Około dwadzieścia minut później staliśmy na tarasie w ogrodzie Pattersonów, chowając się za choinkami. Obserwowaliśmy Luke'a i jego rodziców.
-Więc Emily to jego mama?- Zapytała Julie.
-Ta. Tak, Luke często tu przychodzi.- Odpowiedział Alex. Patrzyłam na szatyna, którego cała twarz była w łzach.
-Myśli, że nie wiemy, ale...- Zaczął Reggie.- Śledziliśmy go. Zawsze siedzi i obserwuje ich tak, jak teraz. Nigdy tak naprawdę nic nie robią.
-Mają tort.- Powiedziała szatynka, kiedy Emily położyła ciasto na stole.- To juz coś.
-To urodzinowy tort.- Wstałam zza ławki i schowałam się za choinką obok Julie.- Dla Luke'a.
-Nie wiedziałam, że Luke aż tak cierpi.- Popatrzyła na każdego po kolei.
-Ta. Co gorsze przed Jego śmiercią pokłócili się. Wiesz, Jego rodzice nie chcieli, żeby ich 17-letni syn był w zespole rock'owym, więc... Po prostu uciekł.
-Nigdy nie miał szansy się z nimi pogodzić.- Powiedziałam po Alex'ie. Tata Luke'a zaświecił świeczkę na torcie. Szatyn ją zdmuchnął.
-To dlatego jest na siebie zły.- Zaczął Reggie.- Gdyby Trevor wspomniał, że to Luke napisał piosenki, to... Jego rodzice wiedzieliby, że naprawdę spełniał marzenia.
-Byliby z niego dumni.- W oczach Julie pojawiły się łzy. Po chwili blondyn wstał i zwrócił się do szatynki.
-Wiemy, jak to boli, kiedy ktoś kto miał Cię wspierać, zawodzi. Nigdy nie chcieliśmy, żebyś się tak poczuła.
-Julie, kochamy nasz zespół.- Odezwał się Reggie.- I Luke też. Proszę, daj nam drugą szansę.
-Nie skrzywdzimy Cię drugi raz.- Popatrzyłam szatynce w oczy.- Obiecuję.
-No... To wracajmy do studia. Musimy zrobić próby przed koncertem.- Uśmiechnęła się i ostatni raz popatrzyła na rodzinę Pattersonów.
Po powrocie do garażu popatrzyłam na zegar. Wskazówki pokazywały parę minut przed piętnastą. Z Dylanem mam się spotkać o szesnastej, więc mam jakieś pół godziny na próby, później muszę się przebrać, a następnie spotkam się z nim pod Hollywood Ghost Club. Chociaż nie jest to najwspanialszy pomysł, zważając na to, że pewnie jest tam Caleb.
-Co zagramy na koncercie?- Zapytałam chwytając moją gitarę.
-Ostatnio skończyliśmy pisać z Luke'iem "Finally Free". Raczej się nada.- Julie wyjęła kilka kartek z jakiegoś zeszytu i rozdała je nam.
Przeleciałam wzrokiem tekst i nuty. Już mi się podoba. Szatynka usiadła przy fortepianie, Alex przy perkusji, a Reggie wziął swój bass i stanął obok mnie.
-Dobra szefowo. Możemy grać.- Uśmiechnęłam się do Julie i ułożyłam odpowiednio palce na strunach. Blondyn zaczął odliczać uderzając o siebie swoimi pałeczkami.
Kilka minut później do studia przeteleportował się Luke. Przestaliśmy grać, a szatyn wstał z krzesła, na którym przed chwilą wylądował i popatrzył zdziwiony na dziewczynę przy pianinie.
-Whoa, Julie.
-Bierz gitarę. Mamy robotę do zrobienia.- Uśmiechnęła się do niego i wskazała głową na jego instrument. Luke przez chwilę stał w miejscu i popatrzył na nas. W końcu wziął gitarę i zwrócił się do szatynki.
-Czemu wróciłaś?- Zapytał stając przed nią.
-Uświadomiłam sobie, jak bardzo muzyka jest ważna dla każdego z nas. Wystarczająco już straciliśmy. Nie możemy stracić też tego.
CZYTASZ
Now Or Never || Reggie || Julie and the Phantoms -ZAWIESZONE-
Fanfic22 lipca razem z trójką chłopców z Sunset Curve umarła też ich przyjaciółka. Ona również należała do zespołu. Jako duch radzi sobie tak samo dobrze, a nawet lepiej niż za życia.