Porwanie

346 34 1
                                    

W powietrzu było czuć cudowny zapach rozkwitniętych na nowo kwiatów. Cudowna wiosna, dająca życie zawitała do miasteczka. Dwójka chłopców ganiała się po polach zbożowych, chichocząc cicho, żeby nikt ich nie usłyszał. Ptaki dawały swój poranny koncert, a słońce dopiero co zdążyło się obudzić. Większość ludzi o tej godzinie spała, ale nie ta dwójka urwisów. 

-Co tak wolno?- Zaśmiał się blondyn w przydługich włosach. -Czyżbyś stracił formę?- uśmiechnął się i zatrzymał, obok walczących z lekkim wiatrem łodyg. 

-Chyba śnisz! Po prostu... trochę się zmęczyłem. Możemy odpocząć?- Zatrzymał się obok szatyn. Usiedli wspólnie na momencik. 

-Chciałbym się nauczyć grać na pianinie- wypalił nagle piegowaty przyjaciel. 

-Pianino? Brzmi nudnie. Nie wolisz grać na gitarze? Moglibyśmy zrobić zespół!- wstał gwałtownie z uśmiechem i zaczął udawać, jak gra na instrumencie.  -Ja i Ty, może poznamy kogoś w nowej szkole i do nas dołączy? Bylibyśmy świetni! 

-Wolałbym pianino. Też moglibyśmy grać razem.- Odpowiedział na jego zapał. -I to wcale nie jest nudne! Można grać wiele pięknych utworów. Zobaczysz, kiedyś Cię do Tego przekonam i zagramy coś wspólnie.

-Powodzenia.- zaśmiał się, na co została mu podłożone naga, kiedy tak skakał. -Ej!- Wywrócił się, ale nie bolało. Uśmiechnął się, ogarniając włosy, które przy upadku, jak na złość spadły mu na oczy. Spotkał się z dźwięcznym śmiechem przyjaciela.

-Koniec odpoczynku, jestem głodny jak wilk. Pobiegnijmy do sklepu, kupić sobie słodkie bułki.- Chłopak się zgodził 

-Tak, lepiej już stąd chodźmy. Jeszcze Twój dziadek nas zobaczy i nie da nam niespodzianki, którą obiecał.- Zaczęli biec, rzucając czasami jakimś słowem.

Zielonooki gwałtownie wstał. Więc znów śnił mu się on? -Ech, Armin...- westchnął i popatrzył na zdjęcie w pokoju, na którym siedzieli obok siebie, grając na pianinie. Jednak udało mu się go tym zarazić. 

Nagle do uszu chłopaka dobiegł odgłos stukania w okno. Niezaprzeczalnie, przeraził się niemiłosiernie. Stukot się nasilał, a on sam nie miał w pobliżu okna drzewa, które pukałoby do niego gałęziami. W takim razie, co to może być? Zerknął mimowolnie na godzinę, była dwudziesta. Musiał zasnąć przy filmie. Powoli podszedł do okna. Dzieliło go od niego ledwie kilka centymetrów, ale szatynowi wydawało się, jakby to było kilkanaście metrów. Uchylił lekko żaluzję, ale nie mógł nie dojrzeć. Jego bicie serca można było usłyszeć w całym domu. Przynajmniej tak to odczuł. Nie miał wyboru i musiał się wychylić. Otworzył okno i to, co tam zobaczył... nie mógł uwierzyć własnym oczom. 

-Levi! Co Ty do cholery wyprawiasz?! O mało nie zszedłem na zawał idioto!- Kiedy dojrzał małe ukulele w rękach czarnowłosego, o mało nie zakrztusił się śliną. Zaczął się mimowolnie głośno śmiać. 

-Ha ha, bardzo śmieszne- westchnął, ale sam się lekko uśmiechnął. -Znalazłem to- podniósł do góry instrument
-I stwierdziłem, że będzie romantyczniej, jak, zamiast pukać, porzucam Ci kamieniami w okno. 

-Romantycznie? Chyba dla stalkera, albo fana chloroformu- prychnął z uśmiechem 

-Ta, następnym razem pomyślę o założeniu jakiejś maski. Złaź, trzeba przetestować moje umiejętności- Wyższy od razu ruszył po ciepłą bluzę i kurtkę. Bardzo lubił spędzanie czasu z Levim, dlatego w żadnym stopniu nie przeszkadzało mu to, że nie uprzedził go o swoim najściu. Wziął ze sobą telefon i zarzucając na siebie czarny materiał, ruszył do niebieskookiego. 

-Hej.- uśmiechnął się i przytulił delikatnie niższego od siebie mężczyznę. Od uścisków można się podobno uzależnić? Eren mógł to potwierdzić, często chciał czuć miły dotyk chłopaka. Odwzajemnił uścisk i zamknął oczy. 

-Muszę Cię zmartwić, nie mam chloroformu, ale możesz iść też dobrowolnie. 

-Hmm, a gdzie chciałbyś mnie porwać?- uśmiechnął się. 

-Nie mogę powiedzieć, to ściśle tajne. Ale myślę, że Ci się spodoba- Odsunął się -Chodź do auta, stoi przed domem.

Wsiedli do pojazdu, gdzie szatyn zdjął okrycie. -Grałeś na ukulele? Ty?- uśmiechnął się, pocierając o siebie rękami, aby się rozgrzać. Ciemnowłosy włączył silnik i radio, przy okazji sam zdejmując kurtkę. 

-Grałem jeszcze na początku liceum. Byłem innym człowiekiem, okej?- uśmiechnął się, ruszając. -Teraz znalazłem je biedne, jak się kurzyło na strychu. Może jeszcze coś pamiętam. Przynajmniej mam nadzieję, że jeszcze dobrze z moją pamięcią.

Chłopak obok oparł się o szybę i patrzył chwilę w kierowcę, jak w obrazek. Wyglądał dzisiaj dobrze. Światła latarni przebijały się przez szyby, od czasu do czasu denerwując zmęczone oczy. Pomimo dość wczesnej godziny, niebo było praktycznie czarne. Koła samochodu zatrzymały się na wysokiej górce, przed małym lasem. 

-Więc zapraszam Pana na maskę- uśmiechnął się mężczyzna i wyszli przed auto. Levi usiadł na masce swojego auta, upewniając się, czy widok na pewno jest taki, jaki oczekiwał. Był. Sytuację powielił Eren i po chwili był obok czarnowłosego. 

-Więc pokaż, na co Cię stać- zaśmiał się i podał mu instrument. Zgrabne palce zaczęły dociskać struny, a druga ręka przesuwać po nich opuszki. Eren oderwał na chwilę wzrok od widoku po swojej prawej i spojrzał przed siebie. Miliony gwiazd migotały w akompaniamencie spokojnej melodii. Położył się do tyłu, mając lepszą widoczność na ten cudowny krajobraz. 

-Nie jest to takie denne, jak myślałem. Szczerze miałem nadzieję, że będziesz fałszował- zaśmiał się cicho, na co dostał lekko w ramię. 

-Tak Ci się to podoba? Szczerze mówiąc, to po prostu przesuwałem po losowych strunach.

-Serio? Kojarzy mi się to, jakbym to gdzieś słyszał- zamknął na chwilę oczy. -Nie wiem, czy patrzeć w niebo, czy zamknąć oczy i wsłuchiwać się w Twoją grę.- Mężczyzna wrócił do "zabawy".

-Może to i to? Przydałoby się tu jeszcze ognisko- mruknął, próbując wymyślić coś nowego. 

-Nie można mieć wszystkiego Leviś. Kurde, ale mówiąc szczerze, to jestem trochę głodny.- Jak na znak zaburczało mu w brzuchu. 

-Posiedzimy sobie tutaj, a później pojedziemy zamówić jakieś jedzenie?- zaproponował.

-Czasami mam wrażenie, że czytasz mi w myślach. Chociaż jeśli mam wybierać, to wolę zostać tu, niż jechać po pizze- jęknął. Ta chwila była taka magiczna, a ich żołądki musiały stroić sobie z nim żarty. 

-Pojedziemy, jak nam się znudzi. Na razie sam nie mam ochoty się stąd ruszać.- Wstał na chwilę i wrócił po coś do auta. Wrócił i przykrył młodszego jego kurtką. -Tutaj jest chłodniej. Lepiej nie zaśnij- uśmiechnął się i wrócił do Tego, co robił wcześniej. Oboje nie wiedzieli, że są obserwowani. Z boku dwie sarny przypatrywały im się bacznie, po chwili kładąc się na miękkiej trawie i dołączając do słuchania łagodnej melodii.

Euforia |Riren|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz