Dojechaliśmy na miejsce. Zeskoczyłam z konia na ziemię i z lękiem spojrzałam na budynek. Spędziłam tam dobrych kilka lat, ale bałam się spotkać Reginalda. Nie był dobrym ojcem dla nikogo z nas. Mnie docenił dopiero wtedy, kiedy dowiedział się, że mam moce. Przez te 14 lat czułam się odrzucona przez rodzeństwo oraz innych. Chwilę stałam bez ruchu, aż William złapał mnie za rękę. Trzęsłam się na wspomnienie o ojcu. Był zdolny uderzyć pięciolatkę, która podczas zabawy stłukła wazon, to teraz nie wiedziałam nawet czy byłabym w stanie się do niego odezwać.
- Chodź. - ponaglił mnie chłopak. - Nie martw się.
Bez słowa poszłam za nim. William udał się w stronę, gdzie kiedyś, właściwie to później była nasza sala treningowa.
- Na salę balową, w inną stronę. - powiedziawszy to, pokazałam towarzyszowi właściwą drogę.
- Skąd wiedziałaś, że to tu? Poszłaś w tę stronę bez zastanowienia tak, jakbyś już kiedyś tutaj była. - powiedział.
Chciałam szybko wybrnąć z tej sytuacji, więc powiedziałam, że w zaproszeniu dostałam instrukcję, na wszelki wypadek jakby ochroniarz udał się na przerwę, jak teraz. Patrząc na jego minę stwierdziłam, że to kupił, bo nie widziałam na jego twarzy, ani krzty wątpliwości. Byłam dumna z tego, jak pięknie pozbyłam się jego nie wygodnych dla mnie pytań.
Rozejrzałam się po całej sali, która była naprawdę duża. Szczerze, zapomniałam jak ona właściwie wyglądała. Jedyne czego mi teraz brakowało, z tego co zapamiętałam to była duża zielonkawa sofa oraz obrazy, ale to chyba oczywiste, bo na nich byłam ja i Five po tym, jak oboje skoczyliśmy w czasie. Od razu zlokalizowałam bar, gdzie podawali rozmaite alkohole i drinki. Powoli udałam się w tamtą stronę tak, aby William mnie nie zobaczyła, ale i tak podszedł do mnie i później już nie odstępował mnie ani na więcej niż udanie się do toalety.
Była już godzina 15, a ja nadal nie zlokalizowałam starego Hargreeves'a. Jeżeli teraz nie uda mi się go zapytać o skoki w czasie, to kiedy? Teraz jest najlepszy moment. Nagle jednak coś zakłóciło wszystko. Usłyszałam głosy, brzmiały dokładnie jak Five. Szybko rozejrzałam się dookoła, ale nic nie zobaczyłam. Z każdą minutą głosy stawały się coraz głośniejsze. Czułam, że zaraz głowa mi pęknie. Rozejrzałam się i zauważyłam, że nie ma Williama. Skorzystałam z okazji i szybkim krokiem udałam się do barku z alkoholami. Zamówiłam drinka i go wypiłam, dzięki czemu głosy ustały, lecz nie na długo. Chwilę później znów słyszałam te same głosy. Tym razem słyszałam jeszcze Klausa i Diega. Zawirowało mi w głowie. Wzięłam głęboki oddech i wszystko ustało.
Gdy William zobaczył mnie z drinkiem zabrał mi go i sam go dopił.
- Obiecałaś mi coś. Tylko na chwilę odszedłem, a tu już poszłaś po drinka. Jak ci mówiłem alkoholizm to choroba, którą trzeba leczyć. - powiedział.
- Nie rozumiesz nic, więc się nie odzywaj się. - odburknęłam i udałam się na parkiet.
Stanęłam jak wryta. W tłumie zobaczyłam Five'a. Przetarłam oczy i już go nie było. To chyba jest znak, że muszę się udać do psychiatry. Moja psychika chyba, jest za bardzo zryta. Poszłam dalej, ale tym razem poczułam jakby, ktoś szeptał mi do ucha. Znów udałam się w stronę baru wzięłam kolejnego drinka. Głosy nie ustawały, natomiast z każdą sekundą nasilał się ból głowy. Wzięłam jakieś tabletki na migrenę, bo byłam pewna, że dzień wcześniej się upiję do nieprzytomności. Poszłam więc do toalety. Gdy byłam już w środku ból głowy zaczął coraz bardziej narastać, aż zawirowało mi w głowie i powoli osunęłam się na podłogę. Znów zobaczyłam Five'a, ale tym razem nie przed sobą tylko w wizji. Ślęczał nad jakąś dziewczyną, była to bardzo podobna sceneria do poprzedniej wizji jaką miałam. Ręce miał całe we krwi, tak jakby tamował krwawienie. Nagle wszystko się rozmyło i znów byłam w stanie świadomości.
CZYTASZ
Please Stay With Me...
Teen FictionPrzyjaźnię się z mordercą i psychopatą, ale czy to tylko przyjaźń? Mam na imię Lizzy Grand i mam 15 lat. Mój najlepszy przyjaciel od kołyski ma na imię Five Hargreeves. Nasza historia jest bardzo pokręcona. Więc tak, gdy miałam około rok, moi rodzi...