Rozdział czternasty | Adrien

49 6 31
                                    

Jesień minęła zaskakująco szybko, nawet nie zauważyłem, jak czas zleciał, choć tyle się w końcu wydarzyło. Nie chodziło tu tylko o zmiany w zachowaniu ojca, ale również poprawiły się moje kontakty z Mari, choć pod postacią kota wyglądają zupełnie inaczej, niż gdy jestem sobą. Nie zmienia to jednak faktu, że w szkole rozmawia mi się z nią o wiele lepiej, ale również częściej wychodzimy gdzieś razem, chociażby na spacer. Poznałem również koleżankę ojca, która miała do nas przyjechać, oraz jej córkę Kagami. Bardzo miła dziewczyna, nawet tak jak ja, uczęszcza na szermierkę. Niestety nie zdążyłem z nią jeszcze jako tako pogadać, gdyż nasze kontakty zaczynały i kończyły się na wspólnych obiadach w naszej rezydencji.

Kolejna sprawa to wycieczka szkolna, o której była już dawno mowa, ostatecznie odbędzie się ona w kwietniu, ponieważ pogoda wtedy jest najlepsza i nie ma zbyt wiele turystów. Finalnie cel naszej podróży stanął na Hiszpanii, byłem dość zaskoczony tego dnia, bo aż pięć osób zagłosowała właśnie na ten Kraj. Moim wyborem były co prawda Włochy, ale myślę że Hiszpania również jest warta zobaczenia. Najbardziej jednak zdziwił nas wszystkich głos pod tytułem "Dubaj" to nawet nie jest Kraj, i myślę, że większość z nas doskonale wie, do kogo ten głos należał.

Także przekazałem już ojcu, że w kwietniu wszyscy wylatujemy do Hiszpanii, na początku ojciec kręcił nosem, nawet zaczął protestować, ale wtedy też włączyła się do dyskusji moja mama, która jak najbardziej popierała ten pomysł gdyż "młodemu przyda się taki wyjazd" także dzięki mamie będę mógł spędzić tydzień z moimi przyjaciółmi w tym jakże ciepłym Kraju.

I tu wchodzi największy szok tej jesieni. Tak, dokładnie. Mowa o mojej mamie, która postanowiła po roku wrócić do domu, bo wreszcie skończyła zdjęcia do kolejnego filmu z jej udziałem. Wjechała na chatę, co najmniej jakby właśnie wróciła z mlekiem, po które musiała wyjść.

Byłem tego dnia mega zdezorientowany, niecodziennie w końcu wracasz do domu i widzisz członka rodziny, który nawet nie raczył powiedzieć, że wraca. Ale mimo to cieszyłem się jak dziecko. Wreszcie do tego miejsca znów zawitała radość, a nie tylko depresja po ojcu. Choć i on się powoli zmienia dzięki niej, byłbym mega szczęśliwy gdyby tym razem znowu nie zniknęła na rok po kilku tygodniach. Choć sama zadeklarowała, że nie zamierza nigdzie wyjeżdżać, pragnie spędzić czas z rodziną.

I na razie jej to wychodzi, wszystkie propozycje do filmów odrzuca, ponieważ postanowiła postawić rodzinę na pierwszym miejscu.

Szczególnie dzisiejszego dnia postawiła wszystko na nas, cały ranek biega po rezydencji i tłumaczy służbie, co ma gdzie leżeć. Tak moi drodzy, mamy Wigilię i mojej mamie odjebało. Trzy dni okna myłem żeby Jezus był zadowolony, nawet ojciec musiał jechać wyciąć idealną choinkę, co prawda kupił pierwszą większą na jakimś jarmarku, ale zgadnijcie, kto potem musiał ją ubierać. Tak, dokładnie, nie mylicie się, pierwszy raz widziałem ojca, który wiesza lampki i bombki stojąc na drabinie, który musiał dodatkowo słuchać jak mama narzeka, że nawet się nie wysilił. Ona nie wie co mówi, to pierwszy raz jak widzę go przy czymś, co nie jest biurkiem.

Jeśli chodzi o to, co robiłem przez resztę czasu, to głównie wychodziłem z przyjaciółmi na gorące czekolady, lub jak zwykłe dzieci rzucaliśmy się śnieżkami. Przypomnę tylko, że większość z nas ma już skończone siedemnaście lat, choć to żadne wytłumaczenie. Znam osoby, które w wieku dwudziestu trzech dalej turlają się z górki, bo na sanki są już za wielcy, my co prawda jeszcze na taki pomysł nie wpadliśmy. Głównie to dziewczyny wolały sanki niż my, gdyż Ivan uznał, że o wiele ciekawsza będzie wojna na śnieżki.

Najlepsze jest to, że sam zadbał o to, aby każdy czuł się jak na wojnie, takiego Ivana jeszcze nie znałem. Pół parku wystraszył swoim niemieckim, a no, zostaliśmy podzieleni na dwie drużyny. Niemiecką i Francuską, i przyznam szczerze, gdy tylko usłyszałem niemieckie komendy po ich stronie to chciałem z mojej białej koszuli zrobić flagę poddania. Ten język jest straszny, brzmi jakby kogoś mordowano. Muszę koniecznie kiedyś Ivana spytać o naukę niemieckiego, ojciec nigdy nie wpadł na ten pomysł, domyślam się, że sam bał się, że kiedyś się obudzi a ja nad nim będę po niemiecku gadać.

Jestem tuż obok | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz