8.

213 9 0
                                    

   Nie wiem ile czasu minęło odkąd zdarzył się ten nieszczęśliwy wypadek, ale wydaje mi się, że były to długie tygodnie. Leżałam w swoim pokoju na łóżku próbując otworzyć oczy. Czułam się jak po bardzo ostrej imprezie, gdzie ktoś strzelił mi kulą w brzuch. Gdy tylko udało mi się otrzymać świadomość tego co się dzieje poczułam coś w rodzaju pieczenia w okolicy miejsca gdzie, znajdowała się moja rana. Otworzyłam szeroko oczy i miałam ochotę krzyczeć, ale się powstrzymałam. Czułam się szczerze mówiąc jak sparaliżowana. Lekko odchyliłam kołdrę, którą byłam przykryta i zobaczyłam bandaż. Odwinęłam go delikatnie i byłam przerażona tym, co widzę. Jakim cudem ja żyję? Jako, że jestem dość obeznana z ciałem człowieka i takie tam, tak wiedziałam, że brakowały dosłownie milimetry, żeby kula trafiła w aortę. Miejsce rany było bardzo ukrwionym miejscem, więc dziwię się, że żyję. Przecież spokojnie  już po 5 minutach, bym się wykrwawiła. Jedyne co pamiętam to, to jak Five krzyczał, później sypały się soczyste przekleństwa z ust jego i Agnes, a następnie ciemność i cisza. Przekręciłam się na drugi bok i moim oczom ukazał się żałosny widok. Wszyscy siedzieli na krzesłach, albo na podłodze i spali. Analizowałam sytuację przy tym patrząc jak, moje rodzeństwo śpi. Dlaczego na podłodze? Okej, koniec tego wstaję.

- Lizzy! Bogu dzięki, że żyjesz! Nie wiem czy wszystko pamiętasz, ale w dupę z tym. To ja powinienem ciebie przepraszać, nie ty mnie. To wszystko moja wina, to, że tutaj teraz leżysz i prawie ciebie straciłem. Kurwa, nie wybaczę sobie tego. Gdybym wcześniej ciebie wtedy nie unikał może wszystko byłoby dobrze. Ja.. ja chciałem tylko, żeby wszystko było tak, jak dawniej, myślałem, że nie rozmawiając z tobą i unikając cię będziesz bezpieczna. - Powiedział Five. Miałam wrażenie, że zaraz się rozbeczę jak nigdy.

- Chodź tutaj. - Powiedziałam, a chłopak podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Odepchnęłam go, bo poczułam okropny ból. Brunet patrzył na mnie, a ja kiwnęłam głową na brzuch.

- Przepraszam. Wszystko dobrze? - Zapytał chłopak, a ja pokiwałam głową na tak. Jego obecność sprawiała, że przestawałam się martwić czymkolwiek.

- Muszę do łazienki. Pomożesz mi wstać? - Brunet wstał z miejsca gdzie siedział, pomógł mi wstać i zaprowadził pod drzwi. Wzięłam ciepłą kąpiel na uspokojenie moich skołatanych nerwów. Wyszłam ubrana w mój ulubiony czerwony szlafrok i poszłam do mojego pokoju się ubrać. O dziwo po tej kąpieli czułam się tak jakby nagle, wróciły mi siły. W pokoju byli wszyscy, którzy znajdowali się w tym domu, dosłownie. Luther, Diego, Allison, Klaus, Five, Ben, Vanya i Agnes. Podeszli do mnie i mnie przytulili.

- Hej, istnieje coś takiego jak przestrzeń osobista, poza tym nie mogę oddychać. - Powiedziałam zirytowana.

- To znaczy, że wróciła do żywych. - Rzekł Diego.

Patrzyłam na nich i myślałam, co by było, gdybym jednak nie przeżyła.

- Dobra, koniec dobrego. Wypad chcę się ubrać. - Powiedziawszy to wszyscy poszli, oprócz Five'a. - Nie ma wyjątków. Sio.

- Jakbyś czegoś potrzebowała to mów. - Powiedział chłopak.

- Ok, to wszystko? Bo mam zamiar zostać przez jakiś czas w mojej samotni.

- Tak. - Powiedział, po czym wyszedł z pokoju.

   Ubrałam się w dresy i bluzę oversize. Zabrałam się za czytanie książki, bo w sumie co miałam robić. Nie miałam ochoty być z kimkolwiek, musiałam przeanalizować kilka rzeczy. Chciałam wyjść, uciec stąd - znowu. W momencie, gdy prawie się rozbeczałam, weszła do mojego pokoju Agnes z kubkiem. Przeteleportowałam się do dziewczyny i wyciągnęłam rękę po naczynie.

Please Stay With Me...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz