10.

144 10 3
                                    

W czasie, gdy reszta rozmawiała na dole w salonie, ja poszłam do mojego pokoju i zajęłam się czytaniem książki. Doszłam chyba do dwusetnej strony, kiedy usłyszałam krzyki na dole. Agnes mnie wołała. Wyszłam z pokoju i odpowiedziałam, natomiast dziewczyna kazała zejść mi do salonu. Na schodach zaczęła mnie boleć głowa. Po chwili zaczęło szumieć mi w uszach i zobaczyłam coś, co mnie przeraziło. Mianowicie był to Five. Był w jakimś mieście, były tam czołgi oraz armia żołnierzy. Wołał mnie. Nie mogłam nic zrobić i to bardzo mnie przygnębiło. Obudziłam się z transu i zbiegłam na dół.

- Agnes! Widziałam Five'a! - krzyknęłam, a dziewczyna poderwała się z fotela, na którym siedziała.

- Jakim cudem mogłaś go widzieć. Gdzie on jest?  - zapytała.

- Nie wiem. Na schodach zakręciło mi się w głowie i wtedy, go zobaczyłam. - na myśl o tym, że może mu się coś stać i nie mogę nic z tym zrobić czułam się źle.

- Później to obgadamy. Mamy dla ciebie propozycję. - powiedziała blondynka.

- Ok. Jaką? - moje emocje trochę opadły, lecz nadal cała wręcz się trzęsłam.

- Mianowicie, czy chciałabyś dołączyć do naszego gangu? - zapytała Agnes. - Widziałam jak walczysz i posługujesz się bronią. Jesteś w tym bardzo dobra, więc zaszczytem dla mnie będzie jak się zgodzisz. - zrobiła błagalną minę. Nie umiałam jej nigdy odmówić.

- No, ok. Ale jest pewien problem. Po pierwsze tylko ty, znasz moje umiejętności, plus strasznie dawno nie siedziałam na koniu.

- Dlatego mamy zamiar sprawdzić twoje umiejętności. Jutro zobaczymy, jak sobie radzisz. - wtrącił Ben. - zgodziłam się.

Następnego dnia pod nadzorem Bena, Williama i Agnes wsiadłam na konia. Poszło mi bardzo dobrze, chociaż spodziewałam się zupełnie czegoś innego, na przykład, że spadnę. Cieszyłam się z tego powodu. Później zaprezentowałam im to, co lubiłam najbardziej, czyli strzelanie z pistoletu. Dali mi jakiś beznadziejny pistolet, który po pierwsze był źle wyprofilowany, a po drugie był bardzo nieporęczny. Z miną naburmuszonej pięciolatki wzięłam broń do ręki. Jako, że przy okazji siedziałam na koniu kazali strzelać mi z niego do wyznaczonych punktów. Zapytałam się czy się nie spłoszy, ale dostałam odpowiedź, że nie. Już bez wahania ruszyłam galopem i prawie za każdym razem trafiłam bezbłędnie. William patrzył na mnie z otwartymi ustami, Ben był pod wielkim wrażeniem, a Agnes się do mnie szczerze uśmiechała. Zsiadłam z konia i oddałam Benowi broń.

- Tym to nawet w krzaki bym nie strzelała. - kiwnęłam głową na pistolet. - jest źle wyprofilowany i nieporęczny, mam nadzieję, że już więcej nie będę musiała z tego korzystać - rzuciłam, po czym udałam się w stronę konia. Dobrze wiedziałam, że to, totalnie inny wiek z którego przybyłam, ale bronie na pewno są lepsze.

- Gdzie się tego nauczyłaś? - zapytał mnie William.

- Cóż, to długa historia... bardzo długa. - odpowiedziałam. Przypomniało mi się, jak kierowniczka mnie postrzeliła i moja kłótnia z Five'em. Na samo wspomnienie o nim robiło mi się jednocześnie ciepło na sercu i jednocześnie smutno. Od tych kilku dni bez niego czuję pustkę, której nie mogę zapełnić, tak jakby część mnie zniknęła.

- Myślę, że powinniśmy już wracać. - wtrąciła Agnes. Tylko ona i Five znali mnie tak dobrze, żeby wyczytać coś z mojej twarzy, albo spojrzenia.

- Tak, też tak sądzę. - powiedział Ben.

Wsiedliśmy na konie i pojechaliśmy w stronę domu. Na miejscu poszliśmy do stajni rozsiodłać konie. Gdy już ogarnęłam swojego konia poklepałam go po szyi i wyszłam z boksu. Znowu się to stało. Można powiedzieć, że są to jakieś wizje, czy coś w tym stylu. Tym razem widziałam Five'a, ale już w jakimś mieszkaniu. Przeglądał jakieś gazety, przy tym popijając kawę. Wiadomość, że najprawdopodobniej już jest bezpieczny, mnie uspokoiła. Wszystko się rozmyło.

- Hej, Lizzy! Wszystko gra? - Agnes potrząsnęła mnie za ramię.

- Tak, chyba. - odpowiedziałam.

- Jak to chyba? Coś się stało. Mów. - rozkazała dziewczyna.

- Powiem ci jak wejdziemy do domu. - powiedziałam.



Please Stay With Me...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz