Rozdział ósmy | Adrien

97 16 50
                                    

Przeskakiwałem z dachu na dach, już nawet nie wiem gdzie dokładnie się znajduję, lecz nie zaprzestałem poruszania się dalej. Minął miesiąc od dnia ataku na Paryż, w tym czasie doszły jeszcze dwa ataki akumy, Plagg wytłumaczył mi, czym jest motyl, którego widziałem za pierwszym razem.

Oczywiście wciąż normalnie chodziłem do szkoły na zajęcia, to się nie zmieniło. Dzisiejszego dnia po powrocie do domu czekała na mnie niemiła niespodzianka, ojciec, który był zdenerwowany oraz wiecznie ten sam wyraz twarzy u Nathalie. Dowiedziałem się, że przez szkołę zaniedbuję swoje obowiązki albo spóźniam się na inne lekcje, które ojciec mi opłaca, inaczej mówiąc moje zachowanie według niego było wręcz karygodne. Chciałem mu wygarnąć, w jaki sposób on się zachowuje, dlaczego nigdy go nie ma, ale doskonale wiedziałem jakby mogło się to skończyć.

Wolałem, więc przeprosić za swoje "złe zachowanie" i udać się do pokoju, co prawda nie czułem się winny, nie miałem takiego powodu, ale zdawałem sobie sprawę, że dalsza dyskusja mogłaby się źle potoczyć. Gdy tylko znalazłem się u siebie, z torby wyleciał Plagg i podleciał w stronę pudełka gdzie trzymałem Camembert. Ja natomiast od razu rzuciłem się na łóżko i zacząłem patrzeć się w sufit.

- Jak ja go czasami nie cierpię - powiedziałem do siebie i zamknąłem oczy.

- Młody, ale ojca to Ty szanuj - powiedział do mnie Plagg z całym pyszczkiem zapchanym serem

Spojrzałem się na niego z politowaniem i uznałem, że dłużej w tym domu wysiedzieć nie mogę, dlatego szybko wypowiadając "Plagg wysuwaj pazury" wyskoczyłem przez okno i tak o to gnałem przed siebie.

Mijałem kolejne domy aż postanowiłem na którymś wreszcie stanąć, usiadłem na dachówkach i przyglądałem się Paryżowi, to prawda, co mówią o tym mieście, nocą jest tu pięknie. Myślałem czy by powoli ruszyć w dalszym kierunku, ale coś przykuło moją uwagę. Zauważyłem pewien dom, miał trzy piętra i doskonale wiedziałem do kogo należy, a właściwie kto w nim mieszka. Balkonowe lampki świeciły się jeszcze, a na jednym z krzeseł ogrodowych zauważyłem ją.

Marinette leżała opatulona kocem i spała, jej spokojna twarz sprawiała, że i ja się uspokoiłem. Włosy zaczęły jej falować na wietrze, ale koc ani drgnął, musiała, więc wcześniej szczelnie się nim przykryć. Właśnie, Marinette... Przez ostatni miesiąc zdążyłem się z nią zaprzyjaźnić, był również i Nino, ale wydaje mi się, że to z dziewczyną złapałem lepszy kontakt.

Usiadłem trochę wygodniej na dachówkach i wróciłem do przyglądania się dziewczyny. Każdy, kto teraz by mnie zobaczył mógłby śmiało powiedzieć, że wyglądam jak stalker, ja jednak nazwałbym to przyjacielskim sprawdzeniem czy wszystko jest w porządku. Jednak nie ruszyłem się z miejsca, bałem się, że gdybym tylko wylądował tuż obok, dziewczyna by się obudziła i wpadła w panikę. Ciekaw byłem jakby zareagowała na fakt, kto znajduje się pod tym kostiumem.

Kolejnym moim rozmyśleniem była Biedronka, musiałem sam przed sobą przyznać, że nie spodziewałem się drugiego superbohatera, jednak byłem szczęśliwy, że nie jestem w tym sam. Było widać, że boi się trochę całej tej sytuacji, w której została postawiona, ale wiem, że jeszcze uda jej się do tego przyzwyczaić. Odkąd był pierwszy atak widziałem ją później dwa razy, zastanawiało mnie, kto może nią być, czy znam te osobę czy jest to ktoś zupełnie mi obcy. Następnie zacząłem zastanawiać się nad swoim losem.

Czy ja się przyzwyczaiłem do tej sytuacji? Sam nie potrafię tego określić. Z jednej strony jest to dla mnie sytuacja całkiem nowa, nieznana, ale z drugiej strony w końcu jestem wolny i kiedy się przemieniam, mogę być wersją siebie, którą nie mogę być na co dzień. Wiem, że ojciec nie poparłby tego i bez zawahania odebrałby mi tą możliwość. On nie potrafi zrozumieć, że ja też chciałbym żyć swoim życiem. Skoro nie mogę swoim, to chociaż jako Czarny Kot mogę.

Jestem tuż obok | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz