6.

206 13 0
                                    

W akademii chodziłam po salonie w kółko. Cholera jasna. Dawno nie byłam taka zła i wystraszona za jednym razem. Wzięłam nóż i delikatnie nacięłam przedramię. Kurde, boli w ciul. Wyjęłam z ręki małe urządzenie przypominające nabój do pistoletu. Zgniotłam i wyrzuciłam do śmieci.
- Five daj mi jakąś nitkę i igłę, proszę. - Powiedziałam.
- Po co ci? - Zobaczył moją rękę. - Ty idiotko. Nie czekaj, w zasadzie to mądre. Dobra, idę po nitkę i igłę. Pomożesz mi też, żebym się nie wykrwawił. - Rzucił i pobiegł do kuchni.

Do salonu przyszedł Klaus. Kurde, nie może zobaczyć mojej ręki. Najlepiej, żeby zapomniał, że tu jestem. Nie chcę, żeby coś się stało jemu lub innym.
- Siemka, siostra. Mam pytanie.
- Nie, nie dam ci kasy na dragi.
- Nie to miałem na myśli. Chciałem się ciebie zapytać, czy umiesz prowadzić samochodem? - Zapytał z wyraźnym smutkiem na twarzy. - Zawiozłabyś mnie w jedno miejsce.
- Dobrze. Muszę tylko coś załatwić.
- Ok, będę czekał.

Five przybiegł z apteczką. Zaszyłam ranę i pomogłam pozbyć się chłopakowi lokalizatora.
- Mogę pożyczyć twój samochód? - Zapytałam.
- Tak. - Rzucił po czym pobiegł na górę.

●Five●

Poszedłem do parku. Musiałem zaczerpnąć powietrza i przemyśleć pewne rzeczy. Usiadłem na ławce i nagle wszyscy i wszystko się zatrzymało. Obok mnie pojawiła się kierowniczka.
- Och, Five myślałam, że jesteś mądrzejszy, nie mówiąc już o twojej partnerce. Twoja umowa w żaden sposób nie została zerwana, przynajmniej ja nie wydałam takiego oświadczenia. Nadal pracujesz dla komisji. - Powiedziała. Wkurzała mnie ta wiedźma.
- A więc nie, nie będę pracował więcej dla ciebie. Nigdy już nie popełnię tego błędu.
- Jak uważasz. Tylko pamiętaj, że przez twój wybór może ucierpieć twoja rodzina i twoja koleżaneczka Agnes.
Cholera. Od razu pomyślałem o Liz. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało przeze mnie. Agnes w miarę polubiłem, nie chciałem, żeby komukolwiek, cokolwiek się stało.
- Jeśli znowu będę pracował dla komisji to obiecujesz, że nikt nie ucierpi?
- Dokładnie tak, Five. Masz moje słowo. - Uśmiechnęła się.
Kurwa, jak ja jej nienawidziłem.
- Twoja dziewczyna nie może się dowiedzieć, że pracujesz znowu dla komisji.
- Ona nie jest moją dziewczyną. Ile razy mam Ci to powtarzać?
Kobieta uśmiechnęła się lekko i podała mi rękę.
Musiała użyć walizki do przeniesienia nas do komisji. Byliśmy w jej biurze, gdzie siedziała młoda dziewczyna w moim wieku. Siedziała w fotelu kierowniczki, za co potrafiła kogoś zabić, z nogą założoną na nogę. Miała ciemne włosy do ramion, piwne oczy, ciemną karnację, czarny golf i jeansy, też w kolorze czarnym. Kierowniczka podeszła do niej.
- Five, poznaj moją córkę Lilę. Będzie twoją nową partnerką do wykonywania misji. - Oznajmiła.
Nie mam zamiaru czego kolwiek robić z tą babą. Teraz będę musiał się męczyć z jeszcze jedną dziewczyną, która napewno przypomina Handler. W końcu to jej córka.
- Nie obiecuję, że się dogadamy. - Powiedziałem.
- No cóż, twoja strata. Lila jest bardzo dobrze wyszkolona, będziecie mogli lepiej się poznać na misjach.
Co ona tam bełkocze? Dobra, nie ważne. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż, jakieś misje czy, coś. Mam dość pracy, tu w komisji. Zrobiłem to tylko i wyłącznie dla mojej rodziny, bałem się, że ta psychopatka może im coś zrobić.
- Ech, niech będzie. - Rzuciłem.
- Dobrze, jutro masz się tutaj zjawić o godzinie 8:00. - Powiedziała Handler.

●Liz●

Poszłam do kuchni po kawę, ale nie było. Dlaczego nie ma tu kawy? Pewnie Five ją wypił. Gdzie on teraz się szwęda? Nawet jeżeli jest gdzieś, gdzie ci idioci mogliby go znaleźć, on sobie poradzi. Miałam gdzieś zawieźć Klausa,  kurczę totalnie zapomniałam. Zeszłam tam gdzie miał na mnie czekać, ale zobaczyłam tylko karteczkę z napisem ,,  Diego mnie zawiezie". Ok. Czas wolny. Położyłam się na sofie i przykryłam kocem. Chciałam włączyć telewizor, ale pilot był gdzieś na stole, a mi nie chciało się po niego wstać. No tak, mogę użyć telekinezy. Pilot zawisł w powietrzu, a chwilę później był już w moim ręku. Włączyłam jakiś film i zasnęłam.

   Obudził mnie straszny hałas dobiegający z góry. Na schodach usłyszałam jak ktoś, czymś rzucił. Weszłam do pokoju Five'a który, był sprawcą tych hałasów. W ręku trzymał szklankę, rzucił nią o ścianę i spojrzał w moją stronę.
- Czego? - Warknął.
- Się jeszcze pytasz? Cały czas czymś rzucasz. Nie mogę przez ciebię spać. - Oznajmiłam.
- To idź gdzieś, ja mam to głęboko w poważaniu. - Zamilkł na chwilę. - Powiedziałem idź sobie.
Wyszłam trzaskając drzwiami. Wredny śmieć. Co on sobie myśli? Że może mnie tak traktować. O nie, nie pozwolę sobie na to. Cały czas mu coś nie pasuje, tak było już jak byliśmy młodsi.

   Zeszłam na dół z nadzieją, że będzie tam Agnes. Musiałam z kimś pogadać, albo kogoś pobić. No cóż, już taka jestem. Przeszukałam całe dolne piętro i jej nie było. Może jest na górze? Nie było jej w żadnym z pokoi na górnym piętrze. Są jeszcze tylko dwie opcje. Mianowicie ktoś w znaczeniu idioci z komisji ją porwali, albo jest w ogrodzie. Wybiegłam z domu na dziedziniec. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Agnes jechała na karym koniu, strzelając z pistoletu w tablice z czerwonymi kółkami. Za każdym razem pocisk lądował na środku tarczy. Wow. Ta laska mi ciągle imponowała. Byłam pod wielkim wrażeniem.
- Gdzie się tego nauczyłaś? - Zapytałam.
Dziewczyna zatrzymała konia.
- Wychowałam się w Arizonie. Poznałam takiego jednego typa i jakoś tak się nauczyłm. Przez pewien czas byłam najlepszym rewolwerocem z linii żeńskiej, ale to już stare dzieje. Niestety pewna sytuacja zmusiła mnie do wyjazdu z rodzinnego domu. Zatrzymałam się w Dallas, a później dostałam ofertę pracy w... u... jak on miał? Hargreeves.
- Ojciec. - Wymrotałam pod nosem.
- Mówiłaś coś? - Zapytała mnie Agnes.
- Tak. Ja noszę nazwisko Hargreeves. Mój ojciec miał na imię Reginald Hargreeves. Zmarł niedawno.
- Przykro mi. - Zapadła cisza. Po chwili milczenia stwierdziłyśmy, że pójdziemy do domu.

   Weszłyśmy, a przed nami pojawił się Five.
- Czego chcesz? - Zapytałam.
- Od ciebie? Niczego. Właściwie wybierałem się do sklepu. Celem było kupienie kawy, natomiast ty weszłaś mi w drogę.
Krew zaczęła się we mnie gotować. Agnes to zauważyła i mnie przytrzymała zanim zrobiłambym coś temu dupkowi. Na porzegnanie pokazałam chłopakowi środkowy palec na znak, że ma spiepszać póki jeszcze nie udusiłam go jego własnym krawatem.
  

Please Stay With Me...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz