam nie dam rady się go pozbyć. Postanowiłem cię o tym powiadomić, ponieważ ciągle mamrocze pod nosem twoje imię, tak więc dzwonię. - mówi szybko obcy mi chłopak.

-No dobrze przyjdę, ale nie mam prawka... Daleko to jest? - pytam, bo nie uśmiecha mi się przemierzać całego miasta o tak późnej porze.

- To tylko kilka minut drogi, na końcu przecznicy, na której mieszka Matt. Proszę weź go stąd, bo jak gościa kocham, tak mam ochotę go wyrzucić za drzwi - mówi już trochę poirytowany szczeniackim zachowaniem Matta.

-Dobrze, zaraz będę - odpowiadam i szybko wychodzę z domu. Najprędzej jak potrafię maszeruję do baru.

Jak spotkam Matta to go chyba ukatrupię. Nie ma kiedy się upijać tylko w ciągu tygodnia. Miałam dziś taki wspaniały dzień, a on musiał wszystko popsuć. Mogłabym sobie teraz leżeć pod cieplutką pierzynką, a nie...

Docieram na miejsce i bez zastanowienia otwieram drzwi lokalu. Jest już całkiem opustoszały. Kieruję się w stronę baru, obok którego dostrzegam dwóch gości. Wiem kim są.

- Dziękuję ci, że przyszłaś - wita się ze mną Teo.

- Nie ma sprawy - odpowiadam i proszę Matta, żeby ze mną szedł. Ten nie patrzy w moją stronę, tylko posłusznie wykonuję polecenie. Nie umiem ocenić w jakim stanie jest, ile alkoholu wypił. Żegnam się z barmanem i wychodzę razem z Mattem na świeże powietrze.

Przemierzamy okolice w milczeniu. Żadne z nas się nie odzywa. Kiedy stoimy już pod jego domem przemawia do mnie po raz pierwszy.

-Nie musiałaś po mnie przychodzić, jestem tylko lekko podpity - mówi i wchodzi do domu. Ja idę za nim wkurzona na jego słowa.

-Lekko podpity?! To po jakiego ciorta mnie tu ściągałeś. Miałam inne, rzeczy do roboty niż niańczenie ciebie. - mówię podniesionym głosem już w pokoju chłopaka.

-Jak na przykład pieprzenie się z Dominicem?! - od również podnosi głos. Jego słowa mnie szokują. Skąd on wie, że się z nim spotkałam? A co mnie to obchodzi skąd! Nie powinien się w to wtrącać.

-Jak możesz tak mówić! Nie pieprzyłam się z Dominicem. Byliśmy na spotkaniu i tylko się pocałowaliśmy... Co cię to w ogóle obchodzi.

- Ze mną się nie całowałaś, a jemu już byś do łóżka wskoczyła - rani mnie to.

- Wiesz co mam cię dość! Nie miałam pojęcia, że masz właśnie takie mniemanie o mnie - zamierzam czym prędzej od niego uciec.

Ten jednak mi nie pozwala. Łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie.

Wszystko dzieje się tak szybko, że nie mam czasu, żeby zareagować. Jego usta lądują na moich. Są gorące on, cały jest w ogóle rozparzony. Zaczyna mnie namiętnie całować, a ja nie mogę się temu oprzeć. Oddaję pocałunek. Jesteśmy sobą pochłonięci, dopóki nie tracimy tchu. Po odsunięciu się Matt się do mnie przytula i szepcze mi do ucha "Przepraszam".

Nic nie odpowiadam wybiegam z pomieszczenia. Biegnę ile sił w nogach do domu. Nie wiem co się dzieje. Nie wiem co się właściwie stało. Mam mętlik w głowie. Wszystko co było już poukładane, nagle szlak trafił. Wszystko się skomplikowało.














CRAZY LOVEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz