𝙲𝚊𝚙𝚒𝚝𝚞𝚕𝚞𝚖 𝚇𝚇𝚅𝙸

182 3 0
                                    

Kto by pomyślał, że ten miesiąc minie jak za jednym machnięciem różdżki. W końcu nastał wyczekiwany przez wszystkich dzień. Dzień, w którym miało odbyć się pierwsze spotkanie Gwardii Dumbledore'a. Byłam jednocześnie zestresowana i bardzo podekscytowana. Jak najdyskretniej przemierzałam szkolne korytarze, by dostać się na wieże Gryfonów, na której czekała już na mnie trójka przyjaciół wraz z braćmi rudowłosego. Dzięki znajomości z nimi nie mogłam narzekać na brak towarzystwa, jak i zarówno na brak nowych przyjaciół. Kiedy większość uczniów, którym ufał Harry dowiedziała się o powstającej gwardii i o tym, że jednym z członków jest Ślizgonka, która znana jest tylko z przyjaźni z Sidrą i Draconem byli pod niezłym wrażeniem, że zrezygnowałam z przyjaźni z takimi „osobistościami", by pomóc Harry'emu i jego paczce. Dzięki temu nigdy nie udało mi się przejść z klasy do klasy bez powiedzenia przynajmniej pięciu osobom „Cześć". Nie powiem, że mi to przeszkadzało, wręcz przeciwnie, bardzo mi to schlebiało.

Niestety nie wszystko było takie idealne, jak mogłoby się wydawać. Przez to, że każdą wolną chwilę, zamiast spędzać w Pokoju Wspólnym Slytherinu spędzałam razem z Gryfonami w ich Pokoju Wspólnym każdy z mojego domu patrzył na mnie spod byka. Zdarzyło mi się nawet usłyszeć jak Sidra krzyczała do mnie, że chyba pomyliłam dormitoria i powinnam spadać do Granger. Oczywiście było mi przykro, że dziewczyna, którą niespełna pół roku temu traktowałam jak rodzoną siostrę właśnie w taki sposobów mną pomiatała, ale co miałam zrobić. Pójść do Snape'a? Dobre, prędzej to ja bym dostała za to karę niż ona.

Z Derlisem kontat całkowicie się urwał. Pewnego razu, kiedy siedziałam razem z Fredem i George'em na błoniach, chłopak zauważył, że świetnie czułam się w ich towarzystwie i na oczach wszystkich powiedział, że jeśli zadaję się ze zdrajcami krwi, nie mam co liczyć na naszą przyjaźń. Od tego wydarzenia minęły dopiero dwa tygodnie, ale dosyć szybko się z tym pogodziłam. Nie wiem co mną kierowało, że nawet nie próbowałam porozmawiać z chłopakiem, ale w głębi duszy wiedziałam, że będzie to najlepsze rozwiązanie.

Dotarłszy na miejsce przywitałam się z całą piątka szerokim uśmiechem. Bliźniacy skłonili się przede mną, złapali za moje obie dłonie i równocześnie pocałowali ich wierzchnią stronę. Zawsze bawiło mnie to, w jaki sposób witali się ze mną bracia. Wiele razy ich upominałam, że nie jestem żadną królową, żeby się tak ze mną witać, ale za piątym razem dałam sobie spokój, bo czułam się jakbym mówiła do ściany. Z pozostałą trójką wymieniłam jeszcze parę zdań, które dotyczyły spotkania Pod Świński Łbem i już po chwili zaczęliśmy się udawać w stronę Hogsmeade.

*****

- Kremowe piwo razy trzy, poproszę! - przed naszym tajnym spotkaniem razem z bliźniakami udałam się pubu Pod Trzema Miotłami. Fred właśnie składał zamówienie krzycząc przy tym tak głośno, że aż musiałam zatkać uszy. Razem z George'em zajęliśmy miejsce przy stoliku, który o zgrozo znajdował się na środku pubu i z niecierpliwością czekaliśmy na nasze zamówienie. Nie musieliśmy czekać długo. Po niespełna trzech minutach do naszego stolika podszedł Fred, który trzymał tacę z naszymi napojami.

Czas, który spędziłam w ich towarzystwie minął zdecydowanie za szybko. Po około 30 minutach musiałam opuścić pub i udać się do gospody. Przez to, że chłopcy nie byli założycielami Gwardii mieli jeszcze sporo czasu by powłóczyć się po Hogsmeade, a ja jak najszybciej musiałam się tam znaleźć, bo wiedziałam, że gdybym się spóźniła Hermiona miała by mi za to za złe.

Na wejściu przywitał mnie krzyk Hermiony, która była bardzo zdenerwowana tą sprawą. Ron siedział na jednym z krzeseł jak najdalej od dziewczyny, aby się nie narażać, a Harry próbował uspokoić dziewczynę. Do ręki chwyciłam taboret, który stał najbliżej mnie, ale niestety nie był w idealnym stanie i usiadłam obok Rona, aby tak jak on przypadkiem nie narazić się Granger. Po małej sprzeczce między dziewczyną a Potterem usłyszeliśmy trzask drzwi, który świadczył o przybyciu pierwszych uczniów, a raczej całej zgrai.

Najpierw weszli Neville, Dean i Lavender, po których minach było widać, że byli bardzo spięci. Za nimi weszły bliźniaczki Patil razem z Cho Chang i jedną z jej przyjaciółek Mariettą Edgecombe. Zaledwie minutę później w drzwiach pojawiła się Luna Lovegood, za którą stała Katie Bell, Alicja Spinnet i Angelina Johnson. Colin i Denis Creeveyowie, Ernie Macmillan, Justyn Finch-Fletchley, Hanna Abbott i jakaś nieznana mi do tej pory z nazwiska puchonka weszli tuż za nimi. Ostatnimi przybyłymi była trójka krukonów: Anthony Goldstein, Michael Corner i Terry Boot, których znałam tylko z widzenia, siostra Rona z jakimś wysokim, chudym chłopakiem i jak zawsze, na samym końcu Fred i George ze swoim kumplem Lee Jordanem.

- Nie spodziewałem się, że będzie ich aż tak dużo - Ron nachylił się nad moim uchem, przy okazji brudząc mój rękaw czekoladą, która cała była w ślinie chłopaka. Posłałam mu piorunujące spojrzenie, na co rudowłosy tylko się zaśmiał i z powrotem włożył do ust tabliczkę czekolady.

Ze zdenerwowania stukałam obcasem swoich butów o podłogę myśląc, że to mi pomoże. Przez to, że swój wzrok miałam głęboko wpatrzony w swoje ręce, nie zauważyłam jak wszystkie pary oczu znajdujące się w pomieszczeniu gapiły się na mnie ciekawskim spojrzeniem. Poczułam jak cały obiad zjedzony jeszcze w Hogwarcie podchodzi mi do gardła. Zrobiło mi się słabo z nieznanych mi przyczyn, ale postanowiłam to zignorować. To nie ja jestem powodem tego spotkania, więc nie powinnam skupiać uwagę wszystkich na swojej osobie.

Dyskretnie dałam znać Harry'emu, żeby w końcu zaczął mówić. Chciałam już jak najszybciej stąd wyjść. Potrzebowałam świeżego powietrza, które niestety z tego miejsca już dawno wyparowało.

- Naprawdę większość z nich przyszła tutaj tylko po to, aby dowiedzieć się jak zginął Diggory? - spotkanie na całe szczęście dobiegło końca. Jako że cała nasza czwórka jest założycielami tej „grupy" postanowiliśmy zostać jeszcze kilka minut, aby porozmawiać o tym, jak będą wyglądać następne spotkania.

Na początku wszystko szło pomyślnie, ale kiedy Cho Chang zaczęła temat o śmierci Cedrica, a reszta złapała haczyk tak to samego końca moja głowa pękała o natłoku informacji o które pytali uczniowie. Harry na początku był spokojny i odpowiadał na pytania, ale kiedy zaczęły się te jak na przykład wygląda Sami-Wiecie-Kto tak chłopak od razu się zdenerwował i postanowił zakończyć spotkanie, informując wszystkich, że osobiście da im znać, kiedy odbędzie się następne.

- Maeve spokojnie, mogliśmy się tego spodziewać, że tak naprawdę o to będą pytać - Hermiona usiadła obok i położyła swoją dłoń na moim ramieniu, chcąc mnie pocieszyć. Może i nie powinnam reagować tak odruchowo, ale wszystkie wydarzenia, które wydarzyły się w moim życiu, chyba dawały się we znaki, przez co zbyt szybko się denerwowałam.

Postanowiliśmy wracać już do Hogwartu. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do pubu i zamówiliśmy cztery kremowe piwa, aby się rozluźnić. Nie byliśmy zbyt szczęśliwi z przebiegu całego spotkania, ale w głębi duszy mieliśmy nadzieję, że następnym razem na pewno będzie lepiej.

Cóż, nadzieja matką głupich...

-------------------------------------------------------------
Po dosyć długiej przerwie w końcu pojawia się rozdział. Nie będę obiecywać, że regularność wróci, bo sama nie chcę się okłamywać.

Miłego dnia/wieczoru paassionis

Over My Dead Body | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz