24

136 15 8
                                    

Czy moje życie się skomplikowało? Tak. Czy może życie to teraz wielka niewiadoma? Zdecydowanie tak.

Po incydencie z Mattem, bo nie wiem jak to można lepiej nazwać, wróciłam do domu. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać. Nie miałam siły nic analizować.

...

Dzisiejszego ranka wstałam bardzo przygnębiona. Powinnam się cieszyć, a z drugiej nie. To co stało się w oceanarium było naprawdę zachwycające. Jednak to co stało się z Mattem było tak elektryzujące, podniecające.

Te pocałunki różniły się praktycznie wszystkim.

Dominic był spokojny, czuły, opanowany.

Z kolei Matt... Ah, do tej pory czuje jego zachłanne usta na swoich. Sprawił, że poczułam prąd, jakby mnie piorun raził. Czułam mrówki od stóp do głowy. Był taki władczy, nie pytał mnie o zdanie. Przywarł do mnie i mi się to spodobało, a nie powinno.

Czuję, że zdradziłam Damonica, ale czy na pewno? W końcu jednak nie jesteśmy oficjalnie parą. Nawet to nie była randka.

Pytanie, więc czy powinnam mu mówić? Wyjawić mu prawdę? Czy nie poczuje się przez to pokrzywdzony i upokorzony?

Postanawiam to póki co pozostawić dla siebie. Wiem, że nie powinnam. Muszę ułożyć w swojej głowie i sercu co właściwe czuje.

Ubieram pierwsze, lepsze ciuchy i związuje włosy w kok. Pakuję najpotrzebniejsze rzeczy do torby i idę do szkoły.

Na miejscu nie zauważam Dominica. Czyżby nie było go w szkole? Zazwyczaj mogłam go spotkać przed budynkiem.

Na horyzoncie dostrzegam natomiast moich znajomych. Kieruje się w ich stronie. Dostrzegam tam również Matta.

Witam się ze wszystkimi, unikając kontaktu wzrokowego z zielonookim. Nie wiem jak mam się zachowywać w jego towarzystwie. Udaje wiec, że nic się nie stało.

- Sam, możemy później pogadać? - szepczę dziewczynie do ucha. - Na osobności oczywiście - dodaję.

- Dobrze to może spotkamy się po szkole i pójdziemy na kawę - proponuję, a ja się zgadzam. Po czym idę na swoją lekcję.

Zauważam, że Dominic jest dzisiaj naprawdę nieobecny. Będę musiała później sprawdzić co się stało. Wczoraj nie informował mnie, że go nie będzie.

Lekcje ciągną nie nie ubłaganie. Słysząc dzwonek ostatniej lekcji, pierwsza opuszczam klasę, jak i budynek.

Jest piękna pogoda, stwierdzam patrząc na bezchmurne niebo przed szkołą.

- Wsiadasz? - pytam chłopak stojący przed czarnym, drogim samochodem.

-Wybacz Matt, jestem już umówiona. Z Sam rzecz jasna - oznajmiam i idę dalej.

- Poinformowałem już Sam, że Ci coś wypadło. Poszła więc z Dylanem na przejażdżkę.

- Wiesz, że nie możesz tak robić! Nie będziesz planował z kim się spotykam- podnoszę głos.

- A właśnie, że będę jeśli nie wyjaśnimy siebie wszystkiego - nie odpowiadam, tylko wsiadam do samochodu.

Po kilku minutach jazdy dojeżdżamy na plażę. Idąc piaszczysta ścieżką, obserwuję bawiące się dzieci. Przypominam sobie jak to fajnie było być dzieckiem. Zero zmartwieć, zero problemów, zero zobowiązań.

Przez całą drogę milczymy.
Podążamy do najbardziej oddalonego miejsca. Jest dość ciepło jak na tą porę roku.

Wtem Matt zaczyna się rozbierać.

- Co ty robisz? Zwariowałeś? Woda jest pewnej lodowata! - stwierdzam. On chyba oszalał.

- Tylko mi nie mów, że jesteś tchórzem - wrzeszczy i biegnie w stronę wody. Wchodząc zaczyna piszczeć, dając znak, że woda jest faktycznie zimna. Słysząc ten odgłos niekontrolowanie rechoczę ze śmiechu. To nie zniechęca chłopaka wchodzi coraz głębiej.

-Nie mam stroju - twierdzę, aby się usprawiedliwić.

-No i? Bieliznę przecież masz - drze się i nurkuje w wodzie.

Decyduje się, że wejdę. Ale rozbierając się czuje się trochę obnażona. Strój kąpielowy a bielizna to podobne rzeczy, ale to nie to samo.

Mam dzisiaj na sobie czerwony koronkowy zestaw. Nie zrobiłam tego specjalnie. Nie miałam pojęcia, że spotka mnie dzisiaj taka wariacja przygoda.

-Dobra wchodzę, ale masz się nie patrzeć - krzyczę, gdy dostrzegam go w wodzie.

Nie dziwie się, że Matt piszczał wchodząc do wody. Ona jest lodowata! Idę w zaparte, nie stchórzę jak tak daleko dotarłam.

Jak woda sięga mi tali zatrzymuje się. Chłopak do mnie podpływa i ilustruje mnie wzrokiem. Zatrzymuje spojrzenie na moich piersiach, peszę się, ale nie zakrywam rękami.

-Nie sądziłam, że będzie tak zimna! - zaczynam rozmowę.

-Na początku tak jest, ale jak zaczniesz pływać jest już spoko.

-Gdybym tylko umiała - śmieje się smutno.

- Po co wchodziłaś do wody skoro nie umiesz pływać? Chcesz się utopić? - widać, że się martwi. Przybliża się do mnie chwyta rękami moje uda, podnosząc mnie w górę.

- Co ty robisz? Jestem ciężka, przewrócimy się.

-Nie martw się, jesteś lekka jak piórko. Nie chcę, żeby Ci się coś stało... Chcesz wejść głębiej? - pyta patrząc w moje oczy.

- Tak - daje mu pozwolenie. Im głębiej się znajdujemy tym mocniej zaczynam oblatać rękami chłopaka. Zatrzymuje się gdy woda sięga mojej szyi.

Stoimy tak pośrodku wody, wpatrując się w swoje oczy. Matt ma piękne tęczówki, niczym szmaragdy. Jeszcze u nikogo, nie widziałam tak intensywnej zieleni.

Przez chwilę pogrążamy się w głębokiej ciszy, wpatrując się w swoje oczy. Słyszymy tylko szum fal i dobiegający z oddali śmiech dzieci. Ta chwila jest tak magiczna i osobista.

Z tego wszystkiego zaczyna dygotać. Czy to z zimno może, czy z emocji jakie mną kierują, zapewne też.

-Wracajmy, cała drżysz - Matt zaczyna wracać na brzeg. Stawia mnie na ziemi dopiero przy naszych ubraniach.

Ubierając się Matt czasem na mnie spogląda.

-Nie patrz tak na mnie, bo czuję się nie swojo - śmieje się delikatnie.

-Nie moja wina, że w tym stroju wyglądasz tak seksi - uśmiecha się chytrze. No i wrócił pewny siebie dupek. - Odwiozę cię do domu żebyś się nie przeziębiła.

Jak mówi, tak robimy. W drodze przekomarzamy się o wszystko. Oczywiście na żarty.

-Mieliśmy porozmawiać - przypominam sobie żegnając się z chłopakiem.

-Tak wiem, kompletnie zapomniałem. Wrócimy jeszcze do tej rozmowy, mam coś teraz do załatwienia. - odjeżdża, pozostawiając mnie samą na podwórku.

W domu przebieram się prędko, aby się nie rozchorować. Nie potrzeba mi teraz jeszcze więcej problemów.

Później robię sobie coś jeść i włączam Netflixa. Będąc w połowie odcinka dostaje SMS'a.

Stało się coś strasznego, zaraz po ciebie przyjedziemy - Sam.

Dostaje ataku paniki, czytając to. Co się stało?! Nie mogła napisać komu... Cała przerażona ubieram bluzę, a do torebki pakuję telefon i portfel. Ubierając buty ktoś trąbi przed domem. Czym prędzej wybiegam.

-Co się stało? - pytam drżącym głosem, bojąc się usłyszeć odpowiedzi.









CRAZY LOVEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz