I tak w sumie... Zawsze jest jakaś osoba na świecie, która potrafi wywołać u nas uśmiech.
Jednak szczęśliwe chwile nie trwają wiecznie. Zacząłem się martwić co on zrobi jeśli zobaczy jak krwawię kwiatkami. Próbowałem wymyślić jakiś sposób żeby na kilka dni ustało to. Postanowiłem sprawdzić w internecie co to może być. Jednak po wpisaniu, nic mi nie wyskoczyło konkretnego. Zacząłem przeglądać rożne strony, aż w końcu natknąłem się na jakąś o nazwie "Legenda Hanahaki". Zacząłem czytać o tym. Artykuł ten był nawet ciekawy, ale nie wierzyłem, że takie coś istnieje. Lecz to była prawda. Niby, że legenda, ale legendy mają w sobie ziarnko prawdy.
Postanowiłem przestać to czytać i nie zagłębiać się w szczegóły. Zamknąłem tą stronę a następnie uśpiłem komputer. Położyłem się na łóżku i patrzałem się w sufit, rozmyślając.
- Niemożliwe żebym miał jakąś chorobę, która nawet nie istnieje...- Próbowałem okłamać siebie, zaprzeczyć faktom, ale prawda i tak była jasna. Chciałem kiedyś umrzeć, ale nie od kwiatków. A poza tym trochę boje się śmierci i nie chciałbym zostawiać Bada. Pomimo, że ma swoją dziewczynę.
Na wspomnienie o nim napłynęły mi łzy do oczu. Obróciłem się tak, że miałem twarz w poduszce. Próbowałem nie płakać, ale to było silniejsze ode mnie. Nie wiem co ja zrobię kiedy Darryl przyjedzie. Zastanie mnie w nie najlepszym stanie. Nie jem praktycznie nic, potrafię płakać godzinami a do tego jeszcze fakt, że przez brak snu lub niedługie spanie mam wory pod oczami i bardzo często jestem nieobecny.
Jak się teraz zacząłem zastanawiać to nie jest najlepszy pomysł żeby przyjeżdżał do mnie, ale nie napisze mu teraz żeby jednak nie przyjeżdżał. Nie chce go zasmucić.
Postanowiłem, że przed jego przyjazdem trochę posprzątam dom. Wstałem z łóżka, wytarłem łzy i postanowiłem, że zacznę najpierw od mojego pokoju.
Sprzątając jedną z szafek natknąłem się na album ze zdjęciami. Porządki nie uciekną a ja chciałem przejrzeć je. Otworzyłem na losowej stronie i zobaczyłem zdjęcie na którym byłem ja, Bad i A6d. Uśmiechaliśmy się i wyglądaliśmy na naprawdę szczęśliwych. Lekko się uśmiechnąłem, pomimo faktu, że pojedyncze łzy spływały mi po policzkach. Wytarłem je rękawem mojej bluzy i zacząłem przeglądać dalej. To były piękne czasy, gdzie nie miałem takich zmartwień co teraz. Postanowiłem odłożyć album na miejsce. Nie mogłem już dłużej patrzeć jaki szczęśliwy byłem kiedyś. Wstając oparłem się zranioną ręką o szafkę. Nie zauważyłem tego dopóki nie poczułem dosyć mocnego bólu. Zapomniałem o tych ranach. Westchnąłem, odłożyłem na miejsce album i dalej sprzątałem.
Podczas sprzątania zaczął mnie silnie boleć brzuch. Było to wywołane tym, że nie jadłem nic od naprawdę dawna. Nie miałem ochoty nic jeść, ale ból nie ustawał nawet trochę. Postanowiłem pójść do kuchni i zrobić cokolwiek do jedzenia. Na moje nieszczęście jajecznica z nawet nie wiem ilu dni, była już popsuta i musiałem coś ugotować. Jednak naprawdę mi się nie chciało, a więc zrobiłem sobie po prostu płatki z mlekiem.
Po zjedzeniu odłożyłem miskę do zlewu i poszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na swoje łóżko i przez dłuższy czas leżałem twarzą w kołdrze, myśląc co mogę porobić.
W końcu po dłuższym czasie myślenia po prostu wziąłem telefon, włączyłem Instagrama i zacząłem przeglądać stronę główną. Zobaczyłem, że Bad wstawił zdjęcie Lucy. Uśmiechnąłem się lekko widząc to. Polubiłem je i wpisałem w wyszukiwarkę to co zawsze, czyli nazwę naszego shipu. Oglądając obrazki zacząłem sobie wyobrażać jakby było pięknie gdyby było tak jak na fan artach. Niektóre rysunki widziałem już wcześniej, ale nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie. Były one ładne. W pewnym momencie poczułem się śpiący. Tym razem nie walczyłem i po prostu poszedłem spać.
Kiedy wstałem następnego dnia postanowiłem, że posprzątam resztę domu. Robiąc to zacząłem rozmyślać. Bałem się co powie o mnie Bad. Strasznie dużo o tym myślałem.
Ten i kolejny dzień zleciały mi bardo szybko. Zacząłem się stresować bo za godzinę miał być u mnie Darryl. Zająłem się leżeniem i patrzeniem w sufit. Zacząłem myśleć o tym co by było jeśli to byłby tylko żart? Albo coś mu się stało? Lub wolał pojechać do Julki?
Moje obawy przerwało pukanie do drzwi. Moje serce zaczęło bić o wiele szybciej. Przez to spadłem z łóżka, jednak wstałem po sekundzie i poszedłem się przywitać.
Gdy tylko otworzyłem drzwi i zobaczyłem jego słodki uśmiech, lekko się zarumieniłem.
- Heej!- Powiedział a uśmiech nie schodził nu z twarzy. Udzieliło mi się nawet trochę.
- Hej- Odpowiedziałem i pokazałem żeby wchodził do środka. Zrobił to. Ponieważ miał przez jakiś czas u mnie mieszkać, miał torbę pewnie z ubraniami.
Zacząłem się zastanawiać czy Julka nie ma nic przeciwko temu, ale nie chciałem o to teraz pytać. Postanowiłem się pocieszyć chwilą.
Nagle chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił. Na początku lekko się zdziwiłem, ale po chwili także go przytuliłem. Chciałem żeby takie chwile były wiecznie w moim życiu. Wtedy było by o wiele lepsze. Jednak jedna rzecz stała mi na drodze do szczęścia. Fakt, że chłopak nie odwzajemniał moich uczuć. Na samą myśl o tym posmutniałem. Gdy Darryl przestał mnie przytulać i przyjrzał mi się dokładniej, zauważyłem jak uśmiech z jego twarzy znika i pojawia się zaniepokojenie. Odwróciłem wzrok w bok.
- Jakbyś chciał o czymś porozmawiać, masz mnie- Powiedział lekko uśmiechając się. Kiedy się na niego spojrzałem poczułem, że mam wsparcie w kimś. Także odwzajemniłem uśmiech. Nie chciałem jak na razie z nim gadać o tym, ale wiedziałem, że jak kiedykolwiek będę chciał to zrobić, on mnie wysłucha.
Poszliśmy do pokoju gościnnego, gdzie miał spać Bad. Pomogłem mu się trochę rozpakować. Najbardziej spodobał mi się transporter dla zwierząt w którym była Lucy. Nie zauważyłem jej wcześniej.
Usiadłem na podłodze, gdzie leżał przedmiot i otworzyłem go a ona zaczęła się cieszyć i po mnie skakać. Uśmiechnąłem się. Głaszcząc ją spojrzałem kontem oka na Darryla. Także uśmiechał się a nawet się cicho śmiał pod nosem. Poczułem, że lekko się zacząłem rumienić dlatego odwróciłem wzrok z powrotem na Rat. Leżała mi na kolanach.
Bad skończył rozpakowywać swoje rzeczy a ja wygłaskałem mu psa. Lucy ewidentnie się podobało głaskanie bo jak przestałem zaczęła mnie zaczepiać żebym dalej ją głaskał. Zaśmiałem się cicho.
Cieszyłem się, że w końcu nie jestem sam. Przytuliłem do siebie psa a po pewnym momencie spojrzałem na chłopaka.
- Też chcesz się przytulić?- Powiedziałem trochę się śmiejąc. Podszedł do mnie, usiadł przede mną i przytulił.
Czułem się w końcu szczęśliwy. Od tak dawna tego nie czułem. Chciałem żeby takie chwile były w życiu częstsze.
Jednak wiedziałem, że nic nie trwa wiecznie.
CZYTASZ
|×| Krwawe Kwiaty |×| SkepHalo |×| Hanahaki |x|
FanficHanahaki to Japońska legenda zwana "Chorobą kwiecistych płuc". Udziela się ona osobie, która czuje mocno nie odwzajemnione uczucia do innej osoby. Jej objawami są m.i.n kaszlenie krwią oraz kwiatami. Choroba ta jest śmiertelna, jednak da się ją wyle...