Rozdział trzynasty | Marinette

56 14 11
                                    

Kakao w moim kubku powoli zaczynało już stygnąć, ale książka była zbyt wciągająca bym mogła się od niej oderwać. Zimowe wieczory idealnie się nadają by pogrążyć się w interesującej lekturze i wejść w tak idealny świat bohaterów. Chyba, że czyta się horror, wtedy bym się chowała po szafach na ich miejscu by zabójca mnie nie znalazł. Wzięłam do ręki kubek by upić łyk, jednocześnie przewracając kartkę. Byłam tak szczelnie owinięta kocem, że pewnie wyglądało to komicznie, ale każde zimno wdzierające się do środka było dla mnie czymś okropnym.

W teorii oglądanie filmów świątecznych byłoby jeszcze bardziej klimatyczne biorąc pod uwagę, że do świąt został tylko tydzień, ale przez te wszystkie przygotowania zupełnie mi się nie chce. Dodatkowo historie miłosne w filmach są tak przesadzone i słodkie, że aż wręcz niemożliwe. Kto normalny poznając dziewczynę w galerii, nie wziąłby od niej telefonu, a potem szukał jej po świecie by na końcu się oświadczyć, to zdecydowanie odpada.

Nagły huk przerwał moje przemyślenia i momentalnie sprawił, że zaczęłam się rozglądać. Gdy usłyszałam go drugi raz, zorientowałam się, że to śnieżka rozbijana o moje okno jest sprawcą tego wydarzenia. Odłożyłam książkę na półkę nocną i owinięta kocem, podeszłam do okna, przez które na ulicy ujrzałam czarnego kota. Od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Bez zastanowienia otworzyłam klapę prowadzącą do mojego pokoju, dzięki czemu mój towarzysz momentalnie znalazł się obok mnie. Chłodny powiew wiatru sprawił, że wzdrygnęłam się od zimna.

- Koty naprawdę nie lubią zimna. Gdybym miał futro to na pewno bym je nastroszył - zaśmiał się, zamykając klapę i zajmując swoje ulubione miejsce, czyli beżowy fotel.

- Gdybyś miał futro to w lato cały ten fotel byłby w sierści, a rodzice osądziliby mnie o wzięcie kota pod ich nieuwagę.

Zauważyłam, że delikatnie się on uśmiechnął, co mogło oznaczać dwie rzeczy - albo go to rozbawiło, albo jutro zobaczę u siebie kota, którego nazwie czarny kot. Myślę, że tej drugiej opcji moi rodzice by nie przeżyli. Chociaż szczerze mówiąc gdyby się dowiedzieli o naszych wieczornych schadzkach to w tak młodym wieku by osiwieli.

- No nie mów, że takiego słodkiego kota jak mnie byś nie przyjęła? - mówiąc to, zrobił swoje słodkie oczka, które za każdym razem na mnie działają.

- No nie wiem, zależy jak kotek by mnie przekonał.

- By Ci słodko zamruczał, popatrzył na ciebie i ułożył się na kolanach usypiając spokojnie. - między nami zapanowała przyjemna cisza, a my wymieniliśmy się uśmiechami - i nasikałby do butów. - dodał patrząc na to jak wybucham śmiechem.

- Dobra, dobra, mój tata jest uczulony na koty, więc i tak by to nie przeszło.

- Na spokojnie, kota ode mnie nie dostaniesz skoro już masz tutaj takiego jak ja.

Zimno zaczęło mi doskwierać, więc po uprzednim powiadomieniu mojego towarzysza, udałam się do kuchni by przyrządzić nam kakao, które oboje uwielbiamy zawsze pić. Wspólne wieczory z kubkiem kakao stały się dla nas rytuałem, którego nikt z nas nie chciał przerywać. Wiadomo, że zdarzały się dni, kiedy nie mogliśmy się zobaczyć przez nadmiar obowiązków, ale mimo to kontakt pozostawał taki sam, luźny i przyjemny.

Zegar na ścianie wskazał mi, że za dwadzieścia trzy minuty wybije godzina dwudziesta trzecia, ale wcale mnie to nie przejęło. Nie raz poświęcałam mój sen by spędzić więcej czasu z czarnym kotem. On sam czasami już poganiał mnie do spania bym kolejnego dnia mogła normalnie funkcjonować, mimo, że oboje nie chcieliśmy się żegnać.

Gdy wróciłam do pokoju, siedział on na moim łóżku i miał w rękach książkę, którą czytałam. Najwyraźniej zainteresowała go ona, bo nie oderwał od niej wzroku nawet, gdy weszłam do pokoju. Dopiero zapach czekolady wdzierający się do jego nozdrzy sprawił, że uniósł wzrok i rozpromieniał.

Jestem tuż obok | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz