- Wole żyć te dwa tygodnie w prawdzie i jakoś fajnie spędzić ten czas, niż żebyś mnie okłamywał i udawał, że coś do mnie czujesz,- Chłopak odsunął się ode mnie i z niedowierzaniem malującym się na jego twarzy spuścił wzrok na podłogę. Zapadła niezręczna cisza.
Zobaczyłem jak zaczęły mu się trząść ręce i nie mógł przestać płakać. Nie mogłem na niego patrzeć w takim stanie. Odwróciłem wzrok na bok. W końcu ciszę przerwał łamiący się głos Darryla.
- A co j-jeśli cię pokocham...?- Spojrzałem się na niego trochę obojętnie. Nie chciałem znowu naiwnie myśleć, że możemy kiedykolwiek być razem. Ja bym tego chciał, ale znałem prawdę.
- I tak wiem, że to się nie stanie- Na samą myśl o tym do oczu napłynęły mi łzy jednak nadal miałem poważną minę.
Bad nie wiedział co odpowiedzieć. Widać było to po nim. Znowu zapadła cisza, ale tym razem nie przeszkadzała mi ona.
Pomimo, że trudno mi było zaakceptować fakt, że za niedługo mnie tutaj nie będzie, widać było iż chłopakowi to trudniej przychodziło. On bardziej się przejmował tym co się stanie niż ja. Było mi go szkoda. Przybliżyłem się do niego i go przytuliłem. Od razu odwzajemnił uścisk wtulając swoją głowę w moje ramię oraz zaciskając ręce na mojej bluzie.
- Skeppy... Ja n-nie chcę cię stracić...- Kiedy usłyszałem to, poczułem ukłucie w sercu. Zrobiło mi się smutno.
- Ja też nie chcę cię zostawiać...-
Znowu zapadła cisza. Jedyne co było słychać to cichy płacz chłopaka. Ja starałem się nie płakać, ale mi to nie wychodziło.
Nagle do pomieszczenia przyszedł lekarz. Powiedział Badowi, że czas odwiedzin się skończył. On się ze mną jeszcze pożegnał i wyszedł ze szpitala. Ja jednak musiałem tu zostać. Położyłem się na łóżku i zacząłem patrzeć w sufit.
Musiałem się pogodzić z faktem, że umrę. Jednak było tak wiele rzeczy które chciałbym zrobić przed tym. Przede wszystkim już od dawna marzę o odwzajemnionej miłości jednak właśnie przez tego brak, teraz jestem w szpitalnym łóżku z jakąś dziwną chorobą. Nie bardzo bałem się śmierci. Nie chciałem jednak zostawiać chłopaka samego. Jest on moim najlepszym przyjacielem i znaczy dla mnie naprawdę dużo. Nawet jeśli łamie moje serce, nie chcę żeby przeze mnie popadł w depresję. Jednak nic nie mogłem zrobić.
Godziny mijały a ja jedyne co robiłem to myślałem nad tym wszystkim. W końcu poczułem się śpiący i poszedłem spać jednak nawiedzały mnie koszmary. Ponownie nie mogłem spokojnie zasnąć.
Przebudziłem się szybko i nagle. Było jeszcze ciemno dlatego spojrzałem na wyświetlacz telefonu, który leżał przy moim łóżku. Kiedy tylko go włączyłem, jasne światło oślepiło mnie chwilowo. Jak już przyzwyczaiłem się do tego sprawdziłem godzinę. Była trzecia. Nagle poczułem krew cieknącą ciurkiem z moich ust. Wziąłem do ręki chusteczkę i wytarłem ją. Wiedziałem, że już nie zasnę a więc postanowiłem poprzeglądać Instagrama. Kiedy tylko aplikacja się władowała, zobaczyłem rysunek z mojego z Badem shipu. Pomimo tego, że był on bardzo ładny, bardzo mnie bolał widok tego. Szybko przewinąłem na kolejny, jednak na moje nieszczęście wyświetlały mi się same rysunki lub edity z tego shipu. Zamknąłem aplikacje i odłożyłem telefon na szafkę nocną. Położyłem się twarzą do sufitu i zamknąłem oczy. Wziąłem jedną z poduszek, która znajdowała się na łóżku i ją przytuliłem. Wtuliłem swoją twarz w nią i zacząłem cicho płakać. Nie wiedziałem nawet dlaczego, po prostu czułem się źle. Przewróciłem się na bok, mocniej przytulając do siebie przedmiot.
Po pewnym czasie udało mi się zasnąć. Tym razem nie dręczyły mnie koszmary i mógłbym się wyspać, ale nad ranem obudził mnie lekarz. Spojrzałem na niego zaspany. Powiedział mi on, że o 12 mam wypis ze szpitala. Trochę się zdziwiłem faktem, że każdego dnia mogę odejść z tego świata a po zaledwie kilku godzinach dostaje pozwolenie na opuszczenie szpitala. Mi to jednak pasowało. Nie lubiłem tego miejsca.
Spojrzałem na zegarek. Była już 10. Postanowiłem nie mówić Darrylowi o tym, że wychodzę ze szpitala. Chciałem pobyć chwilę w samotności.
Postanowiłem się trochę ogarnąć. Wziąłem ubrania i poszedłem do łazienki się przebrać. Po skończeniu zacząłem przeczesywać włosy ręką. Następnie umyłem zęby i przemyłem twarz wodą. Kiedy już skończyłem robić wszystkie te czynności, wróciłem do pomieszczenia. Usiadłem na łóżku i wziąłem telefon do ręki. Zobaczyłem, że brunet do mnie pisał, zobaczyłem o co chodziło. Chciał mnie odwiedzić, ale jak na razie ja nie chciałem go widzieć. Nie obwiniałem go za nic, lecz wolałem pobyć jakiś czas sam.
Z niecierpliwością czekałem na dwunastą. Kiedy w końcu wybiła ta godzina, przyszedł do mnie lekarz i powiedział, że mogę już opuścić szpital. Bardzo się ucieszyłem. Wyszedłem z tego miejsca i ruszyłem w kierunku górki na którą dosyć często chodziłem. Po drodze trochę się bałem, że spotkam Darryla, jednak to się nie wydarzyło.
Gdy doszedłem do miejsca, usiadłem pod drzewem i zacząłem się rozglądać po pomimo, że dobrze znanym , jednak tak jakby całkowicie nowym terenie. Patrzałem na niektóre miejsca i przypominało mi się jak z chłopakiem tutaj przychodziłem. Zrobiło mi się trochę smutno na samą myśl o tym wszystkim. Pojedyncze łzy poleciały mi po policzkach, jednak szybko je starłem. Starałem się nie myśleć o brunecie jednak mi to nie wychodziło. Na samą myśl o nim lekko się zarumieniłem.
Nagle przyszła mi jedna myśl do głowy. Skoro i tak mam umrzeć za jakiś czas to czemu by nie skrócić tych wszystkich cierpień na tym świecie. Wiedziałem, że Bad będzie smutny jak się dowie jednak i tak musi się pogodzić z faktem, że umieram.
Zacząłem się rozglądać po ziemi. Niedaleko mnie leżała potłuczona butelka. Wstałem i wziąłem kawałek szkła do ręki po czym wróciłem na moje poprzednie miejsce. Chwilę patrzałem się na przedmiot, podwinąłem rękaw bluzy i już miałem przeciąć sobie żyły jednak się zawahałem. Wziąłem wdech oraz wydech i ponownie przyłożyłem rzecz do nadgarstka. Miałem już zrobić ranę na ręce, ale usłyszałem głos Darryla.
- Skeppy!- Spojrzałem się na niego. Stał niedaleko mnie z łzami w oczach. Podszedł do mnie powoli i niepewnie. Usiadł naprzeciwko mnie i położył swoją rękę na mojej. Automatycznie się lekko zarumieniłem. Wziął ode mnie szkło a ja się nie sprzeciwiałem. Odłożył je na bok. Przytulił się do mnie i łamiącym się głosem powiedział.
- P-proszę... Nie rób t-tego...- Zrobiło mi się smutno słysząc jego głos i widząc jak się tym przejął.
CZYTASZ
|×| Krwawe Kwiaty |×| SkepHalo |×| Hanahaki |x|
Hayran KurguHanahaki to Japońska legenda zwana "Chorobą kwiecistych płuc". Udziela się ona osobie, która czuje mocno nie odwzajemnione uczucia do innej osoby. Jej objawami są m.i.n kaszlenie krwią oraz kwiatami. Choroba ta jest śmiertelna, jednak da się ją wyle...