Rozdział 26 - 'I Went to Amsterdam Without You'

658 44 26
                                    

Louis poruszał się bez życia przez cały tydzień trasy koncertowej. Kiedy pojawił się na lotnisku bez Harry'ego u boku, Liam był nadzwyczaj zdezorientowany. Gdy tylko jednak zapytał o to niebieskookiego chłopaka, Louis posłał mu tak przerażające spojrzenie, że nie odważył się więcej wypowiedzieć imienia Harry'ego.

Przez cały tydzień wszyscy chodzili wokół Louisa na paluszkach, jakby mógł w każdej sekundzie eksplodować. Ale tego nie zrobił - nie był zły. Był znieczulony. Jakby Harry, wychodząc z pokoju hotelowego, zabrał ze sobą wszystkie jego emocje.

Liam zaoferował Louisowi dzielenie pokoju pod żałosną wymówką spędzenia więcej czasu razem, jednak pomysł ten został obalony prawie natychmiast. Nie za bardzo podobał mu się pomysł zostawienia Louisa samego; nawet jeśli Louis bardzo się starał wszystko w sobie zdusić, emocje wyraźnie mocno targały nim wewnątrz.

Po jednym z koncertów Liam przemierzał hotelowe korytarze, nie mogąc zasnąć. Nawet, gdy tylko zza kulis obserwował występy Louisa, zawsze czuł się po nich napompowany. Było już jednak po czwartej, a on zwykle wytrzymywał do drugiej. Zdecydował się na coś do picia z maszyny na końcu korytarza, nigdy tam jednak nie dotarł.

Kiedy przechodził obok pokoju Louisa, usłyszał głośny głos swojego przyjaciela, stłumiony nieco przez cienkie ściany. "Kurwa!"

Liam stanął przed drzwiami. Ignorując swoje przeczucie, by iść dalej, uniósł pięść i zapukał.

Louis otworzył drzwi kilka sekund później, wyraźnie gotowy nakrzyczeć na osobę stojącą po drugiej stronie. Kiedy stanął twarzą w twarz z Liamem odetchnął, a jego ramiona zrelaksowały się nieco.

"Wszystko w porządku? Zdawało mi się, że słyszałem krzyk."

"Nie, właściwie nic nie jest w porządku." Louis przejechał dłonią po włosach, przez co tylko jeszcze bardziej je rozczochrał. Odwrócił się na pięcie i ruszył z powrotem wgłąb pokoju, zostawiając za sobą otwarte drzwi jako oczywiste zaproszenie dla Liama.

Liam zrobił kilka kroków do środka. Rozejrzał się wokół. Porozrzucane ubrania leżały wszędzie, jakby Louis przeszukiwał torbę w poszukiwaniu czegoś ważnego.

Kiedy Louis nie mówił nic przez minutę, Liam zapytał bez ogródek. "Co się dzieje?"

"Powiem ci, co się dzieje." odpowiedział ze złością Louis. Odwrócił się, by ponownie spojrzeć na Liama, unosząc czarną koszulkę tak, by jego przyjaciel mógł ją zobaczyć. "Mam w torbie cholerną koszulkę Harry'ego."

Liam zamrugał, czując się nadzwyczaj głupio. "Dobra. Nie możesz po prostu, hm, przesłać mu jej pocztą czy coś?"

"Nie, Liam, nie mogę jej po prostu wysłać pocztą." odparł Louis, a jego ton zdecydowanie drwił z Liama, że zasugerował tak śmieszny pomysł.

"Dobra, stary, uspokój się. To była solidna sugestia. Czy nie tak ludzie postępują po rozstaniach? Wysyłają pocztą rzeczy tej drugiej osoby i tak dalej?"

"Nie, nie, nie rozumiesz! To jego ulubiona koszulka do spania. Nienawidzi bez niej spać. To znaczy, że nie śpi od tygodnia tylko dlatego, że jestem pieprzonym idiotą i spakowałem jego koszulkę w moją torbę!"

Louis ucichł. Jego własny głos brzmiał obco i docierał do jego uszu z dystansu. Opadł na kolana, desperacko ściskając w dłoniach czarną koszulkę.

"Cholera, jestem idiotą." spojrzał na Liama pozbawionymi nadziei oczami. "Jestem takim idiotą, Liam. Pieprzonym idiotą. Zawsze wszystko rujnuję."

"Hej, nic się nie stało. Niedługo mu ją dostarczymy, obiecuję." Liam przemierzył pokój i usiadł po turecku przed Louisem, który wpatrywał się pustym wzrokiem w leżącą na jego kolanach koszulkę. "Po prostu ze mną porozmawiaj, Lou. Od tygodnia jesteś taki zamknięty w sobie. Naprawdę się martwiłem, szczerze."

Louis nie powiedział ani słowa. Otwierał i zaciskał pięści kilka razy na znoszonym materiale koszulki.

"Dlaczego Harry wyjechał?" Liam ostrożnie obserwował Louisa, a jakaś część niego spodziewała się, że zamiast odpowiedzi otrzyma cios w twarz.

Zamiast tego Louis odpowiedział, głosem wciąż dziwnym, poważnym i gotowym do kłótni. "Nie wyjechał."

Liam ze zdziwieniem zmarszczył brwi. "Nie?"

"Nie, to ja odesłałem go do domu."

"Co? Dlaczego to zrobiłeś?"

"Zerwałem z nim." odpowiedział prosto Louis, ignorując prawdziwe podłoże tego pytania. "Powiedziałem mu, że między nami koniec i wsadziłem go w następny samolot do domu."

"Daj mi spokój. Jesteś w tym chłopaku szaleńczo zakochany, Louis, odkąd miałeś osiemnaście lat. Nie mówisz mi wszystkiego." oskarżył go Liam.

"Może nie." wyznał Louis. Nie wyjaśnił nic więcej.

"Więc? Dlaczego tak naprawdę odesłałeś go do domu?" naciskał Liam, wciąż nie rozumiejąc, jak Louis w ogóle wpakował się w taką sytuację.

"Pomyślisz, że jestem szalony." powiedział delikatnie Louis, ledwie słyszalnym, drżącym szeptem.

"Spróbuj."

"Miałem sen." Louis uniósł spojrzenie, by nawiązać kontakt wzrokowy ze swoim przyjacielem, a łzy lśniły w jego przenikliwych oczach. "Śniłem, że ktoś przyszedł i zabrał ode mnie Harry'ego. Śniłem, że Harry krzyczał, płakał, krwawił, a ja nic nie mogłem zrobić. Stałem tam jak zamrożony, przyglądając się całej tej scenie, ale nic nie mogłem zrobić. I jakoś wiedziałem, że to wszystko moja wina. Cały ten ból - to była moja wina."

Liam pokręcił głową, starając się, żeby w jego głosie nie było słychać żadnych śladów oceny. "To sen, stary. Nie prawdziwe życie."

"Nie potrafię tego wyjaśnić, Li." Jego palce bezwiednie złapały brzeg koszulki. "Po prostu wiedziałem, gdy tylko się obudziłem, że Harry'emu będzie lepiej beze mnie. Że beze mnie będzie bezpieczniejszy."

"Daj spokój, Louis. To był sen. Nawet jeśli pojawił się przez ten incydent z Nickiem albo od czegoś innego, to nadal był sen."

"Nie, bo ten sen pokazał mi, jaki jestem samolubny. Radził sobie świetnie, zanim pojawiłem się w tej jadalni. Tak bardzo go potrzebuję." Jego głos się załamał. "Ale tylko go krzywdzę."

Liam natychmiast pokręcił głową. "To nieprawda, stary. Niall cały czas mówi mi o tym, jak bardzo uszczęśliwiasz Harry'ego. Jakim jest lepszym człowiekiem, gdy ty jesteś obok." zaprzeczył Liam, modląc się, by jego słowa dotarły do Louisa mimo jego obecnego stanu. "I tak czy inaczej, Harry cię kocha. Przeszedłby dla ciebie przez piekło, Lou, widać to w jego oczach."

"Ale nie powinien!" zaprotestował Louis.

"To nie zależy od ciebie!" wykrzyknął Liam, podnosząc głos po raz pierwszy przez czystą, stłumioną frustrację. "Możesz go tylko chronić tak długo, aż to od ciebie będzie potrzebować ochrony."

Louis zamilkł. Wiedział, że Liam ma rację, ale ciężko było mu przyznać, że popełnił tak ogromny błąd.

"Wiem, że podejmowanie decyzji za niego jest jakby twoją naturą." kontynuował Liam. "Ale ta nie należała do ciebie. Powinieneś był z nim porozmawiać o tym, jak się czujesz."

Po krótkiej chwili milczenia, Louis w końcu wypowiedział na głos tę przerażającą myśl, która krążyła w jego głowie przez ostatni tydzień. "Naprawdę nawaliłem, prawda?"

Liam tylko wzruszył ramionami, jednakże niewypowiedziane 'tak' zawisło ciężko w powietrzu pomiędzy nimi.

Wtedy Louis zanurzył twarz w koszulce Harry'ego i załkał głośno, a znajomy zapach zarówno go uspokajał i łamał mu serce.

Nie wiedząc, co innego miałby zrobić, Liam przysunął się i zarzucił ramiona wokół swojego przyjaciela. Pozwolił chłopakowi płakać histerycznie w jego ramię, cicho rozmyślając o tym, jak mógłby pomóc wyrwać się Louisowi z tego bałaganu, który dla siebie stworzył.

I dla Harry'ego.

Back For You - l.s (Tłumaczenie PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz