Po tym cudownym wieczorze wróciliśmy do domu. Sprzeczalam się z Harrym na temat tego, gdzie mam teraz zamieszkać. Nie bardzo podobal mi się pomysł, żebym została u Harrego, w końcu dopiero dzis zostaliśmy parą.
-jeśli chcesz mogę spać na podłodze - mówi i robi minę zbitego psiaka, a ja nie mam serca, żeby posłac go na zimne panele.
-chodź - wywracam oczami i przesuwam kołdrę, aby Harry mógł się pod nią wślizgnąć.
Zadziornie się uśmiecha i wbiega na łóżko. Kładzie się tuż obok i obejmuje mnie ramionami.
-dobranoc, Lily - szepcze i całuje mnie w czoło.
Uśmiecham się pod nosem i bardziej wtulam w jego tors.
***
-maleńka - jego głos budzi mnie ze snu i mam ochotę go za to zabić.
-co? - jęczę i otwieram oczy, jednak gdy widzę, że stoi nade mną z bukietem róż, odrazu się uśmiecham.
-przepraszam, że cie obudziłem - mówi i podaje mi kwiaty - muszę cie dzis zostawić.
-co? Dlaczego? - pytam i kładę róże na szafkę obok łóżka.
-mam kilka spraw do załatwienia i będę w domu wieczorem, okej?
-ta - mamroczę i wchodzę pod kołdrę.
Słyszę jego głośne westchnięcie i po chwili leży koło mnie.
-hej - szepcze mi do ucha, a mnie przechodzą ciarki - kochanie, wroce tu wieczorem i się tobą zajmę, obiecuję.
Próbuję ukryć uśmiech, który pojawia się na mojej twarzy, ale na marne, bo Harry zauważa go i całuje mnie w usta.
-pocałuj mnie - warczy i łapie mój podbródek w palce.
Spełniam prośbę i wpijam się w jego usta. Nigdy podczas pocałunku nie czułam się tak jak z Harrym. On ma w sobie to coś, przez co nie można przejść obojętnie. Jest zbyt idealny.
-pa - mruczy, gdy odrywa się ode mnie i wychodzi z pokoju.
Wzdycham i sięgam po telefon, który leży na szafce. Harry w końcu kupił mi do niego kartę i mogę kontaktować się ze światem.
Wybieram numer Emmy.
-Halo? - ciepły głos Emmy rozbrzmiewa w moich uszach, a ja uśmiecham się.
-Emma! - krzyczę - jak dawno cie nie słyszałam.
-o mój boże, Lily - piszczy w słuchawkę i słyszę jej cichy śmiech - kochanie, gdzie jesteś? Wszystko z tobą w porządku?
-tak, ale to naprawdę nie jest rozmowa na telefon. Powiedz mi czy nadal jesteś tam.. gdzie byłaś?
Boje się usłyszeć prawdę, ale na szczęście nie jest tak zła, jak się spodziewałam.
-nie - mówi i czuję, że się usmiecha - Luke postanowił sprzedać burdel.
-a wszystkie dziewczyny, które tam były? - pytam.
-wszystkie są już w domach. Tak się cieszę, Lily.
-Emma, skoro jesteś już w domu, to może spotkamy się? Musimy porozmawiać.
-ach tak - mamrocze - ale wyprowadziłam się.
O nie.
-co? Gdzie?
-jestem w Sheffield - odpowiada, a ja wzdycham.
Cieszę się, że wszystko jest w porządku i na nowo układa sobie życie, ale mysl, ze jest tak daleko, przytłacza mnie.
-rozumiem.
-ale możesz do mnie przyjechać na weekend. Kiedy tylko będziesz chciała.
-jasne - uśmiecham się.
***
Cały dzień spędzam samotnie. Narazie nie znam tutaj nikogo, a do chłopaków nie mam numerów. Oglądam telewizję i jem, by zabić czas.
Wieczorem ktoś puka do drzwi i jestem pewna, że to Harry, wiec ide do przedpokoju i otwieram.
-Hej - Justin szczerzy się, a ja panikuję.
Trzaskam drzwiami i zamykam je na trzy spusty. Dłonie zaczynają mi się trząść, a serce niemal wyskakuje z piersi. Biegnę do salonu po telefon i wybieram numer Harrego, który oczywiście nie odbiera. Cholera. Jeśli on tutaj wejdzie, to po mnie.
Nigdy tak się nie bałam i nie wiem co robić.
Uciekac, zostać, zadzwonić po policję? Nie mogę. Zaczęli by węszyć i mogliby dowiedzieć się o pracy Harrego.-Lily! - głośny krzyk wierci dziurę w mojej głowie, a ja zaczynam płakać z bezsilności.
Gdzie do cholery jest Harry?!
-otworz, chce pogadać - syczy.
Co to to nie. Nie otworzę mu drzwi za żadne skarby. Będę tu tak siedzieć i czekać aż łaskawie Styles wróci do domu. A jeśli nie wróci? Jesli Justin mu coś zrobił? Nie, napewno nie.
-Lily! - chłopak zaczyna kopać w drzwi, a ja zaczynam się bać.
Lada chwila moze je wyważyć, a ja jestem bezbronna.
-otwieraj te pieprzone drzwi! - krzyczy znowu, a ja sięgam do kuchni po nóż.
Jeśli tu wejdzie, to nie zawaham się go użyć.
Ponownie wybieram numer do Harrego i ponownie odrzuca mnie sekretarka.-kurwa - mamroczę i nagle słyszę głośne krzyki.
Podchodzę do drzwi i przysłuchuję się.
-wypierdalaj stąd - warczy Harry.
O boże, on tu jest. Kamień spadł mi z serca. Otwieram drzwi i widzę jak Harry kopie leżącego Justina.
-zostaw go - mówie i ciągne go za rękaw do domu.
-chcialas go wpuścić?! - wrzeszczy i raz zadaje mu cios w brzuch. - jestes nienormalna?
-chodź do domu!
W końcu udaje mi się zaciągnąć go do środka, ale żałuję tego.
-pojebało cie?! - krzyczy i wchodzi do salonu. - wiesz co by było jak by tutaj wszedł?!
Do moich oczu napływają łzy, które szybko wycieram i siadam na schodach.
-nie chcialam - szepczę, ale mnie nie słucha.
-zostawic cie w domu - spluwa - to jak z małym dzieckiem.
Nie mogę tego dłużej słuchać. Wbiegam na górę i zamykam się w sypialni. Niech ten idiota lepiej zejdzie mi z oczu. Biorę dłoń w kwiaty, które dał mi rano i rzucam je na podłogę, a potem podnoszę i ciskam nimi o ścianę. Tak bardzo mnie wkurza. Dlaczego nie może być normalny?! Zaszywam się w łóżku i z płaczem zasypiam.
CZYTASZ
excitement
Teen FictionNigdy nie kochał, Nigdy nie był kochany.... Ale pokocha..? 19.11.2020 ❤ 28.11 - #239 nastolatek 23.12. - #123 nastolatek 02.01. - #66 nastolatek 07.01. - #41 nastolatek