Minęło dobrych kilka lat. Razem z moim przyjacielem utknęłam w apokalipsie ze świadomością, że nasze rodzeństwo nie żyje. W tym czasie jedliśmy wszystko i robiliśmy wszystko, żeby tylko przetrwać. Było to bardzo ciężkie i wyczerpujące.
Któregoś dnia przed gruzami akademii zobaczyłam zarys postaci.
- Five, ktoś tam jest.
Five siedział z nosem w swoim notesie i nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
- Five, cholera jasna mówię ci, że ktoś tam stoi.
- Nie zawracaj mi głowy swoimi urojeniami.
W tym momencie weszła dość wysoka kobieta koło 40-stki. Miała na sobie wysokie czerwone szpilki, czarną sukienkę, okulary przeciwsłoneczne i kapelusz. Wydawała mi się znajoma. Pięć wziął w rękę pistolet i wycelował w kobietę.
- Elizabeth Grand, Five Hargreeves. Miło, mi was poznać, w końcu. Widzę, że jesteś spostrzegawcza, to bardzo dobrze. - Popatrzyła w moją stronę.
- Kim ty do cholery jesteś i skąd się tu wzięłaś? - Zapytałam.
- Jestem kierowniczką w firmie, która dba o kontinuum czasoprzestrzenne. Eliminujemy potencjalne zagrożenie dla czasu.
Five przeładował pistolet.
- Spokojnie, nie jesteście celem. Jestem tu aby, zaoferować wam pracę w komisji. Widziałam jak sobie radzicie w tym... ponurym miejscu. - Powiedziałam po czym, się zaśmiała.
- To jest nasza szansa. - Szepnęłam do chłopaka.
- Jak brzmi twoja oferta? - Zapytał Five.
- Pięć lat pracy w komisji i wydostanę was stąd. Plus po pięciu latach emerytura z wysokim wynagrodzeniem. - Kobieta się uśmiechnęła.
- To jak będzie? - Zapytała.
- Ja, się na to piszę. - Powiedziałam.
- Ja, też. - Powiedział Five.
- Wspaniale.
Kobieta wzięła teczkę do ręki i przeteleportowała nas do dużego budynku. Był biały i wyglądał trochę jak dworek królewski. Miał duży ogród z miejscami parkingowymi.Nasza praca polegała na eliminowaniu potencjalnego zagrożenia dla czasu. Czyli po prostu zabijaliśmy ludzi których, kazała nam komisja. Pracowaliśmy tam już któryś miesiąc, skakaliśmy w czasie używając teczek. Na otwarciu takiej teczki znajdował się przycisk gdzie, ustawiało się datę do dnia, miesiąca i roku do którego, chce się przenieść. Dzisiaj otrzymaliśmy misję w domu, uwaga naszego ojca, czyli akademii Umbrella. Jako, że było to wytworne przyjęcie mięliśmy się ładnie ubrać.
Byłam w pokoju, w domu który wynajęła nam kierowniczka. Na to przyjęcie założyłam piękną, czerwoną sukienkę z wcięciem na nodze, do tego miałam białe futerko, złoty wisiorek i na plecach sygnety oraz szpilki w kolorze złotym. Zrobiłam delikatny makijaż i zeszłam na dół.
Weszłam do kuchni gdzie, czekał na mnie Five.
- Cześć. - Powiedziałam.●Five●
Siedziałem i robiłem sobie kanapki w kuchni i nagle przyszła Liz
- Cześć. - Powiedziała.
Odwróciłem się i zobaczyłem, jak pięknie wygląda. Jej długie ciemne włosy, zakręcone w loki opadały na jej ramiona. Czerwony kolor sukienki podkreślał jej śliczne oczy.
- Hej. - Odpowiedziałem.
- Jest już 16. Powinniśmy już być w drodze. - Rzuciła.
- No, tak.
- A, ty nie jesteś nawet ubrany w garnitur.Elizabeth poszla na górę i zrzuciła mi mój garnitur. Kazała mi się w to ubrać. Gdy już się ogarnąłem, wyszliśmy z domu i pojechaliśmy w umówione miejsce. W samochodzie czekała na nas Handler.
- Elizabeth, Five, witam was. Waszym zadaniem będzie wyeliminowanie jednego z członków zarządu. Spotykają się, jak wiecie, dzisiaj w domu Reginalda Hargreevesa. - Powiedziała i pokazała go nam na zdjęciu.
- Fajnie, tylko jak mamy to zrobić, jeżeli oni zawsze chodzą grupami jak, laski do kibla. - Powiedziała Liz.
- No, właśnie. Dlatego do tej misji wybrałam was. Jesteście najlepszymi cynglami u nas w firmie, poradzicie sobie z zadaniem.
- Jak uważasz.
●Liz●Dojechaliśmy pod dom Hargreevsa i weszliśmy do środka.
- Nic się nie zmieniło. - Powiedziałam.
- Tak, tylko pamiętaj to jest w przeszłości, jeżeli coś chlapniesz będziemy mieli przerąbane.
- Racja.
Poszliśmy do wielkiej sali, w której odbywał się bal. Moją uwagę przkuła pewna dziewczyna, na oko w moim wieku. W ręku trzymała szklankę z drinkiem. Od tłumu wyróżniło ją to, że miała na sobie kapelusz i kowbojki. Podeszłam do barku gdzie siedziała i usiadłam obok niej. Przejrzałam się jej dokładnie. Miała duże niebiesko-zielone oczy, długie ciemne rzęsy i dość duże usta które, kolorem przypominały krew i włosy w kolorze ciemny blond. Zobaczyła, że jej się przyglądam i postanowiła zacząć rozmowę.
- Coś nie tak, że mi się tak przyglądasz?
- Nie, wręcz przeciwnie. Jak ci na imię?- Zapytałam.
- Agnes Tohompson. A ty?
- Elizabeth Grand.
- Słyszałam gdzieś twoje nazwisko. Numer osiem, prawda?
- Skąd wiesz?
- Cóż, można powiedzieć, że wiem o niektórych dość dużo, niestety źródła informacji zostają w tajemnicy.
- Rozumiem.
W tej chwili podszedł do mnie Five.
- Wiesz, że nie mamy czasu na zawieranie nowych znajomości. Mamy misję do wykonania. - Oznajmił.
- Tak, tak.
- A ty musisz być numer pięć. Miło mi.
- A mi nie. Liz ty idiotko, powiedziałaś jej kim jesteśmy?
- Nie, sama nie wiem skąd ona to wie, ale wydaje się, że może nam pomóc.
Wziął mnie na stronę.
- Wiem, że chcesz się wyrwać z tej pracy, ale to jest głupie co robisz.
- W tym problem, ty też chcesz zerwać umowę z Handler. Ja chcę nam tylko pomóc. A ona może się przydać.
- Nie, nie będę gadał z jakąś przybłedą o tak ważnych sprawach.
- Oh, zamknij się. Mam rację, a ty nie możesz się z tym pogodzić.
- Dobra, rób co chcesz, najpierw wykonamy zadanie.
Podeszłam do blondynki, a ta przyglądała mi się z pytającą miną.
- Przepraszam za niego. - Oznajmiłam.
- Nie masz za co. W zasadzie w dupie mam to co o mnie mówi.
Zobaczyłam, że Adam Hopper, czyli cel, który mielismy wyeliminować idzie sam.
- Muszę Cię na chwilę przeprosić. Muszę coś załatwić.
Poszłam w jego stronę szybkim krokiem. Five zrobił to samo. Podszedł do mnie i wyszeptał do ucha.
- To jaki plan opracowałaś.
- W tym problem, że nie zdążyłam.
- Czyli jak zwykle, lecimy na spontanie.
- Na to wygląda.Nagle otoczyło nas 12 facetów w garniturach. Podeszli do Adama i wyszli z budynku. Z Five'em zrobiła to samo. Spojrzałam mu w oczy i wiedziałam już co chce zrobić. Przed nami zatrzymała się limuzyna.
- Schowaj się za rogiem. - Pięć pokazał mi palcem miejsce i dał do ręki pistolet z tłumikiem. - Jak będą odjeżdżać strzelisz w opony. Ja, postaram się wejść do środka i zatrzymam czas, żeby zabrać Adama i go dostarczyć komisji.
- Jasne.
Limuzyna odpaliła silnik i powoli ruszyła. Strzeliłam kilka razy w opony, Five zniknął w niebieskiej smudze i zatrzymał czas. Wyciągnął Hoppera z auta i przeteleportował nas do budynku komisji.Handler czekała na nas w biurze.
- Świetna robota, moi drodzy. - Uśmiechnęła się do nas. - A reszta, nie zauważyła, że zniknął?
- Chyba nie.
- To idźcie sprawdzić jeżeli się zorientowali, zastrzelcie wszystkich. Są zbędni.

CZYTASZ
Please Stay With Me...
Roman pour AdolescentsPrzyjaźnię się z mordercą i psychopatą, ale czy to tylko przyjaźń? Mam na imię Lizzy Grand i mam 15 lat. Mój najlepszy przyjaciel od kołyski ma na imię Five Hargreeves. Nasza historia jest bardzo pokręcona. Więc tak, gdy miałam około rok, moi rodzi...