Usłyszałam głośne walenie do moich drzwi. Nie zareagowałam i po chwili już nie słyszałam nic, oprócz szumu wiatru za oknem. Wzięłam kolejnego łyka i położyłam się na łóżko. Leżałam tak dobrą chwilę, aż nie usłyszałam dziwnego stukotu przy drzwiach, które się otworzyły, a w progu stanął wściekły William. Pierdolisz, że on tu wlazł. - pomyślałam. Chłopak podszedł do mnie i złapał mnie za ręce. Byłam do tego stopnia pijana, że tylko zaczęłam machać głową na różne strony. William zabrał mi butelkę z ręki i wyrzucił za okno.
- Ty debilu, kleszczu! Co ty robisz, to było pyszne winko. - spróbowałam się podnieść, ale tylko zawirowało mi przed oczami. - Zapierdalaj na dół po następną flaszkę, to się razem napijemy - szeroko się uśmiechnęłam i rzuciłam w chłopaka poduszką.
- Ty jesteś chora. Idź się lecz. Alkoholizm to choroba. - powiedział.
- Naprawdę? - zaśmiałam się szyderczo.
- Kurwa, mocną ma głowę, że nie rzyga, ani nie mdleje po takiej ilości. - pomyślał William.
- Oj skarbie jest wiele rzeczy, o których o mnie nie wiesz. - wstałam, zataczając się.
Chłopak widząc to, podszedł żwawym krokiem do mnie i złapał mnie w talii. Chciałam go od siebie odepchnąć, ale niestety nie udało mi się to przez moje jebane pijaństwo. William posadził mnie na łóżku, z którego wstałam przed chwilą i usiadł obok mnie. Oparłam się o jego ramię. W jego towarzystwie czułam się tak jakoś bardziej... chciana? Może to tylko przez alkohol zażyty przeze mnie.
- Dlaczego to robisz? - zapytał z troską w głosie.
- Ale, co? - odpowiedziałam również pytająco.
- Dlaczego tyle pijesz? Coś się z tobą dzieje, wcześniej taka nie byłaś... - objął mnie ramieniem czując, że cała się trzęsę - Poza tym, wtedy w barze poczułem, że coś nas do siebie zbliżyło i ty odwzajemniasz moje uczucie... - kontynuował. - Ja wiem, że chcesz być twarda, ale każdy ma swoje słabości.
- Chciałabym nauczyć się znów płakać i kochać, ale nie wiem jak... Bo wszystkie moje łzy zostały zużyte dla tej jedynej, prawdziwej miłości... - pierwszy raz od długiego czasu zwierzyłam się przed kimś i pokazałam moje prawdziwe emocje. Poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Przypomniały mi się wszystkie chwile spędzone z Five'em. Ręce zaczęły mi się trząść. Kazałam Williamowi wyjść, ale ten tylko mnie mocno przytulił i pocałował w czoło. Również się w niego wtuliłam. Czułam jego bicie serca i powoli zaczęłam się uspokajać. Widząc to, chłopak wstał i już był przy drzwiach, ale ja nie rozważnie użyłam moich mocy i przeteleportowałam się do niego łapiąc go za rękę.
- Może jednak zostań... - powiedziałam nadal się trzęsąc.
William i ja położyliśmy się i chłopak mnie przytulił. W ten sposób zasnęliśmy. Jeszcze przed tym, rozmyślałam dużo i stwierdziłam, że nie mogę się zamykać w sobie. Pójdę na ten bal i jak ojczulek mi nie pomoże to znajdę sposób, aby znaleźć moją rodzinę. Na razie czułam się bezpiecznie i beztrosko w objęciach bruneta z niebieskimi oczami, który na imię miał William.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
24 lipca. To dzień, w którym miał się odbyć tak ważny dla mnie bal. Wstałam rano i jak zwykle zaparzyłam sobie kawy, czarnej. Postanowiłam nie pić wczoraj alkoholu, żeby być w pełni sprawna umysłowo i fizycznie. Miałam plan, żeby wyciągną coś ciekawego od ojca, który często potrafił być bardzo okrutny wobec mnie i mojego rodzeństwa, ale nie był dokładnie dopracowany.
Była godzina 12, gdy zaczęłam się szykować. Założyłam moją czerwoną sukienkę i zaczęłam zakręcać włosy w loki. Szkoda, że w tych czasach nie ma lokówek, to by bardzo ułatwiło sprawę. Spojrzałam w lustro i znowu doznałam wizji. Moje serce zabiło szybciej, gdy go ujrzałam. Jak zwykle był tam Five, który pochylał się nad jakąś dziewczyną. Łzy spływały mu po policzkach. W tym samym czasie me oczy również napełniły się łzami. Obok niego nad ciałem nachylał się William, niestety nie byłam w stanie ujrzeć kim była owa dziewczyna, czy raczej kobieta. Miała czerwoną sukienkę bardzo podobną do mojej, więc od razu wnioskowałam, że to dziewczyna. William i Five byli cali we krwi, lecz to raczej nie była ich krew. Po chwili zobaczyłam również Agnes płaczącą pod dębem, który tam rósł. W tym momencie się ocknęłam. Przy mnie stał William i otarł łzy z moich policzków. Wiedział o moich wizjach, więc nie zareagował gwałtownie, pocieszając mnie, bo wiedział, że to tylko pogorszy sprawę.
- Znowu wizje? - zapytał niezwykle troskliwie. Wiedział, że miewam wizje, ale nigdy nie powiedziałam mu o czy one są. Wstałam i założyłam chłopakowi ręce na szyi i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. William mocno mnie do siebie przytulił, a ja powoli zaczynałam się uspokajać. - Już, spokojnie. Jestem tu... - powiedział. Moje myśli wciąż wirowały wokół Five'a. Potrzebowałam go tutaj. Uświadomiłam sobie, że żywię do niego inne uczucie, niż tylko przyjaźń. Natomiast William był naprawdę dobrym przyjacielem.
Razem z Williamem wsiadłam na konia, który miał zawieźć nas do rezydencji Reginalda. Nie mówiłam chłopakowi nic odnośnie mojej przeszłości, przynajmniej kiedy byłam trzeźwa, więc nie wiedział, że Reginald Hargreeves jest, raczej będzie moim ,,ojcem" w przyszłości.
CZYTASZ
Please Stay With Me...
Novela JuvenilPrzyjaźnię się z mordercą i psychopatą, ale czy to tylko przyjaźń? Mam na imię Lizzy Grand i mam 15 lat. Mój najlepszy przyjaciel od kołyski ma na imię Five Hargreeves. Nasza historia jest bardzo pokręcona. Więc tak, gdy miałam około rok, moi rodzi...