Rozdział pierwszy | Marinette

340 35 6
                                    

Każdy z nas, choć raz w życiu zastanawiał się, jakie jest jego przeznaczenie, do czego tak naprawdę dążymy i jaki będzie tego efekt końcowy, cóż...Ja o swoim przeznaczeniu dowiedziałam się właśnie dzisiaj, kiedy biegłam spóźniona do szkoły przeklinając w myślach dlaczego budzik nie zadzwonił. Byłam pewna, że zeszłego wieczora nastawiałam go tak abym zdążyła się wyrobić ze wszystkim, wiedziałam już, że będę spóźniona na rozpoczęcie roku, co do tego miałam wręcz pewność. Jak widać, moim przeznaczeniem było spóźnienie się pierwszego dnia, moje nogi ewidentnie miały już dość tego szaleńczego biegu, a czerwone światło na pasach zdecydowanie nie pomagało mi w tym ani trochę. Mijając już kolejne skrzyżowanie dostrzegłam budynek, do którego się kierowałam całą drogę, wchodziłam już po schodach na dziedzińcu, gdy w pewnym momencie zauważyłam dość niskiego, starszego mężczyznę, który niósł kilka paczek, było widać, że nie za bardzo sobie z tym radzi. Spojrzałam w telefonie na godzinę, trzydzieści dwie minuty spóźnienia, zrobić wielkie wejście smoka na salę, w której odbywała się właśnie uroczystość rozpoczęcia nowego roku szkolnego, czy pomóc temu człowiekowi?

Niewiele myśląc ruszyłam w stronę mężczyzny, skoro byłam już spóźniona to jaka będzie różnica jeśli chwilę dłużej mnie nie będzie?

Podeszłam do staruszka i zaoferowałam swoją pomoc, którą z chęcią przyjął. Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Tam w bocznej uliczce stoi mój samochód. - wskazał palcem na auto koloru czarnego, które wiekiem przewyższało mnie o wiele lat. Mimo to prezentowało się nienagannie, czysto i schludnie.

Wypolerowany lakier błyszczał w porannym słońcu, a na szybach nie można było dostrzec nawet najmniejszego brudu - Tak to jest w godzinach szczytu, nigdy nie można znaleźć blisko parkingu.

Gdy znaleźliśmy się przy pojeździe, mężczyzna włożył kluczyk do drzwi i przekręcił w lewo, a ja usłyszałam dźwięk oznaczający jego otwarcie. Chwyciłam klamkę i pociągnęłam drzwiczki do siebie, a paczki postawiłam na tylnym siedzeniu, tak, aby się nie przewróciły.

- Jak Ci na imię młoda damo?

- Marinette - poprawiłam torbę na ramieniu, która mi opadła niżej przez niesienie paczek.

- Dobra z Ciebie dziewczyna Marinette, dziękuję za pomoc. - posłał mi przepiękny uśmiech, dzięki któremu zniknęły z mojej głowy dzisiejsze troski, a pojawiło się szczęście.
Kiedy staruszek wsiadł do samochodu, biegiem rzuciłam się w stronę szkoły. Byłam już bardzo spóźniona, a rozpoczęcie roku szkolnego miało niedługo się zakończyć. Wbiegając do sali zauważyłam, że uroczystość właśnie dobiegła końca. Świetnie Marinette, tego właśnie od siebie oczekiwałaś, nowy rok szkolny, ale wciąż stara ty, czy to się kiedyś zmieni?

Zrezygnowana skierowałam się do swojej klasy, w której miałam poznać nowy skład osób oraz plan lekcji, domyślałam się, że będą zmiany, w końcu kilka osób z poprzedniego roku albo odeszła albo nie zdała. Byłam jednak ciekawa czy spotkam tu kogoś nowego. Przed wejściem do sali szybko zabrałam nowy plan zajęć, który był wydrukowany dla każdego z naszej klasy. Wchodząc do środka przyjrzałam się każdemu po kolei. Rose razem z Juleką rozmawiały razem na końcu sali. Zawsze mnie ciekawił ten duet, Rose była wesołą, optymistyczną dziewczyną, z którą każdy lubił rozmawiać, podczas gdy Juleka była nieśmiała i trzymała się raczej na boku, a jednak obie czuły się dobrze w swoim towarzystwie.

Za nimi dostrzegłam czerwone włosy Nathaniela, jak zwykle głowa znajdowała się na ławce, wyglądało to tak jakby znowu przeżywał kryzys egzystencjalny, ale nie mogę mu się dziwić, nawet ja wolałabym ten dzień spędzić w domu przygotowując kolejny projekt sukienki. Swoją drogą chłopak świetnie rysuje, miałam okazję zobaczyć kilka jego dzieł i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jeszcze nigdy nie widziałam, aby ktoś rysował lepiej od niego. Wchodząc coraz głębiej do sali spostrzegłam Kima wraz z Maxem, żywo o czymś rozmawiali jednak stałam zbyt daleko, aby coś usłyszeć. Max jest geniuszem klasowym, ja nie żartuję, gdybym wiedziała tyle co on podejrzewam, że już dawno dostałabym świadectwo z czerwonym paskiem. Kim za to cenił w swoim życiu sport, był naprawdę dobry w pływaniu, a jeśli bym miała porównać to jak dziś biegłam do szkoły, to on wyminąłby mnie już dwa razy. Często z Alix zakładał się kto jest lepszy w jeździe na rolkach albo w czymś innym, mówiąc o Alix... Właśnie podeszła do Kima witając się z nim piąteczką, mogę się założyć, że któreś z nich zaraz wymyśli kolejny zakład.

Jestem tuż obok | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz