Lecz co się stało, to się nie odstanie. Można mieć tylko nadzieje, że jutro będzie lepsze.
Gdy wstałem następnego dnia rano, nie czułem się za dobrze. Przez pół nocy myślałem o tym wszystkim, przez co nie wyspałem się. Dom w którym kiedyś było głośno i wesoło od początku dnia, aż do jego zakończenia, teraz było cicho i smutno. Jednak dzisiaj postanowiłem przyjechać do szpitala i sprawdzić czy jest z nim wszystko w porządku. Bo w końcu był on moim przyjacielem i się o niego martwiłem.
Po dłuższej chwili Lucy zaczęła mnie zaczepiać żebym poszedł z nią na spacer. Trochę niechętnie, ale to musiałem zrobić. Wstałem, ubrałem się i ogarnąłem, po czym wyszedłem z nią. Nie był to długi spacer bo chciałem jak najszybciej pojechać do szpitala. Jak wróciłem do domu, wziąłem telefon do ręki i zauważyłem, że mam dwa nieodebrane połączenia od Julki. Oddzwoniłem jednak nie chciałem mu mówić nic o tym co się stało Skeppy'emu. Rozmowa nie trwała długo, po rozłączeniu się poszedłem przygotowywać.
Gdy już byłem gotowy do wyjścia, w ostatniej chwili zawahałem się. Nie wiedziałem czy nie poczekać trochę z odwiedzinami, jednak postanowiłem to zrobić. Gdy wyszedłem na podwórko, zostawiając Rat samą w domu zacząłem myśleć jakby zacząć rozmowę z chłopakiem na temat tego co zrobił i na jeszcze jeden temat. W końcu postanowiłem, że będę udawać, że nie przejrzałem jego telefonu, bo to trochę jest nie miłe. A poza tym byłoby to nie wygodne do rozmowy dla nas obu. Wsiadłem do samochodu, odpaliłem go i pojechałem w stronę szpitala. Teraz już nie było odwrotu.
Kiedy dotarłem na miejsce, zacząłem się okropnie stresować. Wszedłem do budynku, zapytałem się recepcjonistki, gdzie znajduje się chłopak i kiedy uzyskałem wiadomość o jego miejscu położenia od razu tam poszedłem. Przed wejściem do sali wziąłem głęboki wdech i otworzyłem drzwi. Wszedłem do środka i gdy zobaczyłem, że Skeppy nie śpi, podszedłem do jego łóżka. Wziąłem krzesło i położyłem obok niego. Przeleciałem go wzrokiem i moją uwagę przykuła cała w bandażach ręka chłopaka. Spojrzałem mu w oczy, a on odwrócił wzrok. Znowu spojrzałem się na jego rękę. Zrobiło mi się momentalnie bardzo smutno.
- Zak...- Odezwałem się cicho. Jego wzrok wrócił na mnie. Westchnąłem i kontynuowałem niepewnie -Dlaczego...?- Wolałem mieć pewność, chociaż nie wiem czy chciałem naprawdę znać całkowitą prawdę. A poza tym jakoś trzeba było zacząć tą rozmowę, ale myślę, że jednak to nie był najlepszy sposób. Nie przemyślałem tego. To był dla niego bardzo trudny do rozmowy temat i mogłem go teraz nie zaczynać. Jednak już zacząłem.
- Przepraszam...- Powiedział widocznie powstrzymując łzy. Widząc to jak mu trudno, postanowiłem go przytulić. Zrobiłem to. Skeppy lekko się zdziwił i przestraszył, ale po chwili odwzajemnił uścisk. Wtulił swoją głowę w moje ramię i zaczął płakać. Było mi go teraz strasznie szkoda. Widząc jak on nieustannie płacze, sam zacząłem.
Współczułem mu, że akurat zakochał się ze mnie. Jest tyle osób na świcie, a on akurat pokochał mnie.
Próbowałem wymyślić jakby tu go pocieszyć, jednak nic mi nie przychodziło do głowy. Siedzieliśmy tak kilka dobrych minut dopóki nie zrozumiałem, że on zasnął. Uśmiechnąłem się lekko i położyłem go na łóżku szpitalnym, po czym wstałem, odłożyłem po cichu krzesło i wyszedłem ze szpitala. Wróciłem do domu i wyszedłem z Lucy na spacer. Chciałbym mu jakoś pomóc, ale nie wiedziałem nawet jak. Będę po prostu przy nim w trudnych chwilach. Nic więcej chyba bym nie mógł zrobić teraz.
Postanowiłem go dosyć często odwiedzać dopóki jest w szpitalu, a jak wróci do domu to jak najwięcej czasu mu poświęcać. Nie chciałem żeby znowu był sam. Przyjechałem do niego wspierać go w trudnych chwilach i raz już zawaliłem. Postanowiłem nie dopuścić ani razu więcej, aby taka sytuacja się wydarzyła.
Nagle poczułem jak mój telefon w kieszeni zaczął wibrować. Wyjąłem go i okazało się, że Julka dzwoni. Odebrałem.
- Hej Julcia- Odezwałem się. Byłem ucieszony, że przerwała moje rozmyślenia bo to nie mogło do niczego prowadzić.
- No hej Bad... Mógłbyś się dzisiaj spotkać? Musimy o czymś porozmawiać- Jej głos brzmiał trochę smutno. Zacząłem się przejmować o co chodzi i martwić o nią.
- Jasne, a o której?- Odpowiedziałem jej. Byłem ciekawy o co chodzi.
- Może być o 18?- Sprawdziłem godzinę. Była dopiero 14 a ja nie miałem żadnych planów na dzisiaj. Może jedynie odwiedzić Skeppy'ego pod wieczór, ale tak to nie.
- Tak-
- Okej! A więc do zobaczenia o 18! Pa-
- Paaa- Powiedziałem i się rozłączyłem. Byłem teraz ciekawy o co chodziło, ale musiałem najpierw poczekać na osiemnastą.
Postanowiłem już wracać do domu. Kiedy szedłem sobie drogą, okazało się, że się zgubiłem, a więc droga powrotna zajmie mi trochę więcej niż myślałem.
Gdy po półgodzinie błądzenia w końcu dotarłem do domu, postanowiłem zrobić sobie coś do jedzenia. Poszedłem do kuchni i zacząłem gotować. Postanowiłem zrobić trochę więcej i zanieść Zakowi jak znowu pójdę go odwiedzić. Usmażyłem naleśniki i już miałem je zacząć jeść, ale poczułem jak znowu wibruje mi telefon. Wyjąłem go i zobaczyłem wiadomość od Skeppy'ego. Uśmiechnąłem się lekko pomimo, że napisał tylko hej. Odpisałem mu i zacząłem jeść. Chwilę sobie popisaliśmy, dopóki nie zorientowałem się, że jest 17 30 i powiedziałem mu, że muszę już iść. Pożegnaliśmy się, ja się jeszcze trochę ogarnąłem i wyszedłem w miejsce, które wcześniej jeszcze napisała mi Julka.
Idąc, pomyślałem, że w sumie mogłem jeszcze wyprowadzić Lucy na spacer lub wziąć ją ze sobą, ale już było za późno. Byłem zbyt daleko od domu żeby się wracać.
Przyszedłem do parku, gdzie mieliśmy się spotkać. Nie zauważyłem jej w pierwszej chwili, ale jak zawołała moje imię, zobaczyłem ją i podszedłem od niej. Automatycznie pojawił mi się na ustach uśmiech.
- Hej!- Przytuliłem ją szybko, a ona odwzajemniła uścisk.
- Heeej- Odkleiliśmy się od siebie. Dopiero wtedy zobaczyłem, że była tam też jej koleżanka, Milena.
- O hej Milena! Nie zauważyłem cię wcześniej- Powiedziałem patrząc się w jej stronę.
- Hej- Odpowiedziała i się lekko uśmiechnęła. Nawet ją lubiłem, była bardzo miła i nie przeklinała, jak ja.
- To o czym chciałaś porozmawiać Julcia?- Spytałem się zwracając się w jej stronę.
- No wiesz... Bo jest taka sprawa, że...- Dziewczyna wyglądała na trochę zestresowaną. Uśmiech zszedł mi z ust i zacząłem się lekko bać tego co powie. Spodziewałem się wszystkiego tylko nie tego, co powiedziała.
CZYTASZ
|×| Krwawe Kwiaty |×| SkepHalo |×| Hanahaki |x|
FanfictionHanahaki to Japońska legenda zwana "Chorobą kwiecistych płuc". Udziela się ona osobie, która czuje mocno nie odwzajemnione uczucia do innej osoby. Jej objawami są m.i.n kaszlenie krwią oraz kwiatami. Choroba ta jest śmiertelna, jednak da się ją wyle...