17 grudnia

185 20 9
                                    

Ciemne chmury przybrały kształt wściekłości, zbliżając się na niebo. Noc wyjątkowo chłodna, nie zapowiadała jednak ulewy, która niedługo po zawitaniu chmur nadeszła, robiąc głębokie, długie szlaki wody. Zwierciadła odbijały blask pobliskich latarni, rzucających na nie światło. A w nich rozmyci ludzie, uciekający przed kroplami brudnej wody.

Dlaczego aż tak się jej boją? Chyba każdy boi się czasami rzeczy, które nie są straszne. Tak bardzo niepokoi nas przemoknięcie, a może to wizja przeziębienia? Wszystko ma swoje drugie dno.

-Levi, czego się tak boisz?- Zerknął na szybko idącego chłopaka, o mokrych, czarnych włosach. -Mamy niedaleko do domu, zdążymy na spokojnie do niego wrócić i nie zachorować...

-Zimno się robi, nie chce zamarznąć.- zakaszlał, a jego usta opuściła para. -Nie boję się- Szatyn już nic nie odpowiedział. Weszli do domu, a niższy poszedł wstawić wodę na ciepły napój. -Eren, gniewasz się?

-Nie mogę tego robić, nic na to przecież nie poradzę.- powiedział, jak najpewniej tylko mógł, choć jego głos zadrżał.
-Pościelę nam łóżko, wziąłeś leki? O ile pamiętam, nie brałeś ich rano, a jest już wieczór.

-Wezmę.- westchnął zdenerwowany. Atmosferę można było kroić nożem, była na tyle gęsta. Nie chciał go zranić, wręcz przeciwnie. Ochronić przed możliwym niebezpieczeństwem, lecz nie spodziewał się, że takie pytanie padnie w takim momencie jego życia. Planował usiąść z nim jutro na plaży w śniegu i podziwiać fale, pijąc ciepłe kakao. Łączenie klimatu zimy i może wydawało się świetną zabawą i pięknym widokiem. Nie mógł jednak tego zrobić, dopóki nie uda mu się naprawić relacji z Erenem, a jego złamane serce nie zostanie posklejane.

-Proszę.- Podał mu ciepły kubek w ręce. Nie był za bardzo rozgrzany, trzymanie szkła dawało tylko przyjemne mrowienie, nie ból. Spotkał się ze słodkim uśmiechem, który uwielbiał, a lekko sine usta przechyliły do siebie herbatę, upijając łyka wywaru. -Jest... słodki. Posłodziłeś dwie?

-Tak, ostatnio powiedziałeś, że była za gorzka.- Roztrzepał mu włosy i zasłonił rolety. Lampka im wystarczyła, księżyc nie musiał pomagać swoją iskrą. -Masz na coś ochotę, czy wolisz się już położyć? To był dość męczący dzień, tak sądzę.- Podrapał się po karku.

-Pograłbym w planszówki, ale nie zdążyłem żadnej wziąć ze sobą. Pogadajmy.- Odłożył kubek na stoliczek obok łóżka, krzyżując swoje nogi ze sobą. Serce mu łomotało, ale nie mógł zostawić tego tematu w spokoju. -Proszę.- Dodał już mniej pewnie.

Blady mężczyzna sapnął, po czym kiwnął głową na zgodę -W porządku Eren. - Usiadł zaraz obok niego, opierając dłoń do tyłu. -O czym chcesz pogadać?- Wciąż modlił się w duchu, że chodzi mu o coś innego. Ku jego zdziwieniu, zielonooki, zamiast otworzyć usta do rozmowy, zbliżył je powoli do tych drugiej osoby. Zamknął oczy i lekko je musnął, czekając na reakcję. Całus został odwzajemniony, a ręce wylądowały na delikatnych policzkach chłopaka, przyciągając go bliżej. Tak bardzo chce Cię teraz poczuć bliżej, przytul mnie...

Szary całus zmienił się w intensywny, pełen barw pocałunek. Brązowowłosy przeniósł nie na kolana Ackermanna i patrząc w jego oczy, odsuwając się, wyrzucił z siebie słowa. -Levi, boisz się śmierci.

-Słucham?- Wypalił w szoku, aż zadrżał

-Boisz się, że nie będziesz mógł oddychać, mówić, cieszyć. Boisz się, że nie dotkniesz już niczego, że nie dotkniesz mnie, prawda?- Na te słowa starszy odwrócił wzrok. - Nie kochasz mnie? Czuję kompletnie co innego, kiedy kładziesz na mnie swoje usta.

-Eren, przestań... - zakaszlał. -Muszę wziąć leki.

-Nie uciekaj, w domu nie pada- Położył dłoń na jego klatce, czując słabe poruszanie się płuc. Faktem było to, że z dnia na dzień coraz gorzej działały. Nie było wiadomo, kiedy kompletnie się zatrzymają. Na samą myśl młodszemu nagromadziły się łzy w oczach. -O Boże, daj mi jeszcze moment, jedną chwilę, kilka pocałunków, wiele wdechów i wydechów- wyszeptał, przytulając się do klatki piersiowej. -Nie odbieraj mi szczęścia, mojego promyka, mojego kawałka ziemi

Czarnowłosy nic nie odpowiedział, jedynie odwzajemnił bliskość, samemu czując łzy na twarzy. -Gdybym był kilka lat młodszy, lub mógłbym zatrzymać czas, wszystko byłoby łatwiejsze.- zanurzył buzie w swetrze kochanka. -Przepraszam, nie potrafię przestać biec.


(Króciutki rozdzialik, chciałabym zatrzymać się na tych słowach. Myślę, że większej ilości słów tutaj nie potrzeba.)

Euforia |Riren|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz