𝙲𝚊𝚙𝚒𝚝𝚞𝚕𝚞𝚖 𝚅𝙸

200 9 0
                                    

- Madame Pomfrey, co z nią będzie? - usłyszałam głos jakiejś dziewczyny, który skądś kojarzyłam, ale nie miałam pojęcia skąd. Poczułam silne bóle głowy. Zaczęłam się wiercić, bo było mi niewygodnie. - Maeve, hej spokojnie, nie wierć się tak - to była Hermiona. 

- Gdzie ja jestem? - zapytałam, powoli otwierając oczy. - Jesteś w Skrzydle Szpitalnym, jesteś tutaj bezpieczna - spojrzałam na dziewczynę i zauważyłam, że nie jest tutaj sama. Harry i Ron również tutaj byli, ale zauważyłam jeszcze dwóch chłopaków, którzy byli do siebie bardzo podobni, wyglądali jak bliźniacy i na pewno nimi byli. Chyba zauważyli, że na nich patrzę, ponieważ zaczęli się przedstawiać. 

- Pewnie zastawniasz się kim jesteśmy, ja jestem George, a to jest Fred, bracia Rona - ah no tak, przecież widać podobieństwo do Rona, jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć. 

- Miło mi was poznać - posłałam w ich kierunku uśmiech i lekko podniosłam się na łóżku, ale skrzywiłam się na ten ruch, głowa bolała mnie niemiłosiernie. 

- Widzieliście Sidrę? - zapytałam. - Hermiona tylko wzdychnęła.

- Tak, była tutaj z Malfoyem i Zabinim, ale szybko się zwinęli, więc my zajęliśmy ich miejsce - odpowiedział Ron.

- Jeśli chcesz żebyśmy po nich poszli możemy to zrobić - Hermiona zaproponowała i pokazała na drzwi.

- Nie! Zostańcie, przecież was nie wyrzucam - zaśmiałam się chcąc rozluźnić atmosferę.

Spędziliśmy ze sobą godzinę i była to najlepsza godzina w moim życiu, rozmawialiśmy o wszyskim o czym się dało, lepiej poznałam bliźniaków i bardzo ich polubiłam. Gryfoni zaproponowali mi również, że jeśli chcę mogę spotykać się z nimi w ich pokoju wspólnym, żeby Sidra czy Malfoy nie przyłapali mnie na tym, że spędzam z nimi czas. Przystałam na tę propozycję, ale nie miałam też żadnych przeciwskazań żeby rozmawiać z nimi na korytarzach bądź siedzieć na jakiś zajęciach. Miałam gdzieś zdanie Sidry czy reszty na to, że zadaje się z Gryfonami, nie zabronią mi, a jeśli naprawdę by im to przeszkadzało to nie zasługiwali na znajomość ze mną. 

*****

Był już listopad, te dwa miesiące nauki w Hogwarcie minęły jak za jednym machnięciem różdżki. Z Gryfonami zaprzyjaźniłam się do takiego stopnia, że w ogóle nie bywałam w pokoju wspólnym Ślizgonów, przez co moja relacja z Sidrą się oziębiła. Nie wiem, czy domyślali się, że większość swojego czasu spędzałam z Gryfonami, ale nie dbałam o to. 

Jak co tydzień w czwartki, dzisiaj miała odbyć się rundka szachowa z Ronem w ich pokoju wspólnym, ale dziś postanowiłam sobie darować, miałam do napisania trudny referat z eliksirów, a jak wiadomo, tego przedmiotu nie wolno w żadnym stopniu lekceważyć. Poszłam do biblioteki z zamiarem znalezienia paru ksiąg, które, choć w małym stopniu by mi pomogły. Podeszłam do jednego z regałów i zaczęłam szukać, ale nagle przerwała mi rozmowa kogoś po drugiej stronie. Nie zdążyłam podsłuchać, ponieważ na głowę spadła mi książka, rozmówcy ucichli i było tylko słychać ich kroki, zmierzające ku wyjściu z biblioteki. 

A niech to! 

- Maeve Vervain, nieładnie tak podsłuchiwać - po prawej stronie usłyszałam głos, który bardzo dobrze znałam - Malfoy

- Malfoy, czego chcesz? - zapytałam, odkładając książkę na miejsce. 

- Czyżbyś dzisiaj nie spędzała swojego wolnego czasu ze swoimi Gryfusiami? - zapytał, przeglądając jakąś książkę i uśmiechając się fałszywie.

- Skąd o tym wiesz? 

- Proszę cię, nie jestem debilem, nie ciężko było zauważyć, gdy cały czas nie było cię w lochach i razem z Sidrą śledziliśmy cię pary razy i widzieliśmy jak szłaś do nich - odparł, opierając się o regał poprawiając przy tym swoje włosy. 

Over My Dead Body | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz