32. will you be my girlfriend?

13 2 0
                                    

-Nie! - krzyczę i wpadam w szał.

Pobudzona zaistniałą sytuacją podchodzę do Justina i uderzam go w twarz. Pistolet wylatuje mu z dloni i ląduje tuż obok moich stóp. Podnoszę go i celuje w bezbronnego chłopaka.

-Lily, odłóż to - syczy, ale ja mam go w dupie.

Jestem gotowa zabić go za to co zrobił. Z oczu lecą mi już łzy, które nie są oznaką słabości. Są poprostu z milosci do Harrego. Justin wszystko spieprzyl i zapłaci za to.

-dlaczego to zrobiłeś?! - krzyczę i przyblizam pistolet do jego twarzy.

-on żyje - szepcze i kiwa głową w stronę Harrego.

Jestem pewna, że to jakaś gra z jego strony, wiec ani na sekundę nie spuszczam z niego wzroku.

Nagle słyszę kroki dochodzące z korytarza. Ktoś wpada do pomieszczenia i powala Justina na ziemię.

-odloz to - mówi Louis i wyciąga dłoń po pistolet, który mu podaję.

Chlopaki zajmują się Justinem, a ja podbiegam do Harrego. Nie kontroluję już nawet łez, które spływają po mojej twarzy, jednak coś zauważam.

Harry oddycha. O mój boże, on oddycha. Uśmiecham się pod nosem i wtulam w jego twarz.

-Harry - łkam i całuję go po czole.

-Lily, zabierzemy go do szpitala, odsuń się -  Liam obejmuje mnie ramieniem i odsuwa tak, żeby Louis i Zayn mieli dostęp do Harrego. 

Biorą go na ręce i wynoszą z pomieszczenia.

-gdzie go trafił? - pyta Liam i patrzy na mnie ze współczuciem.

-nie wiem - wzruszam ramionami i ocieram łzy - ale oddycha.

Liam uśmiecha się, a ja wraz z nim i wychodzimy z magazynu.

***

Siedze przy Harrym na krześle i modle się, żeby nic poważnego mu nie było. Lekarz powiedział, że niedługo powie mi co się stało, wiec cierpliwie czekam.

-Lily? - głos Harrego wyrywa mnie z zamyślenia.

Odwracam się w jego stronę i widzę jak pociera oczy. Usta ma uformowane w szeroki uśmiech, z dodatkiem dwóch, słodkich dołeczków. Kocham go. Jeju jak ja bardzo go kocham.

-dobrze się czujesz? - pytam i zaczynam bawić się jego lokami.

Zwijam małe ,,sprężynki" na palce i głaszczę go po głowie. Widocznie podoba mu się to bo przymknął oczy i cicho mruczy.

-uznam to za tak - chichoczę, a chlopak wraz ze mną.

-kiedy mogę stąd wyjść? - wzdycha i opada na poduszki - chodź.

Odsuwa kołdrę i klepie miejsce obok siebie. Z wielką ochotą kładę się obok niego i wtulam twarz w jego tors.

-nie wiem - mówie szczerze - lekarz ma potem coś powiedzieć.

-obiecaj mi coś - mamrocze, a ja spoglądam na niego.

Wyraz twarzy ma bardzo poważny, co trochę mnie niepokoi.

-Co?

-nigdy, przenigdy mnie nie zostawisz - mówi i nie ma w tym ani trochę kłamstwa.

Mówi całkiem poważnie i szczerze.

-ja.. - przerywam i uśmiecham się pod nosem - dobrze.

-zależy mi na tobie, Lily. - całuję mnie lekko w czoło i otula ramieniem.

Uśmiecham się na tą chwilę. To miłe, słyszeć, że komuś zależy na tobie. Komuś, kogo kochasz.

***

-Harry-

Tak jestem pewien. Cholernie mi na niej zależy, to fakt. Chcialem ją przeleciec i zostawić, ale teraz to wszystko idzie w niepamięć. Mogę czekać na tą chwilę wieczność, oby tylko była ze mną.

Po godzinie do sali wchodzi lekarz. Uśmiecha się pod nosem na nasz widok i siada na krześle. Lekko podnoszę się w górę i pytam co ze mną jest.

-nic poważnego - informuje i kątem oka spogląda na Lily - został Pan postrzelony e noge i na całe szczęście usunęliśmy kulę. Noga będzie zdrowiała do miesiąca i proszę się nie przemęczać.

Kiwam głową.

-kiedy mogę wyjść? - pytam, a lekarz śmieje się.

-w takim wypadku moze pan wyjść już za 3 dni.

Co? Oczywscie, że nie będę siedzial na dupie w szpitalu przez 3 dni. Mam tyle rzeczy do zrobienia i nie zmarnuję ani godziny.

-chcę wypis - mowie i wstaje z łóżka - nie mogę tyle tu być.

-jest Pan gdzieś umówiony? - pyta, a ja zaciskam pięści.

Co go to do kurwy nędzy obchodzi? Jak ma swoje życie to niech się nim zajmie.

-to nie jest informacja, dzięki której zmieni się Pana życie. - syczę - poprostu chcę stąd wyjść. Najlepiej teraz.

Lekarz spogląda na papiery, które trzyma.

-no cóż, może Pan poprosić o wypis, ale wydaje mi się, że dla własnego dobra powinien Pan tu zostać.

-ja wiem co dla mnie najlepsze i proszę o wypis. - przewracam oczami i podchodzę do okna.

Lekarz wychodzi w mgnieniu oka, a ja odwracam się w stronę Lily.

-jak ty się zachowujesz? - pyta i marszczy brwi - nie bądź taki nie miły, Harry.

-kurwa. Wtrąca się w nie swoje sprawy - warczę i uświadamiam sobie, że nie powinienem.

-nie, Harry - kręci głową - nie chcę tu być, jeśli masz taki być. Wychodzę.

Nie pozwalam jej na to i staję w drzwiach.

-Lily, nie wychodz.

-daj mi wyjsc! - wkurwila się i ma zamiar powiedzieć coś jeszcze, ale zamykam jej usta swoimi.

Oczywscie odwzajemnia pocałunek... kto by pomyślał. Śmieje się w myślach i przyciskam ją do ściany.

Gdy odrywamy się od siebie by zaczerpnąć powietrza, zdobywam się na odwagę.

-zostań moją dziewczyną - łapie jej podbródek i każe spojrzeć na mnie.

Dziewczyna nie wygląda na zaskoczoną, wręcz przeciwnie. Wywraca oczami i odsuwa się ode mnie.

-nie - odpowiada, a ja czuje wzbierającą się we mnie złość, jednak wiem, że nie mogę wybuchnąć.

Z całych sił zaciskam pięści i staram się brzmieć jak najłagodniej.

-dlaczego? Nie podobam Ci się? - pytam i wskazuję na swoje ciało.

Lily zaczyna się śmiać i głęboko wzdycha, a ja nie mam zielonego pojęcia o co chodzi.

-nie zostanę twoją dziewczyną tutaj. Nie w szpitalu, nie gdy jestes w takim stanie, nie gdy tak się zachowujesz.

-dobrze - uśmiecham się i odetchnąłem z ulgą. - rozumiem. Szykuj się na jutro.

Puszczam jej oczko i wracam na łóżko, zostawiając ją zdezorientowaną.

Co do rozdzialu to przepraszam, że taki krótki i bezsensowny ale nie mam weny. ;(**

excitementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz