1.

511 21 14
                                    

Wbiegłam szybko do jego pokoju i zściągnęłam z niego kołdrę.
- Ej, co ty robisz? Jest dopiero 7 rano. - Powiedział zaspanym głosem.
- No jak to co? Kto jak kto, ale ty powinieneś pamiętać. - Powiedziałam trochę podirytowana.
- Nie wiem o czym, ty mówisz. - Poderwał się z łóżka i założył swoje ciepłe kapcie.
- Ty jesteś głupi, czy głupi? - Podeszłam do niego bliżej.
- Dzisiaj jest pierwsza rocznica odkąd, jesteście parą z Delores. Co ty byś be ze mnie zrobił haha? - Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam, żeby się ubrał w jakieś bardziej eleganckie ciuchy.

O godzinie 10 wyszliśmy z domu i poszliśmy do kwiaciarni i Five wybrał cudowny bukiet kwiatów, nie wiedziałam, że ma tak dobry gust, jeżeli chodzi o dobieranie kolorów.
- Wow. Five nie wiedziałam, że masz tak dobry gust.
- Jeżeli o to chodzi, to ty moja droga powinnaś wiedzieć o mnie najwięcej. - Uśmiechnął się i puścił do mnie oczko.
- Dobra, koniec tych wygłupów. Napisz jeszcze dedykację do tego bukietu.
- Ok.
Napisał liścik i w którym, pisało:
,, Droga Delores, wszystkiego najlepszego z okazji naszej rocznicy.
KOCHAM CIĘ.
FIVE♡".
- Chodź, szybko.
- Idę, idę.

Byliśmy już pod domem dziewczyny Five'a, ułożyłam mu włosy, poprawiłam kołnierz koszuli i popchnęłam pod drzwi.
- Szybko, idź, to twoja chwila. Ja schowam się za krzakami.
- Czekaj, co mam powiedzieć?
- Powiedz, jej tak, wszystkiego najlepszego z okazji naszej rocznicy. Kocham Cię.
Zadzwonił dzwonkiem i drzwi otworzyła, piękna blondynka o niebieskich oczach. Pocałowała chłopaka i zaprosiła do środka.
Jeszcze przez chwilę siedziałam ukryta w krzakach, spojrzałam na zegarek,  później spojrzałam w pierwsze lepsze okno i zobaczyłam całującą się parę.
- Ok, czas na mnie. - Zachichotałam i udałam się w stronę domu.

Gdy, wróciłam od razu poszłam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Odpaliłam, mój ulubiony serial. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.
- Cześć! - Five otworzył drzwi z impetem, przy tym budząc mnie.
Podniosłam się z łóżka i usiadłam na fotelu stojącym w rogu.
- O, wróciłeś. Opowiadaj jak było.
Five próbował się wykręcić z rozmowy, ale w końcu opowiedział, choć wiedziałam, że pewne rzeczy ominął.
- I jak, jutro się spotkacie?
- Nie, ze względu, że niedługo ma urodziny wyjechała z rodzicami na wakacje do Włoch.
- To nawet dobrze się składa. W takim razie idziemy na zakupy.
- Ok, ale po co? - Zapytał Five ewidentnie zaskoczony.
- Dowiesz się później, a teraz idź weź prysznic.
- Z jakiej to okazji mam nagle brać prysznic?
- Wiesz czemu. - Powiedziałam stanowczo i wepchnęłam chłopaka do łazienki.
- Ok, fine. Czekaj, rzuć mi moje ulubione dresy i bluzę.
Podałam szybko ubrania i poszłam do mojego pokoju się przebrać.

Po 10 minutach Five przyszedł do mojego pokoju i zobaczył, że zasnęłam.
Obudziłam się szybko, bo poczułam jak ktoś, mnie łaskocze. Zobaczyłam, że to Five.
- Hahah, PRZESTAŃ!!!
- Nigdy! Haha
- Albo przestaniesz po dobroci, albo użyję siły. - Powiedziałam wciąż się śmiejąc.
Five ze śmiechu zturlał się z łóżka.
- Haha, dobrze ci tak głupolu.
- Dobra, dobra. Mieliśmy iść do sklepu.
- Aaaa, no tak, zapomniałam.
- To dlatego, że myślisz tylko o spaniu, albo jedzeniu.
- Ej, ej, trochę uważaj na słowa.
- Bo co?
- Bo kiedyś ci rozpieprzę nos.
- A tylko spróbuj. - Oznajmił bardzo szorstkim tonem.
- Ok, wygrałeś nie chcę się kłócić, chodźmy do tego sklepu bo robi się późno.
- Dobra, chodź. - Powiedział szorstkim tonem.

Poszliśmy do centrum handlowego i kupiłam wszystkie potrzebne rzeczy czyli, między innymi: koce, lampki, stojak na parasol, żelki, popcorn, picie i poduszki.
- Po co ci to wszystko?
- Jesteś ślepy czy, co? - Rzekłam.
- Zrobimy nockę filmową. - Powiedziałam nie tak szorstkim tonem jak wcześniej.

Wróciliśmy do domu koło godziny 18. Do domu wróciła reszta domowników.
Five przeteleportował nas do jego pokoju, było nadzwyczaj czysto, i zbudowaliśmy coś, na kształt namiotu z kocy. Zamówiliśmy pizzę oraz rozłożyliśmy popcorn i żelki do misek. Poszłam przebrać się w piżamę, zresztą Five również, poszedł się ubrać w piżamę. Usiedliśmy w naszym ala namiocie i włączyliśmy Netflixa. Po chwili położyłam mu się na ramieniu i poczułam się bardzo bezpiecznie chociaż, nie było powodu żebym, czuła się w niebezpieczeństwie.

Obudziłam się, rozejrzałam i zobaczyłam że, nigdzie nie ma Five'a. Zeszłam na dół po schodach do kuchni, aby napić się wody. Nagle usłyszałam kroki za mną.
- Five, to ty? - Zapytałam z wyraźnym przestrachem w głosie.
Z mroku wyszła tajemnicza kobieta. Nie wyglądała za młodo. Na oko miała 35 lat. Nosiła dość obcisłą skórzaną sukienkę z większym dekoltem. Miała okulary przeciwsłoneczne, wysokie czerwone szpilki oraz dziwny kapelusz na głowie.
- Kim jesteś? - Zapytałam z przerażeniem w głosie.
- Witaj Lizzy, ja jestem kierowniczką w firmie kontrolującej czas oraz właściwy przebieg historii. - Oznajmiła bardzo przyjaźnie.
- Czekaj, po pierwsze skąd się tu wzięłaś, gdzie jest Five i skąd wiesz jak mam na imię, kobieto?
Zza niej wyszedł Five, mój najlepszy przyjaciel. Trzymał w ręku pistolet. Czułam, że jest załadowany. Zakręciło mi się w głowie. Złapałam za krawędź blatu i oparłam się prawie całym ciężarem, żeby nie upaść.
- Przepraszam. - Nie słyszałam w jego głosie, ani trochę poczucia winy.
Powiedziałwszy to, wycelował we mnie i strzelił prosto w głowę.
Przed oczami zawirowało mi mnóstwo kolorów, a później ciemność.

Obudziłam się z krzykiem na klatce Five'a.
- Hej, weź mnie nie budź. A tak w ogóle, co się stało?
- Mogę zadać ci nietypowe pytanie?
- Wal.
- Czy kiedykolwiek, mógł byś mnie zabić jeżeli, ktoś by Ci tak powiedział?
- Porąbało Cię? Nigdy bym Cię nie skrzywdził. No chyba, że mnie wkurzysz. Poza tym nie pozwoliłbym ci zrobić krzywdy nikomu.
- Ok. - Odparłam nie do końca przekonana.
Rozejrzałam się po pokoju i stwierdziłam, że trzeba posprzątać ten bałagan, który się utworzył.
- Musimy ogarnąć ten bajzel zanim wróci ojciec.
- Masz rację.
Szybko się uwinęliśmy ze sprzątaniem, więc zeszliśmy na dół, na śniadanie. W kuchni stała Allison, Ben oraz Grece ( nasza mama robot).
- Cześć, słoneczka zrobię wam naleśniki. - Powiedziała Grece.
- Tak mamo, poproszę. - Powiedzieliśmy z Five'em w tym samym momencie.
Zachichotaliśmy i usiedliśmy do stołu.
- A więc, Allison, jak było w Londynie? - Zapytałam.
- Oo, cześć, nie zauważyłam Cię. Podróż minęła bardzo spokojnie, ale nie spodziewałam się, że pogoda będzie tak brzydka. - Oznajmiła.
- A ty Ben, co porabiałeś?
- Nie wiem czy, zauważyliście ale, ja byłem cały czas w domu. Widzieliście gdzieś Klausa?
- Nie, przynajmniej nie próbuje żulić ode mnie kasy. - Stwierdziłam sarkastycznie.
Zjadłam śniadanie wraz z Five'em.
- Idziemy po kawę do naszej ulubionej kawiarni? - Zapytałam
- Czekałem, aż zapytasz.

Gdy doszliśmy przez okno zobaczyłam Delores, dziewczynę mojego przyjaciela całującą się z innym chłopakiem. Five zatrzymał mnie na chwilę, więc od razu wiedziałam, że on też zauważył Delores. Wstrząsnęła mną taka fala złości i nienawiści, że się już nie kontrolowałam.
- Idę tam kurwa i ją zajebę!
- Nie, nie warto.
Five złapał mnie za rękę i mocno przytrzymał. Wyrwałam się chłopakowi i podbiegłam do dziewczyny.
- Co ty sobie kurwa wyobrażasz?!
- Weź się odczep, dziewczyno!
Sekundę później Delores leżała na podłodze ze złamanym nosem z którego, sączyła się krew.
- Ty jesteś jakaś porąbana! - Krzyknęła dziewczyna.
- Nie będę patrzeć jak całujesz się z jakimś typem, kiedy masz chłopaka, głupia krowo!
Popchnęłam ją i uderzyła o stół. W tej samej chwili przybiegł Five i mnie od niej odciągnął.
- Zostaw mnie, jeszcze nie skończyłam!
- Już skończyłaś! - Krzyknął, chociaż wiedziałam, że chętnie wziął by popcorn i popatrzył jak ją leję.
- Powiedziałam, że masz mnie puścić!
Zaraz potem moje oczy zmieniły kolor na czerwony i odepchnęłam go nie dotykając go. Uniosłam się nad ziemią i rzuciłam Delores niczym szmacianą lalką. Zakręciło mi się w głowie i upadłam na podłogę. Potem była już tylko ciemność.

Gdy się obudziłam leżałam na łóżku w jakimś dziwnym pokoju w którym, chyba jeszcze nie byłam. Przypomniałam sobie, że to pokój szpitalny. Five siedział na krześle obok, Reginald (ojciec) i Grece stali nade mną.
- Obudziła się.
- Co jest? - Zapytałam rozkojarzona.
- Liz, dobrze się czujesz? - Zapytał troskliwie Five.
- A jak mam się czuć? Przed chwilą coś mi wstrzyknęliście i nie pamiętam co się stało zanim się tu znalazłam.
- To znaczy, że dobrze. - Usmiechnął się i chciał wziąść moją rękę, ale po chwili się wycofał.

Potem wykonali mi chyba z tysiąc jakiś testów.
- Po co to wszystko?
- Musimy mieć pewność, że na pewno nic ci się nie stało - Powiedziała mama.

Hej, to jest moja pierwsza książka. Następna część pojawi się już niedługo, piszcie opinie :) Mam nadzieję, że się podoba. :)

Please Stay With Me...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz