Szynszyla

369 38 10
                                    

-Wstawaj.- mruknął zielonooki i szturchnął nogą niższego od siebie o kilka centymetrów mężczyznę. Słońce przebijało się już przez szarawe zasłony w domu Ackermanna. Szczupłe palce sięgnęły leniwie po telefon, żeby z zawodem zauważyć czerwoną baterię. Wieczorem ten oto szatyn, który teraz brutalnie budzi biednego czarnowłosego, napisał, czy nie może wpaść. Jako iż dzisiaj starszy ma przerwę od pracy, zgodził się na zarwanie nocy wraz z chłopakiem. Oglądali wiele filmów, od horrorów po filmy akcji. Tym razem zamiast wina, stanęli na smaku kakaa z piankami i bitą śmietaną. Ten wieczór spędzili bardzo miło i pomimo zmęczenia, oboje mogliby to powtórzyć.

-Może pójdziemy jeszcze spać?- popatrzył na niego, jeszcze wpół śpiąc. Oczywiście często miał kłopoty ze snem i zasypiał późno, ale rzadko była do 9 rano.  -Jest dopiero 14, zlituj się. To za mało snu nawet jak na mnie. 

-No weź, będzie mi się nudzić- jęknął. -Ja już nie zasnę, zróbmy śniadanie.

-Ile masz lat, przypomnij mi- obdarował go zrezygnowanym wzrokiem. -Okej, na co masz ochotę?

-Omlet.- dźgnął go lekko w bok i wstał z uśmiechem, na co został spiorunowany wzrokiem. Jeśli tak mają wyglądać ich wspólne poranki, to Levi już ma dość. Wstał i podszedł do lodówki, wyjmując składniki na śniadanie. Po krótkiej chwili jedzenie było gotowe i mogli spokojnie usiąść na kanapie przed telewizorem, jedząc. Odpoczynek nie trwał jednak długo, bo po jakimś czasie można było słyszeć walenie w drzwi, jakby co najmniej się paliło. Mężczyzna nawet nie drgnął, dobrze wiedząc kto to i mrucząc kilka przekleństw pod nosem. Po chwili do domu jak torpeda weszła okularnica, a za nią stal uśmiechnięty od ucha do ucha blondyn. 

-Co wy TU robicie?- wycedził przez zęby. 

-Hej hej! Kto to jest!? Jestem Hange Zoe, a  gościu obok mnie Erwin Smith! Długo się znacie? Skąd? Ale jesteś fajny! Już Cię lubię. 

-Jestem Eren Jaeger. Miło mi was poznać- Ackermann sam nie wiedział, czy ma uciekać, czy odmawiać różaniec. Minęło kilka sekund, a już chciał zakleić im taśmą usta.

-Leviś! Jedziemy do parku rozrywki! od razu będziesz miał banana na twarzy!

-Banana na czym? Zostaje w domu z Erenem. Było mówić wcześniej, że chcecie mnie gdzieś zabrać. 

-Spokojnie, Eren może jechać z nami- odezwał się blondas. 

-I Ty przeciwko mnie Brutusie? Ech, co Ty na to?- skierował swoje słowa do chłopaka, który od razu się wyszczerzył. 

-Jasne! Gdzie stoi auto?!- zapowiadał się wspaniały dzień...

Wszyscy po szybkim ogarnięciu się ruszyli do wozu. Pogoda była wręcz idealna, a takie wyjście to ostatnia okazja na dobra zabawę na powietrzu. Później przyjdzie zima, stanie się okropnie zimno i Ackermanna nie będzie się dało wyciągnąć spod pierzyny. Jego przyjaciele zdawali sobie z Tego sprawę i postanowi wykorzystać prawdopodobnie ostatni dzień dobrej prognozy. Szatyna obok Smitha podkręciła radio, z tyłu Eren niczym dziecko podziwiał z zachwytem widoki za oknem, Erwin cicho nucił piosenkę, a Levi siedział ze zirytowaną miną. 

-Dlaczego ja...

-Nie marudź, będzie fajnie! Wszystko mam przygotowane. Najpierw pójdziemy na te wielką kolejkę, której bałam się w dzieciństwie. Tym razem się nie dam! Później do domu strachów, gdzie wylałam napój na jednego ze straszących pracowników. Później...- zaczęła wymieniać nazwę atrakcji, na które mają według jej planu iść. Czarnowłosy stwierdził, że ma dość i wróci do błogiego snu. Zamknął oczy i szybko się wyłączył.

Jasnooki wstał gwałtownie na dźwięk klaksonu. 

-Co wy do cholery robicie!?- złapał się za uszy.

-Budzimy Cię,  jesteśmy na miejscu- uśmiechnął się. 

- Chodź, bo mamy długą listę do zrobienia. Zoe w dzieciństwie bała się wielu kolejek.- zaśmiał się.

-Dzisiaj sam rade!- pobiegła po bilety, gdzie reszta do niej powoli doszła. Zaczęli od naprawdę wielkiej kolejki, ale bez żadnych przeszkód, typu zawijasy. Spadali z góry w dół. Hange z Erwinem się śmieli, Levi zostawił swoją grobową mimikę, a Eren prawie zszedł na zawał. Po obejściu kolejek, które przyprawiły nie raz o wyplucie serca przez szatyna przyszła pora na namiot strachów. 

-Ech, nie wiem, czy to dobry pomysł...- powiedział cicho chłopak.

-Spokojnie, gdyby się coś działo, podaj mi swoją dłoń, dobrze? Po tym pójdziemy coś zjeść i odpoczniemy, a oni zrobią,  co chcą- popatrzył na niego niższy, na co od razu kiwnął głową. 

-W porządku, dam radę- Levi podniósł go trochę na duchu. Cała czwórka weszła do środka, opuszczając za sobą materiał namiotu. Na początku było spokojne, niepokojąca muzyka i mgła. Wchodząc głębiej, natknęli się na grobowiec. Wyższy odczuł lekki niepokój. Chwycił za dłoń mężczyznę obok, na co spotkał się z piskiem. Obie osoby się wytarły, na co okularnica z przyjacielem popatrzyli na nich. 

-Emm, Eren.- szturchnął go z tyłu Levi 

-Jestem tutaj. 

-O mój boże, najmocniej przepraszam! Tak mi przykro, myślałem, że to mój przyjaciel!

Blondynka uspokoiła serce i popatrzyła na zanik postaci chłopaka. Było strasznie ciemno. 

-Nic się nie stało, ale się strachu najadłam- zaśmiała się pocieszająco. 

-Oddaliłam się trochę od mojej grupki, to dlatego ta pomyłka. Pójdę ich poszukać.-

Jaeger złapał tym razem za dobrą rękę. 

-Jezu, jaki wstyd... Chodźmy już stąd. 

-Jasne.- na bladej twarzy w końcu pojawił się uśmiech. Miał się śmiać, ale postanowił oszczędzić towarzyszowi rumieńca. Znaleźli wyjście i poszli na ławkę, po drodze kupując watę cukrową. 

-Już Ci lepiej?- odgarnął mu włosy do tyłu, stojąc przed nim. 

-Tak.- kiwnął głową. -Hange i Erwin nie będą źli, że od nich poszliśmy?

-Nie, oni tacy nie są. Spędzą miło czas tak, czy tak. Nie chce Ci się pić?

Pokręcił głową i oderwał kawałek różowej słodyczy. -Dzisiaj było naprawdę fajnie, choć już padam na twarz.

-Odeśpisz w aucie- pochylił się nad nim.

-Na pewno wszystko dobrze?

-Tak, nie masz o co się martwić- uśmiechnął się i najchętniej by go teraz pocałował, ale skoro nie jest pewny swoich uczuć. Z rozmyśleń wyrwało go to, że jasne oczy przed nim nagle znalazły się obok. 

-Też jestem już zmęczony, ale było przyjemnie. Poczekamy na nich jeszcze trzydzieści minut i będziemy jechać, okej? Niech dzieci się wybiegają- uśmiechnął się lekko. 

-Okej, nie ma problemu- Oparł głowę na ciemne ramię kurtki Levia, łaskocząc go po szyi włosami. Ten odwzajemnił gest i objął go ramieniem, żeby wygodniej mu się siedziało. 

-Myślę nad zwierzakiem- powiedział nagle starszy. 

-Może szynszyla?- zaśmiał się, ale to by było ciekawe. 

-Myślałem bardziej nad kotem, chociaż...

-Kot też brzmi super. Poszukamy razem? Wyślę Ci ogłoszenia, jak znajdę fajne.

-Tak, przyda mi się pomóc. Tak samo możesz mi podesłać zabawki i rzeczy dla niego. 

-Okej, poszukam czegoś w dobrej cenie.- Kiedy minęło pół godziny, wszyscy wrócili do samochodu. Siedzieli tak samo z tą różnicą, że teraz dwie postacie z tyłu były bliżej siebie i spali pod jednym kocykiem, którym przykryła ich brunetka. Erwin nucił, Zoe gadała, a z tyłu śnili słodko, oparci o siebie kochankowie.

Euforia |Riren|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz