Rozdział dwunasty | Adrien

58 14 20
                                    

Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Marinette zdążyła już opuścić kino i oddalić się w stronę wyjścia. Od razu wstałem i podążyłem biegiem za nią, ale kiedy znalazłem się poza budynkiem, nigdzie jej nie widziałem. Mam nadzieję, że nie jest tak na mnie zła by wracać sama do domu, to może być naprawdę niebezpiecznie, szczególnie patrząc na ostatnie wydarzenia.

Wyciągnąłem telefon z kieszeni i momentalnie wybrałem numer Marinette. Nie musiałem długo czekać aż odrzuciła połączenie. Mam nadzieję, że bezpiecznie wróci do domu i nie zrobi nic głupiego. Nie wiedziałem, że zareaguje w ten sposób. Myślałem, że ucieszy ją myśl, że będzie zauważona przez projektanta i dostanie cenne porady.

Po krótkiej chwili namysłu wysłałem jej SMS-a z prośbą by napisała mi jak wróci do domu. Zauważyłem, że samochód już na mnie czeka, więc zrezygnowany udałem się do niego. 

Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, a ja wciąż zerkałem na telefon, czekając na odpowiedź. Gdy wróciłem do domu, wziąłem piżamę oraz telefon i udałem się do łazienki. Odłożyłem komórkę na zlewie i poszedłem pod prysznic. Gorąca woda oblewała moje ciało co mnie nieznacznie odprężyło po tym wieczorze pełnym wrażeń. Nagle usłyszałem dźwięk telefonu na co zerwałem się do biegu. Wychodząc z pod prysznic prawie wyrwałem drzwiczki od kabiny i omal się nie zabiłem na śliskiej podłodze, ale finalnie bez szwanku udało mi się dotrzeć do telefonu na którym zobaczyłem wiadomość od Marinette. Niestety musiałem zadowolić się krótkim "Wróciłam", ponieważ nie dopisała nic więcej.

Szczerze? To jedno słowo wystarczyło, żebym wiedział w jak wielkiej dupie jestem. Jednego nauczyłem się od Nino, gdy pewnego dnia Alya się na niego obraziła zrobiła podobnie, wtedy też mój przyjaciel rzekł "Kobiety są jak kubełek kurczaków z KFC, jednego dnia idealne, innego za ostre" Pomyślałem sobie wtedy, że przecież nie może być tak źle, niektórzy lubią ostre kurczaki, dziś jednak przekonałem się na własnej skórze, jaki przekaz miało to zdanie.

Położyłem się na łóżku i przykryłem kołdrą, jutro czeka mnie ciężki dzień, nie mówię tu oczywiście o zajęciach, podejrzewam że to będzie pikuś przy wściekłej Marinette.

Muszę pomyśleć w jaki sposób mogę ją udobruchać, raczej spotkanie z moim ojcem odpada, to musi być coś, dzięki czemu wiem że nie skończę zakopany gdzieś na bezludziu. Gdyby nie było późno to napisałbym do Nino, ale nie chcę go budzić. Alya też odpada bo jeszcze dostanę od niej za to że zdenerwowałem jej przyjaciółkę.

I tu wchodzi Plagg, moje światełko w tunelu, jedyna nadzieja, możliwe że mój jedyny wybawca przed śmiercią. Spojrzałem na niego, leżał na poduszce odwrócony bokiem, jest szansa że nie będzie zły jeśli go teraz wybudzę.

- Plagg, śpisz?

Są dwie opcje skoro mi nie odpowiedział, albo naprawdę śpi, albo próbuje mnie ignorować bo boi się zadanego pytania.

- Dam Ci sera.

Kwami powoli się odwróciło w moją stronę i spojrzało na mnie z miłością.

- Jakie jest twe pytanie, o Panie?

Czyżby Plagg bawił się w rymy? Po nim spodziewać się mogę wszystkiego, ostatnio puściłem mu rap i do końca dnia rapował mi o camembercie, nie żartuje.

- Muszę przeprosić Mari, spierniczyłem sprawę a wiem że zwykłe przepraszam nie pomoże.

Kwami długo się zastanawiało nad odpowiedzą, mam nadzieję że będzie to coś sensownego, bo wątpię że kupienie jej camembert będzie najlepszym co może dostać od życia.

- O Adrienie mój drogi, ten dzień był dla Ciebie wrogi...

Plagg, poprzestań na tym zdaniu bo to nie jest żadna pomoc, chciałem go już uciszyć ale on zaczął machać swoimi małymi łapkami próbując dać mi znać, że on jeszcze nie skończył.

Jestem tuż obok | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz