𝐶𝐻𝐴𝑃𝑇𝐸𝑅 𝐹𝑂𝑈𝑅𝑇𝐸𝐸𝑁

458 16 8
                                    

Alison

Piękny, uroczy domek na wsi. Poznaję to miejsce to tam poznawałam świat, pochłaniałam te wszystkie uroki z uśmiechem na twarzy. Na piętrze w pokoiku o średniej wielkości, pomalowanym na kolor pudrowego różu stała kobieta, nie za wysoka, brunetka, pochylająca się nad białą kołyską. Nie widziałam jej twarzy, ale mogłam stwierdzić że była szczęśliwa a zdradzała to cicha melodia którą nuciła pod nosem. Stałam w progu drzwi i spoglądałam na poczynania kobiety, w pewnej chwili postawiłam mały krok do przodu. Ciemność.. Nie było już kołyski, pokoiku, kobiety, słyszałam tylko dźwięk nakręcanej pozytywki a po chwili grała tylko pozytywka. Pamiętam tą melodię, moja babcia mi ją nuciła jak byłam mała a czasem nawet Pani Róża. Przed oczami na ścianie spowitej ciemnością wyświetliło mi się wspomnienie.

- Kwiatuszku, dlaczego płaczesz czy znów miałaś koszmar?- Babcia... To ona, wszędzie rozpoznałabym ten ciepły głos. Ja tylko wtuliłam się bardziej w babcie i trzymałam kurczowo misia przy klatce piersiowej. 

- M-mhm, babciu dlaczego oni mnie tak nie lubią?- moje oczy były pełne łez, a to był najgorszy okres w moim życiu. To były czasy przedszkola, nie miałam tam nikogo bo inne dzieci w klasie były z bogatych rodzin a moi rodzice dopiero co zaczynali pracę w firmie, więc byłam odrzucona i tak było do końca pierwszej klasy podstawowej a wakacje przeprowadziliśmy się do nowego domu i w drugiej klasie poznałam Mirandę zaoferowała mi usiąść z nią w ławce i od tamtej pory jesteśmy jak siostry, poznałam też nowych znajomych których bardzo polubiłam.

- Kwiatuszku, oni są zapatrzeni w siebie i widzą swoje dobra materialne, ale nie widzą tego że mają w klasie wspaniałą dziewczynkę z wielkim serduszkiem pełnym miłości- otarła kciukiem spływające po policzkach łzy i ułożyła mnie na łóżeczku okrywając kołderką, zaczynała nucić melodyjkę która mnie uspokajała i oddawała w błogi sen.

Podążyłam w stronę skąd dobiegała melodia. W dłonie wzięłam średnich rozmiarów pudełeczko i patrzyłam jak mała porcelanowa laleczka obracała się wokół własnej osi do wygrywanego dźwięku. Spojrzałam na lusterko i ujrzałam w niej Mirandę i mnie przytulone do siebie z wielkimi uśmiechami. Z oczu umknęła mi łza a mały uśmiech pojawił się na twarzy, obraz zmienił się na kolejny i tym razem była to mój pierwszy obóz i znajomi z którymi utrzymałam kontakt choć mieszkali daleko, uśmiech nie schodził mi do czasu... Gdy tylko ukazał się w pozytywce obraz mojej dłoni splecionej z jakąś wielką dłonią, zamarłam. 

- Chcę cię chronić, a sam cię skrzywdzę

- Chcę poczuć cię, zasmakować cię

- I złamać, ale też chcę czegoś więcej a ty możesz mi to dać!

I znów ten głos, nie możliwe...

- Dzień Dobry Ali, pora wstawać jeśli chcesz jechać to wstajemy- powoli otworzyłam powieki a moim oczom ukazał się uśmiechnięty Naill, taka pobudka przynajmniej odciąga moją uwagę od tego gdzie obecnie się znajduję. - No i przygotowałem dla ciebie śniadanie..- wskazał dłonią na stoliczek obok a ja ujrzałam owsiankę z malinami i borówkami a obok stał sok pomarańczowy. 
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować- uśmiechnął się i wychodził z pokoju, spojrzałam na niego zamiarem zapytania się o to czy ktoś jeszcze z nami jedzie, ale drzwi się już zamknęły.

Pałaszowałam przygotowane śniadanie i mogłam stwierdzić, że sama takiego czegoś bym nie umiała zrobić prędzej bym spaliła dom. Drzwi do mojego pokoju szybko się otworzyły jak i zamknęły, spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam drobną posturę Cherry a jej klatka szybko się poruszała. Na jej twarzy widniał delikatny uśmiech i podeszła do łóżka.

Shadow Of Hell || H.StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz