Chciałem go teraz przytulić. Nie myślałem za wiele i to po prostu zrobiłem. Wtuliłem się i po chwili zasnąłem.
Rano obudziłem się w swoim pokoju. Zdziwiło mnie to, bo wydawało mi się, że usnąłem w salonie. Usiadłem na łóżku i zacząłem sobie przypominać wczorajszy dzień. Naprawdę fajnie się bawiliśmy, ale zastanawiałem się czy Darryl zachowywał tak dobrze wobec mnie dlatego, że chciał być miły czy dlatego, że może coś do mnie czuć? Ta druga opcja jest zbyt nierealna żebym w to uwierzył, jednak bardzo chciałbym żeby tak było.
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju wszedł Bad. Spojrzał na mnie i się lekko uśmiechnął.
- Hej- Powiedział siadając obok mnie na łóżku.
- Hej- Odpowiedziałem patrząc mu w oczy. Naprawdę lubię to robić.
- Wyspałeś się?-
- No chyba-
- Wiesz, że zasnąłeś przytulając mnie?- Kiedy tylko to usłyszałem zarumieniłem się. Brunet zaczął się cicho śmiać. Próbowałem sobie przypomnieć kiedy to było. Musiałem być już naprawdę zaspany, bo nie potrafiłem tego zrobić. Mimowolnie lekko się uśmiechnąłem.
- Może dzisiaj też pójdziemy na tamtą górkę?- Spytałem z nadzieją w głosie.
- Chętnie- Bardzo się ucieszyłem. Naprawdę bym chciał żeby każdy dzień był tak fajny - Pójdziemy tam, ale dopiero po śniadaniu, okej?- Nie chciałem za bardzo jeść, ale bardzo chciałem wrócić w tamto miejsce, dlatego przytaknąłem głową.
Poszliśmy do kuchni. Na samą myśl o jedzeniu mnie trochę mdliło, ale nie chciałem martwić tym Bad'a. Chłopak zaproponował, że to on zrobi nam śniadanie. Miała być jajecznica. Usiadłem przy stole i zacząłem bawić się obrusem. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego on jest dla mnie taki miły. Wiedziałem, że jest on dobry dla wszystkich, ale wobec mnie czasem zachowywał się inaczej.
Nawet nie zauważyłem kiedy jajecznica była już gotowa. Dopiero kiedy brunet mnie szturchnął, ocknąłem się.
- O czym tak myślałeś?- Powiedział siadając naprzeciw mnie ze swoją porcją. On położył mi jedzenie przede mną, a ja nawet nie zauważyłem.
- Dlaczego jesteś dla mnie taki miły?- Chłopak spojrzał się na mnie zdziwiony, jednak po chwili się uśmiechnął.
- Jesteś moim przyjacielem od naprawdę długiego czasu... A poza tym, bycie miłym dla innych jest proste i o wiele lepsze od bycia... Nie miłym- Po wypowiedzeniu tych słów szeroko się do mnie uśmiechnął. Widząc to, udzieliło mi się i też odwzajemniłem uśmiech. On zaczął jeść, a ja zrobiłem to samo.
Kiedy obaj zjedliśmy jedzenie, poszliśmy się naszykować. Założyłem jakąś luźną bluzę z kapturem i czarne jeansy. Poszedłem do łazienki, uczesałem włosy i umyłem zęby. Gdy byłem gotowy do wyjścia, zaczekałem chwilę na chłopaka a kiedy przyszedł, wszedłem do przedpokoju i założyłem buty. Na dworze było na tyle ciepło, że postanowiłem nie brać kurtki. Wyszedłem z domu, poczekałem na niego a jak wyszedł razem z Lucy, zamknąłem dom. Ruszyłem w stronę. górki.
- Mogę poprowadzić Rat? Prooszee- Popatrzałem na niego błagalnym wzrokiem.
- Masz- Powiedział i podał mi smycz. Ucieszyłem się. Wziąłem od niego przedmiot i zacząłem prowadzić psa.
Kiedy byliśmy niedaleko, Darryl powiedział żebym ją spuścił ze smyczy. Zrobiłem to a ona zaczęła biegać. Cicho zacząłem się śmiać obserwując latającego w tą i z powrotem psa.
Dotarliśmy na miejsce. Ja usiadłem na ławce, po chwili chłopak usiadł obok mnie. Spojrzał się na mnie. Tym razem nie uśmiechał się. Jego wzrok zjechał powoli na moją rękę. Chwycił ją i powoli podwinął rękaw. Przestraszyłem się lekko. Dłuższą chwilę patrzył się na moje rany. Nagle po dłuższej chwili ciszy, westchnął i mnie przytulił. Nie rozumiałem o co chodzi, dopóki nie usłyszałem jego przyciszonego głosu.
- Proszę... Nie rób tego już nigdy więcej...- Poczułem ukłucie w sercu. Wiedziałem, że zrobiłem coś głupiego, ale nie wiedziałem, że chłopak tak się tym przejmie. Odwzajemniłem przytulenie.
- Przepraszam... Już nie będę tego robić... Obiecuję- Powiedziałem a brunet się ode mnie odsunął i uśmiechnął niepewnie. Zapadła cisza. Ja zakryłem rękę i zacząłem się patrzeć na rzeczkę. Tylko i wyłącznie cudem nie rozchorowałem się po wczoraj. Spojrzałem się na chłopaka.
- Idziemy?- Spytałem i pokazałem na miejsce, które przed chwilą obserwowałem. On przytaknął i także się uśmiechnął. Wstałem z ławki i ruszyłem w kierunku rzeki. Kiedy byłem na miejscu, oparłem się o ramę mostu i obserwowałem płynącą spokojnie i powoli wodę. Nagle poczułem ja Bad mnie przytula od tyłu. Zarumieniłem się lekko i uśmiechnąłem. Chłopak położył głowę na moim ramieniu i razem obserwowaliśmy rzekę. Niby nie byliśmy razem a on nie odwzajemniał moich uczuć, ale czasami się zachowywał, jakby jednak mnie kochał. Lubiłem takie momenty. Wtedy mogłem się poczuć chociaż trochę kochany przez niego.
Staliśmy tak dopóki nie ściemniło się. Wtedy postanowiliśmy, że już będziemy wracać. Brunet puścił mnie i poszedł po smycz dla Lucy. W tej chwili poczułem, że mi bardzo zimno bez ciepła bijącego od niego. Ruszyłem w jego stronę i zaczekałem aż zapnie psa po czym poszliśmy w stronę domu.
Podczas drogi powrotnej do domu zacząłem rozmyślać. Nie wiem co zrobię kiedy wyjedzie... Wtedy będzie mi strasznie smutno, ale kiedyś to będzie musiało się stać. Jednak postanowiłem o tym jak na razie nie myśleć i chciałem się skupić na tym, że nadal tu jest. Postanowiłem się go spytać o to kiedy wyjeżdża.
- Hej Bad?- Powiedziałem. Chłopak się na mnie spojrzał.
- Tak- Powiedział.
- Mam pytanie... Kiedy... Wyjeżdżasz?- Zapytałem z lekko wyczuwalnym niepokojem w głosie. On się lekko uśmiechnął.
- Spokojnie... Nie zostawię cię samego przez jeszcze jakiś czas- Kiedy tylko to usłyszałem, uśmiechnąłem się. Z dnia na dzień bałem się, że za niedługo chłopak wyjedzie, ale teraz, czułem się pewniej.
Kiedy dotarliśmy przed mój dom, otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka. Darryl poszedł umyć Lucy, bo była cała brudna, a ja poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku i wziąłem telefon do ręki. Zacząłem przeglądać media społecznościowe. Nadal wyświetlało mi się wiele rysunków z mojego i Bad'a shipu. Zacząłem je znowu przeglądać. Nagle do pokoju wszedł chłopak. Szybko wyłączyłem telefon.
- Co chcesz na kolacje?- Spytał a mi się przypomniało jak on gotował śniadanie. Postanowiłem, że teraz ja coś zrobię.
- To raczej pytanie do ciebie. Teraz ja coś zrobię- Powiedziałem i wstałem z łóżka. Uśmiechnąłem się do niego.
- To co przyrządzisz, zjem- Powiedział także uśmiechając się.
CZYTASZ
|×| Krwawe Kwiaty |×| SkepHalo |×| Hanahaki |x|
FanficHanahaki to Japońska legenda zwana "Chorobą kwiecistych płuc". Udziela się ona osobie, która czuje mocno nie odwzajemnione uczucia do innej osoby. Jej objawami są m.i.n kaszlenie krwią oraz kwiatami. Choroba ta jest śmiertelna, jednak da się ją wyle...