Rozdział 1 - Noc

44 5 0
                                    

Ona

Pewnej bezsennej, wrześniowej nocy ożyłam. Tak po prostu i nikt się mnie nie spodziewał. Nawet osoba, która ukształtowała moje ciało ze zwykłej, zielonej kartki papieru. Nakleiła mi na pyszczku niewinne, błękitne oczy i zdecydowała, że będę żabą. Była piękna i mogłabym ją polubić, ale coś poszło nie tak. Kiedy wykonałam pierwszy skok i wylądowałam na lampce, ona uciekła z wrzaskiem do łazienki. Kurczę, zrobiłam coś nie tak? Po jakimś czasie jednak wróciła i z drugiego kąta pokoju zaczęła mi się przyglądać. Ponieważ nie wzięła miotły do obrony, uznałam to za dobry znak.

Aneta

Nie dość, że nie mogłam spać, to jeszcze zaczęłam mieć urojenia. Moja papierowa żaba uciekła mi na lampkę i przeciągle zarechotała. A teraz najzwyczajniej w świecie przekrzywiła główkę i patrzyła na mnie wyczekująco. Udała mi się. Jest piękna... ale nie powinno jej tu być. To nierealne, ale żyje. W sumie nie wygląda, jakby miała złe zamiary.
-Kim jesteś? - zaryzykowałam pytanie, chociaż jakby się nad tym zastanowić, dość głupie. Żabka podskoczyła, a jej oczka zaświeciły z radości jak u dziecka.
-Aneta. -powiedziała z przekonaniem.
-Nie, kim ty jesteś? - drążyłam.
-Aneta! - nie ustępowała. - Aneta, Aneta, Aneta.
-Hm, nie wolałabyś Żaneta? - zapytałam, przyglądając się z bliska żabce. Na słowo,, Aneta" myślę raczej o sobie, a nie o niej. ,, Żaneta" wydawało się być imieniem w sam raz dla żaby.
-Żaneta? Żaneta. - potwierdziła żabka i zaczęła się wspinać po wieży z podręczników. Błyszczące oczka utkwiła w połyskującym, zielonym piórze na szczycie mojej budowli.
-Lepiej zejdź, bo spadniesz. - powiedziałam, ale Żaneta tylko przeciągle beknęła i kontynuowała wspinaczkę. Wyciągnęłam dłoń, by ją złapać. Żaba była jednak szybsza niż sądziłam - wskoczyła na moją rękę, odbiła się od niej i miękko wylądowała na szczycie sterty podręczników. Po chwili z głośnym siorbaniem i zaangażowaniem, godnym spragnionego niemowlaka, zaczęła wypijać atrament z mojego pióra. Uszczypnęłam się w rękę - to nie był sen i najwyraźniej wypadało to zaakceptować.

Żaneta

Dlaczego Aneta przywłaszczyła imię Aneta? I w ogóle dlaczego spożywa taki rozwodniony atrament? Przecież na tym nie da się wyżyć. No, ale jestem głodna, a jak wiadomo na bezrybiu i jeż ryba. Hm... Ciekawe ma te notatki z polskiego, nic tylko dopisać coś od siebie.
-Moje notatki! - krzyknęła Aneta podbiegając z jakimś koszykiem wypchanym białą watą. Gdyby go nie odłożyła, zaczęłabym się jej bać. Chwyciła mnie za brzuszek i chciała oderwać od lektury. W ogóle zachowywała się, jakbym była byle kijanką, którą nic tylko trzeba upominać.
-Oddawaj! - pisnęła zniecierpliwiona i oderwała mnie od zeszytu. Na szczęście zachowałam w pyszczku notę o Mickiewiczu. Jak mnie zdenerwuje, to jej wygarnę.
-Mam jutro sprawdzian! Nie możesz tak robić!
-Kawałek? - zapytałam i podsunęłam jej mniejszy skrawek, by ją udobruchać. Wzięła go ode mnie i wsunęła z powrotem do zeszytu. Wyglądała na bardzo zmęczoną i co chwilę zerkała na zegar na ścianie, jakby miała wątpliwości, czy aby na pewno jest późno. Cóż, jeśli o mnie chodzi, to miałam ochotę koncertować w pobliżu kubka z herbatą, ale dla niej to mogłam nawet udawać, że śpię. Nie chciałabym, żeby przyszło jej do głowy poskładać ze mnie podstawkę pod kubek albo pokrowiec na latarkę. Swoją drogą ciekawe, czy powie mi przez sen to, co się zwykle śni ludziom.

Aneta

Postawiłam koszyk na biurku i włożyłam do niego żabkę. Była przyjemnie delikatna, a jej gładki tułów spokojnie falował w rytmie uderzeń serca. Na zegarze wskazówka przeskoczyła na godzinę pierwszą. Z ulicy nie dochodziły żadne dźwięki, a w domu panowała niczym niezmącona cisza. Żadnych samochodów, zabłąkanych pijaków, grupek młodzieży wracających z imprezy czy alarmów samochodowych, które czasami potrafiły się włączać kilka razy w ciągu nocy. Miałam mieć jutro sprawdzian z polskiego, ale w głowie czułam kompletną pustkę i jakoś nie wierzyłam, że może się to jeszcze zmienić. W dodatku nie miałam zielonego pojęcia, jak upilnuję Żanetę przed jej ciekawością świata. Przecież to będzie moment, jak ona wpadnie do kubka z herbatą, zlewu czy nawet muszli klozetowej. I prawdę mówiąc, nie chciałabym sprawdzać czy jej papierowe ciało może się zregenerować po czymś takim.

Jesteś daremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz