☆彡Rozdział 6☆彡

309 26 2
                                    

  W całym mieście zapanowała ciemność; gwiazdy usłane na czarnym niebie, księżyc w pełni i cykanie świerszczy dodawały uroku całej okolicy. Na dworze Księstwa Warszawskiego panowała przyjemna dla ucha cisza.

  Dochodziła północ, a książę nie mógł spać; wziął więc lampę naftową z szafki nocnej i ją zapalił. Podchodząc do drzwi, chwycił za klamkę i powoli ją nacisnął, po czym ostrożnie je otworzył, ale na jego nieszczęście te głośno zaskrzypiały, więc odruchowo zacisnął mocno powieki i lekko się skulił nasłuchując, czy nikt tu nie idzie. Szybko otworzył szerzej drzwi i wyszedł na palcach z pokoju, rozglądając się na wszystkie strony. Gdy stwierdził że nikogo nie ma, ruszył przez chłodny i ciemny korytarz. 

  Rozglądał się po każdym obrazie wiszącym na ścianach.

- To dziwne. - powiedział do siebie. - Widziałem te obrazy milion razy, a one nadal nie przestają mnie zachwycać.

  Nagle usłyszał skądś rozmowy, więc się automatycznie zatrzymał. Zauważył, że głosy dobiegają z sali bankietowej, więc zakradł się pod tamtejsze, uchylone drzwi i zaczął słuchać; szybko się zorientował, że tematem rozmowy był ów chłopak.

- Wiesz co ten chłopak sobie ubzdurał? Że on nie zostanie szlachtą, tylko będzie podróżował po świecie! Toż to nonsens! - książę po głosie poznał, że to jego macocha. Wychylił głowę lekko za drzwi i kątem oka jeszcze dojrzał, że w bujanym fotelu siedział jego stryj palący wodną fajkę.

- Musimy mu to wybić z głowy! - kontynuowała swój monolog. - Zostanie szlachcicem i przejmie ten dwór w spadku, czy mu się to będzie podobało, czy nie!

- Daj spokój Barbaro. - odezwał się po chwili ciszy Warszawa. - Chłopak ma po prostu marzenia; zresztą, ja w jego wieku byłem taki sam.

- Nie obchodzi mnie to.

  Polska usłyszał nagle skrzypnięcie fotela, na którym siedział mężczyzna, na co jego serce załomotało z obawą, że ten go zauważył, więc schował się bardziej za drzwiami. Lecz na szczęście nie zauważono go, więc żeby nie wzbudzać podejrzeń że ktoś ich nasłuchuje, zgasił lampę i nasłuchiwał dalej.

- Cóż. - zaczął mężczyzna. - Jeśli cię to nie obchodzi, twoja sprawa i to świadczy o tym, że nie jesteś dobrą macochą. Ale bynajmniej mnie to obchodzi, więc tak czy siak, nie zmusisz go do bycia kimś kim nie chce zostać. W pełni go rozumiem i pomogę mu w realizowaniu jego marzeń.

  Nagle w pokoju bankietowym na całym korytarzu rozniósł się huk tłuczonej porcelany i głośny wrzask kobiety. Przestraszony Polska miał wyjść z ukrycia i sprawdzić czy jego stryjowi nic nie jest, lecz zatrzymał go głos Warszawy.

-  Co tak nerwowo? Powiedziałem coś nie tak? 

- Tak. - odparła już spokojniej. - Ale zanim zaczniesz pomagać mu w tych zabobonach, to może najpierw powiesz mu, jak było naprawdę w przeszłości? Że rodzice porzucili go dla dobra Królestwa Polskiego i władzę przejął ten ruski monarcha? Że jest wyrzutkiem, który jest na naszej łasce? Może spełnisz jego marzenie o tym, że chciałby pokonać tego Rosjanina i przywrócić sprawiedliwość w kraju? Żałosne! - prychnęła na koniec, co zdenerwowało Warszawę i uderzył ją w policzek.

- Jak śmiesz tak mówić, niewdzięcznico? - warknął. - Nie masz prawa tak mówić o moim bratanku, albo pożałujesz. Tobie tylko pieniądze i władza we łbie.

- Ty jesteś nie lepszy.

- Zamknij się, ja przynajmniej kocham Polskę, nie to co ty.

  W oczach Polski pojawiły się łezki; nie miał pojęcia, że macocha go nie lubi i tak nim gardzi, a to dlatego że uderzyła jej do łba chcica na pieniądze i sława. Bolały go te słowa i nie chciał już ich więcej słuchać. Wyszedł z ukrycia i stanął w drzwiach, a dwie pary oczu skierowały się na niego.

- Jak tak możesz? - zapytał bezsilnym tonem. - Jesteś zwykłą, pustą babą bez serca! 

  Po tych słowach zmierzył macochę zawistnym spojrzeniem i pobiegł do swojego pokoju, zostawiając rodzinę z rozdziawionymi buziami. Polska docierając do swojego pokoju, zamknął drzwi z hukiem. Przymknął oczy i westchnął ciężko, zsuwając się plecami na podłogę, podsuwając nogi do klatki piersiowej, które objął zaraz rękami i się skulił. Przeniósł wzrok na okno zza którego wyłaniał się jasno świecący księżyc, którego srebrzyste światło wpadało do wnętrza pokoju, rozjaśniając pomieszczenie. Oparł brodę o swoje kolana wbijając smutne spojrzenie w podłogę.

- ...Kim jest Imperium Rosyjskie? - mówił sam do siebie. - Czy faktycznie rodzice mnie porzucili i jestem wyrzutkiem? Nic dziwnego, że tylko wujek mnie ''akceptuje''...

  Siedział na tej podłodze jeszcze parę minut, aż w końcu wstał i podszedł do łóżka, na którym się walnął. Obrócił głowę w okna i spojrzał na księżyc, który został zasłonięty przez niedużą chmurę. 

- Opowiem o tym Litwie i Łotwie...


☆゚.*・。゚☆゚.*・。゚

W deprechę wpadł nasz Polaczek 

Countryhumans: Upadłe KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz