— A dużo tam będzie osób?
Padło któreś z kolei pytanie Mesta, który w skupieniu przyglądał się siedzącej przy toaletce Lucy.
— Myślisz, że mam wbudowany licznik w głowie? — zażartowała, wpinając między blond pasma kolejną wsuwkę. — Nie mam pojęcia, może z góra dwadzieścia. — Przejrzała się swojemu odbiciu w lustrze i z uznaniem skinęła głową. — Gotowe! — zawołała z ulgą.
Była ubrana w białą elegancką bluzeczkę z koronkami w formie kołnierzyka, czarną spódniczkę z wysokim stanem podkreślają jej talię, cienkie rajtuzy oraz czarne buty na kwadratowym obcasie. Postawiła na delikatny makijaż, który był już gotowy, a potem dzielnie walczyła z fryzurą. Z początku chciała zrobić sobie dobieranego warkocza, ale porzuciła ten pomysł tak szybko, jak wzięła się za jego wykonanie. Poległa, bo kompletnie jej nie wychodził.
W końcu zdecydowała się na modne tapirowanie z wolno puszczonymi, pofalowanymi końcówkami. Dodatek stanowiła biała bandana w groszki, która służyła jej jako opaskę oraz nieodzowny element — bliźniacza bransoletka ze srebra. Bliźniacza z tego względu, że wykonana była na zamówienie, a identyczną nosiła Levy. Obydwie przyjaciółki nie rozstawały się z nimi na krok i były symbolem łączącej ich więzi.
— To przecież chrzest dziecka twojej najlepszej przyjaciółki, jak możesz nie wiedzieć? — zaśmiał się, widząc, jak Lucy siłuje się ze sznurem pereł. — Czekaj, pomogę ci.
Bez wahania stanął za nią, odgarnął nieco sztywne od lakieru włosy do przodu i pomógł z zapięciem biżuterii.
— Dzięki — powiedziała z wdzięcznością, spoglądając na jego przystojne odbicie w lustrze.
Poczuła, jak pochylony nad nią brunet, kładzie dłonie po obu stronach jej ramion. Przez ciało Lucy przebiegł drobny dreszcz, jednak nie umiała określić, czy w danej chwili był przyjemny. Niekiedy nadal nie potrafiła przywyknąć do jego dotyku.
— Wyglądasz obłędnie — wymruczał, zaczynając gładzić smukły dziewczęcy kark. Delikatnie zsunął cienki materiał bluzki, by chwilę potem składać pocałunki na jej jedwabistej skórze. Lubił ją tak zaczepiać. — Jesteś naprawdę piękną kobietą gwiazdeczko — wyszeptał niskim tonem, od którego z pewnością niejednej zmiękły kolana.
Pod wpływem pieszczoty, Lucy naprężyła się nieznacznie. Przechyliła głowę na bok, dając mu do siebie lepszy dostęp. Wstrzymała powietrze, bo zachęcony Gryder od razu zatopił nos w zagięciu jej szyi i westchnął przeciągle. Poczuła znajome mrowienie w podbrzuszu, ale teraz nie było na to czasu. Położyła swoją dłoń na jego i popatrzyła w stalowe tęczówki ze zbolałą miną.
— Szkoda, że nie możesz być tam ze mną. Naprawdę nie mogłeś przełożyć tej delegacji?
Mest zaśmiał się cicho. Okrążył krzesło, na którym siedziała, kucnął tuż przed nią i oparł brodę na jej kolanach. Lucy patrzyła na niego w ciszy jakby z tlącą się nadzieją. To zrozumiałe, bo dziś w nocy leci do Europy i ma go nie być przez dwa tygodnie. Ujął jej dłonie i zaczął muskać wargami szczupłe palce Heartfilii.
— Starałem się, ale mój szef to idiota — westchnął, nie spuszczając z niej wygłodniałego wzroku. Zarumieniła się, co niezmiernie go pociągało. — Obiecuję ci, że jak tylko wrócę, to zabiorę cię gdzieś na randkę i wszystko zrekompensuję, dobrze? Będziemy chodzić wszędzie tam, gdzie zechcesz, a ja nie będę marudził ani wykręcał się męskimi wymówkami.
Zachichotała ożywiona, ukazując dwa urocze dołeczki.
— Więc jesteśmy umówieni. — Raptem zerknęła na zegarek. Pobladła i natychmiast zerwała się z krzesła. Zdała sobie sprawę, że zostały jej marne dwie minuty do wyjścia z domu, a jeszcze nie przełożyła swoich rzeczy do drugiej torebki. — O matko, już ta godzina?! Jeśli się spóźnię choćby parę sekund, to będziesz świadkiem, jak Levy urywa mi głowę!
CZYTASZ
Mężczyzna z tatuażem II [ZAKOŃCZONA]
FanfictionWraz z nadejściem czarnych chmur, które niespodziewanie pojawiły się nad niebem w Los Angeles, zjawia się pewien tajemniczy mężczyzna... Jak wiele trzeba poświęcić i jaką zapłacić cenę, żeby rozwikłać tajemnicę sprzed lat? Jest to druga część moich...