Tom V, Rozdział 7. Grzeszny owoc.

168 12 0
                                    


꧁꧂

 
Człowiek goniący za marzeniami, często nie doceniał tych, którzy go otaczali. Niegdyś okrzykiwany mianem człowieka niezniszczalnego, Natsu Dragneel w jednej chwili stracił wszystko, na czym mu zależało. Dziś jako pokonany, stanął przed uderzającą prawdą, a była ona taka, że nie potrafił uratować jedynej kobiety, którą kochał.

Od tamtego wydarzenia minęło pół roku.

Dla większości ludzi był to czas jak każdy inny, jednak w jego wypadku oznaczał prawdziwą drogę przez mękę. Każdy kolejny dzień był tak samo pusty, jak jego poprzednik. Teraz w jego marnej egzystencji nie było ani jednej chwili, w której by o niej nie myślał. Kładąc się do łóżka, każdej nocy nawiedzał go ten sam koszmar.

Sceneria była nieprzyjemnie mroczna, zimna, na podłodze roztaczała się brudna woda. W jej centrum widział klęczącą Lucy na ziemi, ściskającą w ramionach małe zawiniątko w niebieskim kocyku.

Wyglądała na zmęczoną, jej sylwetka była wychudzona i przygarbiona, a włosy nie miały już złotego odcieniu. Były wypłowiałe, tak samo, jak bezbarwna postura. Przez cały czas słyszał jej niosącym się echem płacz, a to rozdzierało jego pogrążoną w żałobie duszę.

Ilekroć ją widział, Dragneel z całej siły nawoływał jej imię, jednak ona nie reagowała. Kiedy zrywał się do biegu, coś ciągnęło go w przeciwną stronę i nie pozwalało się do nich zbliżyć. Za każdym razem scenariusz był identyczny. W końcu Lucy unosiła głowę, ukazując tym samym masakryczny widok. Przytulając martwego noworodka, jej całe ubranie, jak i policzki, ubrudzone były krwią.

Natsu... — powtarzała niczym w amoku.

Lamentując, patrzyła na niego z nieopisanym bólem, a krew ich nienarodzonego dziecka mieszała się z jej nieustannie cieknącymi łzami.

Dlaczego nam to zrobiłeś? — pytała, a on był w takim szoku, że nie mógł się poruszyć. Czuł, jakby jego ciało ogarniał paraliż. — Dlaczego pozwoliłeś go zamordować? Dlaczego nie chciałeś, bym z tobą została? Dlaczego mnie porzuciłeś? Dlaczego nigdy... nas nie kochałeś?

Nie... to nie prawda — dysząc, panicznie chwytał się za głowę. Kurczowo zamykał oczy i prosił, by to się w końcu skończyło. — Nie porzuciłem was... Nie porzuciłem... — powtarzał jak mantrę, nie wiedząc, czy to dzieje się naprawdę, czy może w jego zniszczonym umyśle.

Budząc się, zbierało mu się na wymioty. Biegł prosto do łazienki i zwracał całą zawartość żołądka. Ledwie łapiąc oddech, chwytał się za ranty umywalki. Spoglądając na swoje marne odbicie, stwierdzał, że był cieniem dawnego siebie. Był przekonany, że ten stale powtarzający się koszmar był dla niego karą i formą przypomnienia.

Nękany przez demony przeszłości, każda czynność wiązała się dla niego z ogromnym trudem i wysiłkiem. Widząc Lucy w takim stanie każdej nocy, doszło do tego, że unikał snu. Na początku jego organizm ledwo zdołał funkcjonować z wycieńczenia, jednak z czasem się do tego przyzwyczaił. Sporo schudł, a w jego pustych oliwkowych oczach, czaił się jedynie mrok.

Od tamtej pory nie utrzymywał kontaktu ani z Grayem, ani z Sofią. Mimo że dobijali się do niego, nie chciał do siebie nikogo dopuszczać. Wiedział, że ranił ich swoim zachowaniem, jednak był na tyle zobojętniały, że nie nikogo już nie potrzebował.

Po pamiętnej katastrofie, Zeref zapadł się pod ziemię, a jego nagłe zniknięcie było dla Dragneela wystarczającym dowodem na to, że był w to wszystko zamieszany. Musiał dowiedzieć się prawdy, usłyszeć ją bezpośrednio z jego ust.

Mężczyzna z tatuażem II [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz