To było przerażajace. Leżałam pod pokrywą śniegu, nie mogłam się ruszyć, nic nie słyszałam. Jednak pomyślałam, że muszę być silna. Czułam, że ktoś nadal trzyma mnie za nadgarstek. Leżałam tak dobre pięć minut, do momentu w którym pociągnął mnie za rękę. Wyłoniłam się ze śniegu widząc, że teraz nasypało już dużo więcej. Aragorn ciągnął mnie za rękę do góry. Momentalnie gdy poczułam twardy, uklepany śnieg pod moimi stopami. Mężczyzna pościł moją rękę. I pomógł się pozbierać Samowi. Hobbici byli tak mali, że ledwo było widać ich czubki głów znad śniegu.
- Musimy zejść! - Krzyknął Boromir - pójdziemy do bramy Rohanu, a potem do mojego miasta!
- To zbyt blisko Isengardu! - powiedział do mężczyzny Obieżyświat.
- Nie da się iść przez Górę? Pójdziemy pod nią! - odezwał się Gimli. - Przez Morie!
- Niech powiernik pierścienia podejmie decyzje. - czarodziej spojrzał na Froda, jak wszyscy. Po chwilowym zastanowieniu odpowiedział:
- Pójdziemy przez kopalnie.
Po kilku godzinach wędrówki przez śnieżyce, śniegu zaczęło leżeć coraz mniej. Wiatr powoli ustępował. Szliśmy, i szliśmy, aż w końcu szliśmy ścieżką posypaną kamykami. Prowadziła lekko w dół. Po długim czasie przed sobą ujrzeliśmy olbrzymią ścianę ze skały, sięgała do samego czubka góry, a byliśmy na jej dole. Wyglądała jakby była pęknięta., to naprawdę przepiękny widok.
- Ściany - krasnolud wstawał palcem - Morii.
Gdy obeszliśmy niewielkie jeziorko i szliśmy jego brzegiem w stronę wejścia wszyscy stanęli przy ścianie. Część odłożyła swój bagaż a Frodo, czarodziej i elf przyglądali się pewnemu fragmentowi ściany. Gandalf przecierał ręką po powierzchni i coś mówił. Podeszłam bliżej i stanęłam koło Froda. Po chwili zza chmur wyszedł księżyc a na skale pojawiły się kontury wejścia. Świeciły złotym blaskiem. Gandalf był najwyraźniej z siebie zadowolony.
- Napis głosi: „wrota Durina, władcy Morii. Powiedz, przyjacielu, i wejdź" - tłumaczył nam jakieś znaczki, czarodziej na ludzki język.
- Co to znaczy? - odezwał się Merry. Czarodziej na chwile na niego spojrzał ale później się odwrócił w stronę skały.
- Jeśli jesteś przyjazny i znasz hasło, wrota się otworzą. - powiedział Gandalf, jakby to było oczywiste.
Przyłożył swoją laskę do ściany i zaczął coś krzyczeć. Szczerze powiem, że wyglądało to trochę śmiesznie ale spojrzałam się na pozostałych i mieli bardzo poważne miny. Czarodziej skończył mówić i chwilkę jeszcze stał w tej pozycji lecz nic się nie stało. Westchnął. Podszedł do wrót i zaczął je pchać z nadzieją, że się otworzą, ani nie drgnęły. Spróbował drugi raz lecz na próżno. Wszyscy rozeszli się zajmując się czymś. Sam i Aragorn wypuścili konia, a ja z Merrym i Pipinem umieraliśmy z nudów. Usiadłam na brzegu jeziora, hobbici zrobili to samo. Podniosłam kamień z ziemi i rzuciłam go w tafle wody. Chłopcy powtórzyli ta czynność. Skończyło się na zawodach „kto rzuci dalej, wygrywa". Gdy po którymś razie rzucał Pipin, ktoś złapał go za rękę uniemożliwiając to.
- Nie mąć wody. - szepnął Aragorn.
Nagle coś delikatnie ruszyło się w głębi jeziora. Nagle się szybko odwróciłam na dźwięk otwieranych wrót. Wszyscy się w nie wpatrywali. Zaczęliśmy iść w kierunku otworu
- Niebawem zaznasz słynnej gościnności krasnoludów. - odezwał się Gimli gdy weszliśmy. - Trzaskający ogień, piwo słodowe, pyszne mięsiwa! - Gandalf zapalił w swojej lasce światło, tak, że oświetlało korytarz. - oto siedziba mego kuzyna Balina.
CZYTASZ
Fight to the end || Śródziemie
Fanfiction~25.09.2020~ Życie Victorii, zmieniło się z dnia na dzień. Razem ze swoimi przyjaciółmi (Merry'm i Pipinem) wybrała się na pole Magota, później wszystko się zmieniło. Całe życie zostawiła za sobą i rusza w podróż, która zmieni jej życie. Czy to był...